Koziński: "Kryształowy" Banaś, czyli kłopoty PiS
"Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa" - powtarzał dziś w Sejmie prezes NIK Marian Banaś, odnosząc się do zarzutów w sprawie kamienicy, sprezentowanej mu przez żołnierza AK. Kłopot w tym, że zwykli Polacy nie dostają w prezencie piętrowych budynków. Takie rzeczy tylko na filmach.
"W Krakowie istnieje wiele hoteli wynajmujących pokoje na godziny, aby odpocząć po podróży albo przygotować się do konferencji" – to zdanie z oświadczenia Mariana Banasia, które wygłosił na zakończenie posiedzenia sejmowej komisji ds. kontroli państwowej już niedługo zacznie żyć własnym życiem. Stanie się skrzydlatym słówkiem, podobnie jak inny, sejmowy bon mot sprzed kilku dni: "trzeba anulować, bo przegramy".
Wpadające w ucho powiedzonka to na razie główny dorobek parlamentu obecnej kadencji. Coraz wyraźniej jednak widać trajektorię, po której poruszać się będzie życie polityczne w tej kadencji.
Tuż na samym jej początku, w swoim sejmowym expose Mateusz Morawiecki zapowiedział doktrynę normalności.
Tymczasem takie sprawy jak ta związana z prezesem NiK Marianem Banasiem (i jego z kamienicą) to dziś główne przeszkody w realizacji zapowiedzi premiera.
Pudrowanie rys na szkle
Uwaga na marginesie. Zachowanie opozycji podczas przesłuchania było irytujące. Koalicja Obywatelska zdaje się nie odpuszczać, przy jakiejkolwiek okazji, retoryki totalnej krytyki działań PiS. Tej samej retoryki, którą prezentowała w poprzedniej kadencji.
Przysłuchując się pytaniom, jakie podczas środowych obrad komisji do prezesa i wiceprezesów NIK kierowali m.in. Sławomir Nitras, Marcin Kierwiński, czy Michał Szczerba, słychać, że ten sposób grillowania rywali wszedł posłom w DNA.
Nawet w sytuacjach, gdy wystarczy najprostsze pytanie, posłowie KO za każdym razem wygłaszali epickie tyrady, jakby wychodzili z założenia, że uda im się słowami wgnieść Banasia w fotel.
Zamiast dać wybrzmieć faktom, wszystko sprowadzili do ostrej osi polaryzacyjnej PO-PiS. Osi, po której poruszanie się PiS opanowało do perfekcji. Dzięki temu Prawo i Sprawiedliwość wygrało kolejne wybory z Platformą po 2015 roku.
Tymczasem kwestia kamienicy Mariana Banasia jest bulwersująca na poziomie elementarnym. Bo sama tylko sytuacja, w której wiadomo, że w kamienicy posiadanej przez prezesa Najwyższej Izby Kontroli urzędowali sutenerzy, stawia go w fatalnym świetle.
Nawet przyjmując za dobrą monetę wszystkie tłumaczenia "kryształowego", jak o nim mówiono na początku, Banasia, nawet jeśli uznamy, że nie doszło do żadnego nadużycia prawa, to w kategoriach etycznych, tak czy siak, mamy do czynienia z sytuacją trudna do zaakceptowania.
"Kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo"
Na pewno Marian Banaś też to czuje. Dlatego zapewne (mimo że nie musiał) przygotował specjalne oświadczenie, w którym przedstawił swoją wersję zdarzeń dotyczących kamienicy, zapowiadając jednocześnie pozwy przeciwko wszystkim, którzy mówią coś innego. "Kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo" – podkreślał.
Jeśli jednak prezes NiK myśli, że to sprawę zakończy, to się grubo myli. Bo nawet jeżeli od strony prawnej jest wszystko w porządku, to rysy na krysztale są zbyt grube, żeby je przypudrować. Ta sprawa będzie się ciągnąć jeszcze bardzo długo.
Wygłaszając swoje oświadczenie, Banaś zasugerował, że został wciągnięty w pułapkę przez stację TVN. Bo przecież wcale nie zamierzał podzielić kamienicy na pokoje na godziny.
Jeśli uda mu się ten zamiar (a właściwie brak zamiaru) dowieść przed sądem, to obecny szef NIK ma szansę wyjść ze sprawy czysty. Ale jeśli nawet tak, to dopiero za kilka lat. Wcześniej sprawa będzie na ciążyć i na nim i na urzędzie, który sprawuje.
Będzie też ciążyć całemu obozowi politycznemu, z którego Banaś się wywodzi.
Prezenty i sutenerzy
I znów warto wrócić do zadeklarowanej przez PiS "normalności" na kolejne miesiące i lata. Sprawa Banasia, niestety, z normalnością nie ma wiele wspólnego.
Trudno mówić o jakiejkolwiek normie, gdy się słyszy opowieści o kamienicy od byłego żołnierza Armii Krajowej, którą następnie wynajmują sutenerzy. Takie historie może i się zdarzają. Ale w filmach.
Normalni, zwykli Polacy nie dostają w prezencie piętrowych budynków. Sami muszą sobie zapewnić mieszkanie, najczęściej na kredyt.
Dlatego ta sytuacja jest problemem dla PiS. I wcale nie może dziwić, że Mateusz Morawiecki odsuwa od siebie czytanie raportu CBA w sprawie Banasia, jego finansów i działań.
W dodatku nie widać dla PiS dobrego wyjścia z tych kłopotów.
Przeciwnie, podczas zapowiedzianego przesłuchania Mariana Banasia przed komisją w Senacie 10 grudnia może być dużo goręcej niż dziś w Sejmie.