Historyk sztuki zabił siekierą żonę, ciało zakopał w ogródku
Na karę 10 lat pozbawienia wolności skazał krakowski sąd 38-letniego historyka sztuki Macieja P. za zabójstwo żony, obywatelki Indii. Sąd uznał, że wina oskarżonego nie budzi wątpliwości, a wyrok jest adekwatny do stopnia jego winy.
Do zabójstwa doszło w maju 2008 roku w niewielkiej miejscowości koło Wieliczki (woj. małopolskie). Podczas małżeńskiej kłótni mężczyzna kilkakrotnie uderzył żonę siekierą w głowę. Później zakopał jej ciało w przydomowym ogródku.
Po zabójstwie Maciej P. próbował upozorować zaginięcie małżonki: spalił jej dokumenty i karty płatnicze, a następnie zgłosił jej zaginięcie. W trakcie przeszukania ich domu policjanci w wielu miejscach odnaleźli brunatne plamy, których pochodzenia gospodarz nie potrafił wytłumaczyć. W końcu przyznał się do zabicia żony i wskazał miejsce ukrycia ciała.
W złożonych wyjaśnieniach oskarżony tłumaczył, że feralnego dnia doszło do kolejnej kłótni między małżonkami. Żona go wyzywała, a on wyszedł na zewnątrz, aby się uspokoić. Po powrocie do domu wyzwiska się powtórzyły, wtedy "coś w niego wstąpiło", chwycił wiszącą na ścianie siekierę i zadał żonie kilka ciosów w głowę. Potem zakopał ciało i zacierał ślady zbrodni.
O nieporozumieniach w rodzinie wiedziała rodzina kobiety. Dwa dni po zabójstwie do Polski przyleciała jej siostra. Dla niej Maciej P. wymyślił wersję o zaginięciu żony. O pomoc w poszukiwaniu obywatelki Indii zwróciło się wtedy do policji przedstawicielstwo dyplomatyczne tego kraju.
Oskarżony jest z wykształcenia historykiem sztuki, który około 10 lat temu wyjechał z Polski. Najpierw był we Francji, potem w USA, gdzie poznał swoją żonę, następnie oboje przenieśli się do Anglii. W 2008 roku wraz z kilkuletnią córką przyjechali do Polski i zamieszkali w drewnianym domku koło Wieliczki. Mężczyzna próbował utrzymywać rodzinę z prac dorywczych.
Przed sądem oskarżony przyznał się do winy i podtrzymał wyjaśnienia ze śledztwa, że podłożem jego działania były nieporozumienia rodzinne. Wraz z obrońcą podnosił, że działał w warunkach "silnego wzburzenia, usprawiedliwionego okolicznościami", co mogło wpłynąć na łagodniejszy wyrok, ale sąd nie podzielił tego stanowiska.
W ślad za biegłymi sąd przyjął jednak, że oskarżony w momencie czynu działał w warunkach ograniczonej poczytalności, tj. nie rozumiał znaczenia swojego postępowania i nie mógł nim pokierować.
Wyrok nie jest prawomocny.