Pół roku badali sprawę "malinki" na udzie dziecka
Pół roku prokuratura rejonowa Kraków-Podgórze zajmowała się sprawą "malinki" na udzie dziecka, które bawiło się z kolegami szkolnymi w jacuzzi w sportowym ośrodku na Kurdwanowie. Tyle czasu zajęło jej ustalanie, co było przyczyną zassania nóżki chłopca przez dyszę: dziecięce wybryki czy może niesprawne urządzenie.
- Dziwię się, że w ogóle wszczęto postępowanie w tak błahej sprawie - nie może uwierzyć prof. Zbigniew Cwiąkalski, prawnik, były minister sprawiedliwości.
Śledczy zajęli się sprawą siniaka błyskawicznie po zgłoszeniu doniesienia przez rodziców chłopca. Najpierw zamknęli jacuzzi, potem skrupulatnie sprawdzali, jak działa urządzenie i czy rura zasysająca jest sprawna. Powoływali biegłych, zlecali za pieniądze podatników ekspertyzy.
- Musieliśmy przecież sprawdzić, czy urządzenie było sprawne - tłumaczy Bogusława Marcinkowska, rzecznik prokuratury okręgowej. - Dlatego powołaliśmy biegłych z zakresu urządzeń sanitarnych. Przygotowanie opinii trwało kilka miesięcy - stwierdziła.
W końcu jednak śledczy umorzyli postępowanie i ustalili, że jacuzzi było sprawne, ratownicy zachowali się w porządku, a "malinka" jest wynikiem niewłaściwego zachowania się dziecka. Przez cały ten czas miłośnicy kąpieli w bąbelkach byli odsyłani z basenu z kwitkiem.
Prof. Ćwiąkalski nie ma wątpliwości, że prokuratura zmarnowała pieniądze i czas na to śledztwo. - Ludzie dość często idą do prokuratury z bzdurnymi sprawami - zauważa. - Nie oznacza to, że każdą trzeba się zająć. Zadaniem prokuratury jest ocenić powagę zdarzenia, a nie poświęcać błahej sprawie tyle miesięcy. Wydawali państwowe pieniądze na kosztowne ekspertyzy, gdy na oko widać, że siniak był efektem zabawy - mówi profesor.
A wcale tak nie musiało być. Jak zauważa Ćwiąkalski na rozeznanie sprawy śledczy mieli 30 dni. A to jego zdaniem, wystarczająco, by określić, jaki jest stopień szkodliwości społecznej tego wydarzenia i czy są w nim jakieś znamiona przestępstwa. - Czy naprawdę nie mieli poważniejszych spraw? - zastanawia się.
Gdyby podjęli taką decyzję, jacuzzi w ośrodku sportowo-rekreacyjnym "Kurdwanów Nowy" mogłoby służyć mieszkańcom osiedli już parę miesięcy temu. A tak było zamknięte aż do w środy, choć postępowanie w sprawie "malinki" zostało umorzone już miesiąc temu - 16 marca b.r.
Dlaczego nikt nie poinformował dyrekcji wcześniej o zamknięciu postępowania? Bogusława Marcinkowska przyznaje, że to interwencja "Gazety Krakowskiej" przyspieszyła decyzję. - Ale prokuratorzy, mimo że mają bardzo dużo spraw, naprawdę starają się nie zwlekać. - Jutro, czy za kilka dni, i tak pewno by dotarła - zapewnia rzeczniczka.
Przeczytaj więcej na stronie internetowej "Polski Gazety Krakowskiej"
NaSygnale.pl: Halo, policja?! Zabił mnie brat