Tragedia w Szaflarach, zginęła 18‑letnia kursantka. Egzaminator "próbował za wszelką cenę ratować sytuację"
Dyrektor MORD z Nowego Sącza w rozmowie z Wirtualną Polską opisał przebieg tragicznego zdarzenia, do którego doszło w Szaflarach. Egzaminator tłumaczył swojemu przełożonemu, że próbował zepchnąć auto, gdy zauważył przejeżdżający pociąg. Nie zdążył.
W czwartek 18-letnia kursantka wjechała pod pociąg na niestrzeżonym przejeździe. Dziewczyna zginęła, egzaminatorowi udało się uciec z pojazdu. Egzamin został przeprowadzony przez MORD (Małopolski Ośrodek Ruchu Drogowego) w Nowym Targu, który jest oddziałem zamiejscowym małopolskiego ośrodka w Nowym Sączu.
- Jest to ogromne nieszczęście, łączymy się w bólu z rodziną tej dziewczyny - przyznał dyrektor Waldemar Olszyński z MORD-u z Nowego Sącza. - Natomiast, jeśli chodzi o ocenę tej sytuacji nie podejmujemy się tego w tej chwili, dlatego że jest to zadanie biegłego sądowego, policji i prokuratora, aby sprawdzić i znaleźć przyczynę tego nieszczęścia - dodał dyrektor.
Waldemar Olszyński potwierdził, że widział film z monitoringu, który zarejestrował moment zderzenia samochodu z pociągiem. - Czekamy również na nagranie z naszego samochodu, w którym został przeprowadzony egzamin, jak również z pociągu, który nadjechał - podkreślił dyrektor.
#
Warto zaznaczyć, że przed niestrzeżonym przejazdem kolejowym w Szaflarach, gdzie doszło do tragedii, znajduje się znak STOP. - Samochód powinien zatrzymać i upewnić się, że jest możliwość kontynuowania bezpiecznej jazdy, a dopiero wtedy ruszyć. Jaka była rzeczywistość? Ja nie chcę tego oceniać - podkreślał dyrektor Olszyński.
W rozmowie z Wirtualną Polska poinformował również, że spotkał się z egzaminatorem, który brał udział w dramatycznym wypadku na przejeździe kolejowym. - Odbyłem z nim godzinną rozmowę. Przez kilka dni nie będzie go w pracy, przebywa na urlopie - mówi Waldemar Olszyński. Przyznaje, że egzaminator jest "roztrzęsiony".
#
Jak udało nam się wcześniej ustalić, egzaminator najprawdopodobniej miał użyć wobec 18-letniej kursantki polecenia, żeby uciekała z pojazdu. - On próbował za wszelką cenę ratować sytuację. Najpierw machał do maszynisty, żeby zaczął hamować, potem miał zamiar spróbować zepchnąć samochód. Ale to były sekundy, nie był w stanie tego uczynić - tłumaczy dyrektor Olszyński.
Dodał również, że samochód, który brał udział w wypadku, był sprawny. - Samochód miał przeglądy techniczne, ubezpieczanie, miał przejechane 15 tysięcy kilometrów - wylicza Waldemar Olszyński w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zobacz także: Afrykanie idą do Europy. Ryzykują życiem, a potem żałują