Ryksze i meleksy z zakazem wjazdu na krakowski Rynek
Od lipca meleksy i ryksze już nie wjadą na Rynek Główny i Mały Rynek. Krakowscy urzędnicy zdecydowali o wstrzymaniu wydawania pozwoleń. Założeniem jest poprawa bezpieczeństwa w ścisłym centrum.
Ta wojna toczy się już od kilku lat. Po jednej stronie kierowcy meleksów i ryksz, po drugiej taksówkarze. Zakładnikiem jest turysta, a właściwie jego portfel. To po pieniądze z zagranicznych kieszeni najczęściej sięgają przewoźnicy.
Teraz zakończy się „eldorado” ekologicznych rozwiązań. Urzędnicy wstrzymali wydawanie pozwoleń wjazdu na Rynek Główny i Plac Szczepański. Zdaniem urzędników ma to poprawić komfort i bezpieczeństwo podróżnych, ponieważ elektryczne samochody i ryksze były zagrożeniem w ruchu drogowym. Takiej decyzji zdecydowanie sprzeciwiają się właściciele pojazdów elektrycznych.
- To jest granie na rzecz lobby taksówkarskiego. Tylko dlatego, że jesteśmy tańsi i bardziej ekologiczni, musimy cierpieć. W sezonie turystycznym to jedyny sposób, by zarobić na jesień i zimę. Gdy będziemy poza centrum, nikt do nas nie wejdzie. Tak się po prostu nie można, że my wpompowaliśmy poważne pieniądze w ten biznes, teraz zmienia się zasady - mówi Wirtualnej Polsce jeden z właścicieli meleksów.
Za to ręce zacierają taksówkarze. Dla tych każde zablokowanie alternatywnego transportu, to szansa na zysk.
- Po tym, jak do Krakowa wszedł Uber, wcześniej parataksówki, traciliśmy klientów. Gdy tylko my będziemy mogli wjeżdżać pod Rynek, gra stanie się uczciwsza – relacjonuje kierowca grupy taksówkarskiej Wawel.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .