Koronawirus. Dodatek dla medyków walczących z COVID-19. "Nie znam nikogo, kto go dostał"
Medycy walczący z pandemią mają otrzymać aż stuprocentowy dodatek do swojej pensji. Pieniędzy jednak wielu wciąż nie dostało, choć miały być one wypłacane już po 10 grudnia. Tymczasem NFZ zapewnia WP, że na wypłatę dodatków przekazało już ponad 200 mln zł.
- Dodatku na razie nie dostałem. Co więcej, nie znam nikogo z personelu medycznego, kto te dodatkowe pieniądze za walkę z pandemią otrzymał. W zasadzie czekamy wszyscy na te środki - wyznaje nam Wojciech Skotnicki, ratownik medyczny ze Szczecina.
Mowa o dodatku dla tych medyków, których nie obejmuje specjalna ustawa. Przypomnijmy - po burzliwych dyskusjach ten akt prawny zakłada ostatecznie przyznanie dodatkowego wynagrodzenia nie wszystkim, a tylko tym medykom, którzy pracują w jednostkach wyznaczonych przez wojewodów, albo są przez nich skierowani do pracy.
Pozostały personel medyczny walczący z COVID-19 swój dodatek ma otrzymać na podstawie polecenia ministra zdrowia. Zobowiązuje ono prezesa NFZ do przyznania dodatkowego wynagrodzenia wspomnianym wcześniej ratownikom medycznym oraz diagnostom laboratoryjnym, personelowi SOR i izb przyjęć.
Szczepionka na COVID. Co zrobi Andrzej Duda? Andrzej Zybertowicz odpowiada
Dodatek dla niemal wszystkich? "Szumne zapowiedzi"
Piotr Pisula, przewodniczący Porozumienia Rezydentów, mówi Wirtualnej Polsce: - Pierwsze dodatki z NFZ dla medyków walczących z pandemią zostały ogłoszone wiosną. Wówczas były one w wysokości 50 proc. wynagrodzenia. Szumne zapowiedzi medialne okazały się kłamstwem, bo mało kto te pieniądze zobaczył.
- Dziś mamy podobną sytuację. Póki co, to tylko zapewnienia - ocenia lekarz. I przyznaje: - Jest połowa grudnia, a Porozumienie Rezydentów otrzymuje coraz częstsze sygnały: u nas na razie tych pieniędzy nie ma.
- Niestety, kiedy wdraża się takie rozwiązania na szybko, i to na podstawie polecenia, a nie przepisów prawa, taki jest efekt. Była możliwość zagwarantowania dodatków mocą ustawy, dla całego personelu medycznego, który walczy z koronawirusem. Ostatecznie rząd się z tego wycofał - oczywiście po ogłoszeniu sukcesu w mediach. A ustawa przyznaje dodatki tylko medykom oddelegowanym przez wojewodów do zwalczania epidemii - stwierdza Pisula.
Co ciekawe, najprawdopodobniej z dodatkiem wynikającym właśnie z ustawy nie ma żadnych problemów. - To pokazuje różnicę między wiarygodnością polecenia a ustawy. Należy w tym miejscu jasno podkreślić, że tych medyków delegowanych jest mniej, niż tych, którym przysługuje dodatek na podstawie polecenia od ministra zdrowia dla prezesa NFZ - mówi nam przewodniczący Porozumienia Rezydentów.
Rola dyrektorów. I ogromna odpowiedzialność
- O ile mi wiadomo, dyrektorzy szpitali mieli przygotować listy osób, którym dodatki przysługują, a później przesłać je do NFZ. Po drodze spotykamy oczywiście szereg problemów, nie wszyscy dyrektorzy przekazali już odpowiednie dokumenty - dodaje Piotr Pisuła.
- Zgłaszają się do nas osoby z placówek, w których niektórzy pracownicy medyczni nie zostali wykazani w prawidłowy sposób w tych listach, albo są wykazywani z mniejszą liczbą godzin, niż faktyczna, która jest podstawą obliczenia dodatku. W części szpitali pracownicy administracji informują, że odpowiednie dokumenty zostały już przekazane do NFZ, ale nie ma jeszcze odpowiedzi. Słowem - nic nie wiadomo. Jeden wielki bałagan - mówi jeszcze przewodniczący Porozumienia Rezydentów.
Spytaliśmy o kwestie dodatków dyrektora SP ZOZ w Radziejowie. To szpital I i II poziomu zabezpieczenia covidowego.
Sebastian Jankiewicz wyjaśnia nam, że faktycznie jako dyrektor wysyła do NFZ listę zawierającą informacje, ile tych dodatków covidowych potrzebuje. - Część wniosków już złożyłem, część jeszcze nie. Mam bowiem dwa dylematy - przyznaje.
Wyjaśnia: - Są dodatki dla ratowników medycznych z zespołów ratownictwa medycznego, ale nie dla tych, którzy wykonują transport międzyszpitalny. A w samym listopadzie moje dwie karetki wykonały 101 transportów pacjentów z COVID-19. I im się nie należy? - pyta retorycznie Sebastian Jankiewicz.
- Drugi dylemat to diagności. W moim szpitalu nie ma laboratorium do wykonywania testów w kierunku koronawirusa, ale moi diagności robią wymazy i pracują z materiałem zakaźnym od pacjentów zakażonych koronawirusem. I oni też dodatku nie dostaną? - dodaje dyrektor szpitala.
- Z przodu głowy mam myśl: należy im się bez dwóch zdań. A z tylu głowy boję się, że będą jakieś konsekwencje. Jakie? Na przykład NFZ po kontroli stwierdzi, że dodatki były bezpodstawne i je odbierze. I wtedy co, ja, jako dyrektor, będę musiał zapełnić tę lukę z budżetu placówki? To jest nierealne - mówi Wirtualnej Polsce Jankiewicz.
Przyznaje też: - Cieszę się, że medycy dostaną dodatki. Tylko dlaczego ja mam decydować, kto je otrzyma? Powinni dostać je wszyscy, ale wciąż są tacy, którzy z tego schematu są wyłączeni.
Kiedy dodatek? "Może postarają się przed świętami"
Kluczowe pytanie brzmi: kiedy właściwie te dodatki wszyscy medycy zobaczą? Ratownik medyczny, z którym rozmawiamy, mówi: - Przekazano nam tylko ogólnie, że postarają się wypłacić pieniądze przed świętami.
Spytaliśmy Narodowy Fundusz Zdrowia o dodatki wypłacane medykom. Rzecznik prasowa Sylwia Wądrzyk przekazała nam, że 237 placówek dostarczyło do oddziałów wojewódzkich NFZ komplet dokumentów niezbędnych do przekazania do szpitali środków na dodatkowe wynagrodzenia dla pracowników medycznych. - Na wypłatę dodatku do tych placówek przekazano już ponad 200 mln zł - informuje Wądrzyk.
Rzeczniczka NFZ podkreśla: - Środki przekazywane są na rachunek szpitala w terminie trzech dni roboczych od dnia otrzymania przez dyrektora oddziału wojewódzkiego NFZ kompletu dokumentów. Czas potrzebny na wypłatę dodatkowego wynagrodzenia zależy w największym stopniu od jakości i kompletności danych otrzymanych przez Fundusz z placówek medycznych.