Żyją bez seksu. Dlaczego nie czują potrzeby bliskości?
"Dziwolągi", "prawiczki", "ofiary" - to tylko niektóre z epitetów, które padają pod ich adresem. Żyją między nami, coraz głośniej mówiąc o tym, co ich dotyczy i co jest dla nich ważne. Nie mają ochoty na współżycie, fizyczną bliskość i płodzenie potomstwa. Choć nie trwają w celibacie z powodów religijnych, nie uprawiają seksu. Aseksualni uważają się za najbardziej dyskryminowaną mniejszość seksualną, dlatego zawiązują grupy wsparcia, dzięki którym chcą wyjaśnić społeczeństwu swoje potrzeby. A właściwie ich brak...
27.09.2015 | aktual.: 21.10.2015 16:36
- Na początku muszę powiedzieć coś bardzo ważnego. Nie żyjemy w celibacie, nie jesteśmy dziewicami i prawiczkami, choć są różne historie. Najważniejsze jest to, że nie rezygnujemy ze współżycia seksualnego z poglądów religijnych czy ideologicznych. Naprawdę nie czujemy popędu. To jest jak z paleniem papierosów: nie mamy potrzeby tego robić, więc nie robimy. Kochamy ludzi, ale w sposób duchowy, niefizyczny - mówi Marcin, jeden z członków grupy "asów" w Krakowie, informatyk.
Od sierpnia grupa około 10 osób spotyka się w Krakowie, by rozmawiać o swoim życiu pozbawionym seksu. Wspierają się, motywują, bo - jak się okazuje - życie bez aktywności płciowej też jest wytykane palcami wśród rodziny i bliskich.
Seks? Nie dziękuję
- Nie czuję pociągu fizycznego do jakiejkolwiek płci. Nie miałem nigdy partnera czy partnerki. A gdy starałem się rozmawiać o tym z ojcem, wyśmiał mnie. Uznał, że jestem gejem i kłóci się ze mną przy każdej okazji. Żąda ode mnie rodziny, potomstwa. A ja nawet nie wiem, czy potrafię stworzyć bliską relację z drugą osobą - wspomina Marcin. - Byłem nawet u seksuologa, ten próbował mi wmówić, że to blokada z dzieciństwa i to zupełnie naturalne. Można powiedzieć, że trochę ze mnie kpił - mówi.
Podczas krakowskich spotkań, młodzi wymieniają się historiami, by - jak mówią - zrozumieć również swoje spojrzenie na świat.
- Miałam kiedyś faceta, musiałam udawać potrzeby, by nie było mu przykro. Nie wiedziałam, co mam robić, kiedy się do mnie zbliża. Fizyczność była czymś obrzydliwym, mimo to godziłam się na współżycie. Robiłam to z litości. Potrzeba było wiele czasu, bym to powiedziała otwarcie. Gdy zrozumiał, że nigdy mnie nie podniecał, odszedł - wspomina Natalia, internetowa moderatorka krakowskiej grupy.
Natalia to zadbana, atrakcyjna, 30-letnia właścicielka agencji reklamowej. Kiedy wchodzi do pomieszczenia nie sposób oderwać od niej wzroku: zgrabne nogi, perfekcyjny makijaż, promienny uśmiech. Widać, że przyciąga uwagę mężczyzn. Jak radziła sobie z zalotami? - Najczęściej z sytuacją, kiedy jestem podrywana, spotykam się w klubach. Niewinny flirt i rozmowa są w porządku. Kiedy jednak moja "strefa bezpieczeństwa" zostaje przekroczona, szybko wycofuję się i nie pozwalam na rozwój wydarzeń. Staram się nie robić nikomu przykrości, jednak moja wygoda i komfort są dla mnie najważniejsze. Czy umawiam się na randki? Sporadycznie. I to wyłącznie na moich zasadach: żadnych odosobnionych miejsc, najczęściej kluby, kawiarnie - opowiada.
Natalia jest przekonana, że do tej pory nie czuła pociągu do kobiet jak i mężczyzn, ale zdarzało jej się czerpać przyjemność z całowania i przytulania. - Traktuję to jako potrzebę stadną, nie seksualną. Bliskość jest bardzo miła, w szczególności, gdy całe otoczenie traktuje cię jak dziwaka. Gdy facet ode mnie odszedł, powiedział wszystkim o moich "preferencjach". Dzięki naszej grupie zrozumiałam, że nie jestem sama. Popęd nie jest czymś, czym obdarowano nas wszystkich - relacjonuje.
Podobnie twierdzi Igor. Choć od 5 lat jest żonaty, jego partnerka nie akceptuje jego braku popędu. - Przychodzę tutaj, ponieważ wiem, że mam obok siebie ludzi z podobnymi traumami. W domu muszę walczyć ze sobą, by z małżonką iść do łóżka. Poprosiłem o lekarstwa na potencję, by choć mechanicznie się pobudzić. Inaczej małżeństwo by nie istniało. A naprawdę się kochamy, tylko ona nie chce słyszeć o braku podniecenia. Widzę, że jest to dla niej sytuacja niezrozumiała, nie potrafi "wejść" w moją skórę. Kiedy odmawiałem współżycia, reagowała na różne sposoby: płaczem, awanturami, nawet agresją. Kilka razy starała się sama, aby wieczór skończył się zbliżeniem: romantyczna kolacja, świece, piękna bielizna. Wtedy, absurdalnie, jeszcze bardziej oddalaliśmy się od siebie. Sytuacja wpływa na jej samoocenę - opowiada swoją historię 34-letni Igor, współwłaściciel piekarni. - Związałem się z nią po to, by być dla niej całym światem. Dlatego zdecydowałem się zażywać "chemię", by choć ona odczuwała satysfakcję. Może jak
pojawią się dzieci, żonie osłabnie libido to porozmawiamy, jak równy z równym - mówi Igor.
Potrzeba bliskości
Wielu aseksualistów odczuwa potrzebę budowania związku, który - poza brakiem intymności - nie różniłby się wiele od innych. Seksuolodzy przekonują, iż takie osoby nie są skazane na porażkę - konieczne jest tylko odpowiednie sprofilowanie swoich potrzeb oraz szczerość. Budowanie nowych znajomości z pewnością ułatwia również Internet.
Krakowscy aseksualiści każdego dnia w internecie wymieniają się wiadomościami i wskazówkami, jak poradzić sobie z kolejnym życiowym problemem. Ich zdaniem, nie da się żyć obojętnie bez popędu seksualnego w świecie przepełnionym erotyzmem.
- To może wydawać się głupie i błahe, ale od strony życia domowego i rodzinnego, jesteśmy najbardziej dyskryminowaną orientacją seksualną na świecie. Nie rozumieją nas heteroseksualni, ani towarzystwo LGBT. Rodziny obarczają problemami z młodości, sąsiedzi wytykają palcami i mówią o dziwakach, gdy usłyszą o problemach. Teoretycznie nikt nikomu do łóżka nie wchodzi, ale oczy bliskich skupiają się tylko na nim, by mieć powód do szyderstwa - wyrzuca z siebie Igor.
Aseksualność - orientacja czy tylko zaburzenie?
Ilu aseksualistów jest w Polsce? Tego nie wiadomo. Na internetowych grupach aktywnych jest niespełna 200 osób. Z kolei na stronie sieci AVEN (Asexual Visibility and Education Network), zrzeszającej "asów" z całego świata, zarejestrowanych jest prawie 10 tys. aktywnych użytkowników. Według danych organizacji, "asami" może być nawet co setny człowiek na ziemi, czyli 1 proc. populacji. Psycholodzy mają na ten temat jednak inne zdanie.
- Nie ma aseksualistów, to jakiś wymysł współczesności. Światowa Organizacja Zdrowia uznaje brak popędu za skutek hipolibidemii lub awersji seksualnej, a to jest zaburzenie. Terapie farmakologiczne pozwalają na ożywienie aktywności w sypialni, ale "do tanga trzeba dwojga". Jeśli komuś nie przeszkadza fakt, że nie uprawia seksu, to problem nie istnieje od strony terapeutycznej. W związku musi być akceptacja, nawet na takie formy rozrywki - komentuje sprawę Marta Krawiec, psycholog.
Na te słowa krakowska grupa "asów" mówi zgodnie: jeszcze kilkanaście lat temu homoseksualizm też był zaburzeniem seksualnym, który leczono farmakologicznie. Co na temat 'asów" sądzą seksuolodzy? Tu zdania również są podzielone. Wśród wielu głosów słychać te, które otwarcie mówią o chorobie, jak i te, których autorzy chętnie zaklasyfikowaliby aseksualność jako czwartą orientację seksualną. Profesor Zbigniew Izdebski podkreśla, iż w jego mniemaniu aseksualność nie jest chorobą, gdyż takowa sprawia kłopot i wymaga leczenia. Kiedy jednak konkretna osoba akceptuje określony stan rzeczy i jest jej z tym dobrze, trudno jest mówić o zaburzeniu.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .