Kowalski i Bąkiewicz weszli do szkoły. "Dyrektor uciekła w 30 sekund"
- Cała relacja Grzegorza Pietruczuka jest wyssana z palca - twierdzi poseł Janusz Kowalski. To jego odpowiedź na wpis burmistrza warszawskich Bielan, który napisał, że Kowalski wraz z Bąkiewiczem i telewizją wPolsce24 wtargnęli do warszawskiej podstawówki.
"Dawno nie byłem tak oburzony. Poseł Janusz Kowalski i Robert Bąkiewicz, wraz z towarzyszącym im zespołem telewizji wPolsce24 wdarli się wczoraj na teren Szkoły Podstawowej nr 209, gdzie zastraszyli panią dyrektor i zespół placówki" - brzmi wpis, który pojawił się na profilu burmistrza warszawskich Bielan Grzegorza Pietruczuka.
W poście czytamy, "że mimo wyraźnego polecenia opuszczenia terenu szkoły dokonali oni (Kowalski, Bąkiewicz i telewizja wPolsce24) zajęcia gabinetu pani dyrektor", a "personel czuł się zagrożony przez ich obecność i słowa".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ile mieszkań mają posłowie? Emocje w Sejmie o podatek katastralny
Poseł Janusz Kowalski w relacji, którą przekazał Wirtualnej Polsce, twierdzi, że interwencja wyglądała zupełnie inaczej, niż opisał ją Pietruczuk.
- Dostaliśmy sygnał od rodziców, że dyrektor chce ściągać godła. Jest nagranie, w którym dyrektor szkoły nr 209 przyznaje dziennikarzowi, że chce zdejmować polskie godła z sal lekcyjnych. Za to powinna podać się do dymisji - stwierdził poseł.
"Wszystko odbywało się kulturalnie"
Zdaniem Kowalskiego, informacja od rodzica spowodowała, że chciał wyjaśnić sprawę i udał się do szkoły, by porozmawiać o tym z dyrekcją placówki.
- Wszystko odbywało się spokojnie i kulturalnie. Weszliśmy porozmawiać, ale pani dyrektor uciekła w ciągu 30 sekund. Wszystko, co burmistrz napisał, jest nieprawdziwe. Nie było nagrywania dzieci. To jest placówka publiczna i chcieliśmy zadać pytanie o ściąganie godła, bo taki mamy obowiązek. To jest pierwszy taki przypadek w III RP. Nie tylko w Warszawie zdejmują krzyże, ale i polskie godło - przekazał nam poseł.
- Weszliśmy do pani dyrektor, zadaliśmy jej pytanie. Powiedziałem, że jestem posłem, że chcę przeprowadzić interwencję, a ona uciekła. My tak samo wyszliśmy z gabinetu i pojechaliśmy do burmistrza, ale go nie było - przedstawił swoją wersję parlamentarzysta.
- Chcieliśmy wyjaśnić sprawę, bo naprawdę nigdy nie było takiego przypadku w historii, żeby ktokolwiek z nakazywał zdejmowanie godła. Burmistrza nie było wtedy szkole, wszystko, co napisał to fake news - podsumował.
W serwisie X pojawiła się również relacja Szymona Szeredy z telewizji wPolsce24.
"Dyrektor przyznała w rozmowie, że rzeczywiście takie działanie było w planie, co miało być uzasadnione faktem, że godło miało rzekomo stanowić podpowiedź dla zdających [...] Nikt nie prosił o opuszczenie szkoły! Wicedyrektor wręcz kilkukrotnie zapraszała i nakłaniała do poczekania w gabinecie dyrekcji, mówiąc, że Burmistrz przyjedzie na miejsce by porozmawiać" - czytamy.
Czytaj też: