Komorowski: nie robiłbym problemu z przyznania nagrody Dornowi
Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO) powiedział, że nie robiłby problemu z przyznania nagrody byłemu marszałkowi Ludwikowi Dornowi (PiS). Sam wiem, że to nie jest lekki chleb - przyznał Komorowski.
22.01.2008 | aktual.: 22.01.2008 13:36
To reakcja na pytanie o publikację we wtorkowym "Super Expressie", który napisał, że Dorn jako marszałek Sejmu - przez pół roku pełnienia tej funkcji - przyznał sobie i swoim zastępcom 110 866 zł na nagrody.
"SE" przypomina, że Dorn był marszałkiem od kwietnia do listopada ubiegłego roku i w tym okresie odbyło się jedynie 8 posiedzeń (ze względu na przerwę wakacyjną i skrócenie kadencji).
Według danych "SE, sam Dorn otrzymał nagrodę w wysokości 15 090 zł, największe nagrody dostali wicemarszałkowie Janusz Dobrosz (LPR) i Genowefa Wiśniowska (Samoobrona) - po 18 127 zł. Premię w wysokości 6858 zł otrzymał także w tym okresie Marek Jurek, choć nie był już marszałkiem Sejmu. "SE" informuje, że wcześniej, przez półtora roku, gdy marszałkiem był Jurek, jemu samemu i jego zastępcom wypłacono w postaci premii 100 569 zł.
Nagrody w każdym zakładzie pracy są rzeczą normalną i chciałem poinformować, że do tej pory ta sprawa nie była przedmiotem żadnych rozgrywek politycznych - oświadczył Komorowski na briefingu przed rozpoczęciem posiedzenia Sejmu.
Jak dodał, zasady bywały na ogół takie, że nigdy marszałek sam sobie nagrody nie przyznawał. To najczęściej jest robione w ten sposób, że któryś z wicemarszałków podpisuje odpowiedni dokument. To jest dobry zwyczaj, pozwalający również na utrzymanie pewnej kontroli. Czasami bywało to tak, że to podpisywał właśnie marszałek z przeciwległego jakby obozu politycznego albo szef Kancelarii Sejmu - mówił Komorowski.
Jednocześnie przyznał, że jest zawsze problem z przyznawaniem nagród przy skróconych, niepełnych kadencjach, ale - jak zaznaczył - nie dotyczy to tylko marszałka i wicemarszałków Sejmu, ale także wielu ministrów czy urzędników państwowych.
Marszałek powiedział, że on przyjął zasadę w odniesieniu do osób, które były wicemarszałkami, że pewna "zaniżona nagroda", została przyznana, a w odniesieniu do tych, którzy pełniły tę funkcję bardzo krótko, nagroda była zdecydowanie mniejsza.
Uważam, że to jest jakaś próba znalezienia równowagi, między naturalnym oczekiwaniem wszystkich, także pracowników, nie tylko wicemarszałków, a tym, że mamy do czynienia ze skróconą kadencją - ocenił Komorowski.