Kraków: śmierć studenta w akademiku. Nowe fakty
W niedzielę portier akademika "Fafik" w Krakowie znalazł ciało 21-letniego studenta. Mężczyzna miał na głowie reklamówkę.
21-latek mial jechać do rodziny na święta. Gdy nie pojawił się w domu, rodzina zaczęła się niepokoić. 21-latek nie odbierał telefonu, nie dawał znaku życia. Bliscy poprosili więc portiera akademika, by sprawdził czy 21-latek jest w pokoju. Ten spełnił ich prośbę. Niestety, znalazł w pokoju leżące na podłodze zwłoki chłopaka.
Policjanci wykluczają udział osób trzecich w jego śmierci, mówiąc wprost: uważają, że chłopak popełnił samobójstwo.
W sieci pojawiła się jednak fala spekulacji dotycząca przyczyn jego zgonu. Ma ona związek z pochodzącym z Ukrainy współlokatorem 21-latka, a także ujawnionymi relacjami świadków. Twierdzili oni, że zmarły miał reklamówkę na głowie i związane ręce.
Sebastian Gleń, rzecznik policji, postanowił rozwiać spekulacje i wątpliwości. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” podkreślił, że było to samobójstwo.
- Wszystko na to w każdym razie wskazuje. Ale oczywiście z Ukraińcem rozmawialiśmy już przez telefon. Poinformował nas, że wyjechał około godz. 6 rano. Ale potwierdził, że jego współlokator był w złym stanie psychicznym - powiedział "GW" Gleń.
Z nieoficjalnych informacji "GW" wynika, że chłopak cierpiał na depresję, nie przyjmował jednak żadnych leków.
A kwestia związanych rąk? Zdaniem Glenia taki zabieg jest wykonalny. - Najpierw student zawiązać sobie mógł reklamówkę na głowę, a potem na rękach założyć pętlę samozaciskową, którą dodatkowo obciążył - tłumaczy rzecznik policji.
Sprawę ostatecznie wyjaśni sekcja zwłok i prowadzone przez prokuraturę śledztwo.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"