Tragiczny finał poszukiwań Pawła S. Ciało znaleziono w Wiśle. "Do końca była nadzieja, że to nie on"
Zaginął na początku marca. Później okazało się, że ciało wyłowione z Wisły, to jego zwłoki. Pawła S. szukała rodzina, policja i internauci. Jego narzeczona w rozmowie z WP apeluje: "Niech nikt nie zostawia nikogo samego".
- Nie ma jeszcze wyników sekcji zwłoki i nie wiemy, kiedy będzie. Nikt nie udzielił nam takich informacji - powiedziała WP Katarzyna, narzeczona Pawła S. 27-latek zaginął w nocy z 2 na 3 marca w Krakowie. Poszukiwania mężczyzny prowadziła rodzina, policja oraz internauci. Ich finał okazał się tragiczny.
23 kwietnia przypadkowa osoba w okolicach Mostu Nowohuckiego w Krakowie znalazła zwłoki. Chociaż przy ciele były dokumenty, zaawansowany stan rozkładu nie pozwolił na jednoznaczną identyfikację przez rodzinę. Konieczne było wykonanie badań DNA. Wyniki potwierdziły tożsamość - to był Paweł S.
Co się stało? - Na dzień dzisiejszy czekamy na wszystkie badania - powiedziała nam Agata, siostra Pawła S. Bliscy mają teorie dotyczące śmierci 27-latka, ale się nimi nie dzielą. Jak dodała, Agata, "tak naprawdę człowiek rozważa różne opcje. Ale z tym trzeba poczekać na wyniki sekcji. Może się okazać, że to nieszczęśliwy wypadek albo coś innego". Jego narzeczona Katarzyna podkreśliła, że "nie chce siać jakichkolwiek domysłów".
Siostra i narzeczona przyznały, że do końca miały nadzieję, że Paweł żyje. Mimo że przy zwłokach znaleziono dokumenty, wierzyły, że z rzeki wyłowiono kogoś innego.
- Dopóki nie było wyników, myślałam, że może akurat zdarzy się cud. Mimo że i tak świadomość wiedziała: tak, to on. Były jego ubrania, rzeczy osobiste. Tu musiałby się wydarzyć cud - powiedziała nam Katarzyna.
- Ja do końca miałam ten 1 proc. nadziei, że to jednak nie mój brat, że to jakaś pomyłka, chociaż wszystko na to wskazywało - zaznaczyła Agata.
"Niech nikt nie zostawia nikogo samego"
Zapytaliśmy narzeczoną i siostrę Pawła S. o to, co odpowiedziałyby naszym czytelnikom, którzy alarmują, żeby nie wychodzić z domu i nie wracać do niego samemu.
- Jestem tego samego zdania i w moich kręgach znajomych nigdy się nie zdarzyło, żeby ktokolwiek wracał sam lub bez jakiegokolwiek nadzoru z naszej strony. Chcę, żeby ludzie o siebie dbali wzajemnie i niech nigdy nikt nie zostawia nikogo samego, bo nawet trzy metry dalej może być już niebezpieczeństwo - podkreśliła Katarzyna.
Jej zdanie podziela Agata. - Człowiek myśli już po fakcie. W takich przypadkach jak ten, jeśli się gdzieś idzie grupą, nikogo się nie zostawia, zwłaszcza po alkoholu - stwierdziła.
- Mam żal nawet do samej siebie, co oczywiście jest irracjonalne, ale jednak. Podczas ostatniej rozmowy Paweł powiedział, że mnie kocha i jesteśmy w kontakcie - dodała narzeczona.
Prokuratura bada okoliczności śmierci Pawła S.
Bliscy nie znają szczegółów, ale powiedzieli, że prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie. "Nadal trwa oczekiwanie na opinię sporządzaną w oparciu o wyniki sądowo-lekarskiej sekcji zwłok wymienionego. Jednocześnie prowadzone są czynności śledztwa zmierzające do ustalenia okoliczności zgonu mężczyzny" - poinformowała nas prokuratura.
Początkowo, kiedy wyłowiono zwłoki o niepotwierdzonej tożsamości, zostało wszczęte śledztwo w sprawnie nieumyślnego spowodowania śmierci. "W toku tego śledztwa wykonano sądowo-lekarską sekcję zwłok, jak również powołano biegłych celem przeprowadzenia badań materiału biologicznego DNA. W oparciu o uzyskaną opinię z zakresu badania DNA potwierdzono tożsamość mężczyzny, którym okazał się być Paweł S.".
Ostatni kontakt z Pawłem S.
Przypomnijmy, że przed zaginięciem, 2 marca, w sobotę, Paweł S. miał po pracy spotkanie zawodowe w hotelu Qubus. Skończyło się około godz. 2.30 w niedzielę. O godz. 1 wysłał ostatnią wiadomość do narzeczonej.
Później z kolegami mężczyzna pojechał do klubu. O godz. 2.50 w nocy monitoring zarejestrował mężczyznę na ul. Gazowej w Krakowie, przed klubem Cocon. Z relacji kolegów wynika, że Pawła nie wpuszczono do klubu. Miał iść do domu na osiedlu Podwawelskim. Od tej pory nie dał znaku życia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl