Jego zdaniem, wprowadzenie tzw. grupy list doprowadzi nie tylko do tego, że radnymi zostaną osoby, na które ludzie nie zagłosowali. Co gorsza, np. w Krakowie, gdzie Samoobrona nie ma obecnie żadnego reprezentanta, dzięki grupie list wraz z Prawem i Sprawiedliwością, mogłaby zdobyć jakieś mandaty. W ten sposób partia, która nie ma wyborców w danej gminie, może z nią współrządzić.
"Propozycja zmian w ordynacji jest zatem próbą skrajnego upartyjnienia samorządu. Proponuje się nam transakcję wiązaną - oddając głos na swoją partię, oddajemy też na tę, której wcale nie chcemy popierać" - zaznacza M. Kulesza.
Premier Kaczyński przekonuje, że proponowane przez PiS rozwiązanie ustabilizuje władzę w samorządach. Zgodnie z tą logiką, partia, która wygra wybory parlamentarne, powinna obsadzić samorządy. Wtedy nie potrzebowaliśmy w ogóle wyborów samorządowych, a władza dopiero byłaby ustabilizowana i jednolita - konkluduje prof. Kulesza. (PAP)