Komentarz Internauty: Co myślą oni?
Dla nas, obserwatorów ta afera może wydawać się zabawna, głupia, żenująca, ciekawa lub w ogóle nam obojętna. Możemy obserwować z zaciekawieniem poczynania komisji, bądź też nie interesować się tym wcale, lub wręcz uważać, że to wszystko nie ma sensu. Możemy przyjąć takie stanowisko wobec tej sprawy – jakie nam odpowiada. My tak ,ale co czują oni - główni aktorzy tego przedstawienia?
05.03.2003 | aktual.: 07.03.2003 19:37
Co czują członkowie Wielkiej Komisji? Czy wstając rano spoglądają w lustro i mają przed oczami salę kolumnową? Czy nie mają już dość, że gdzie by się nie ruszyli, tam pytani są o sprawę Rywina? Czy kiedy siedzą już zgromadzeni by przesłuchiwać kolejnego świadka w sprawie i kiedy ich koledzy zadają pytania, myślą wtedy o tym, a może w ogóle nie słuchają tego co jest mówione? Czasem można by odnieść takie wrażenie, gdyż pytania często się powtarzają.
Co czują przesłuchiwani? Jak czują się ludzie, którzy kilkanaście razy pytani są o to samo, którzy muszą przywoływać wydarzenia mające miejsce kilka miesięcy temu? Oczywiście Lew Rywin wyszedł z tego cało. Poprawnie po polsku, nie “po rywinowemu” odmawiał odpowiedzi na pytania, do tego wszystko co miał do powiedzenia, przekazywał przez swoich pełnomocników. Najwięcej wycierpiał chyba Adam Michnik, którego przesłuchania trwały najdłużej. Sprawiał wrażenie człowieka zmęczonego tym wszystkim. Wanda Rapaczyńska potraktowała przesłuchania chyba jak jeden z obowiązków, jaki musiała wykonać. Wiceszef Agory, Piotr Niemczycki przez całe przesłuchanie zachował stoicki spokój, tylko czasem w jego oczach widać było zdenerwowanie z powodu powtarzających się pytań, lub jakby błagalne spojrzenie mówiące “za jakie grzechy tu siedzę? na prawdę muszę odpowiadać?”. Wiceredaktor Łuczywo natomiast prowadziła niezwykle ożywioną rozmowę, ale sprawiała wrażenie spiętej, może nawet zdenerwowanej.
A co czuje sam Lew Rywin? Jak czuje się człowiek, którego nazwisko zna cała Polska, którego nazwisko codziennie pojawia się w prasie i telewizji? Jak czuje się Lew Rywin, który ma świadomość, że za kilka lat w encyklopediach może się pojawić hasło “mówić po rywinowemu”, z definicją “mówić nieskładnie, niepoprawnie, często niezrozumiale dla słuchacza”?
I w końcu jak czują się ci “oni”, stojący za Rywinem? Interesują się dochodzeniami komisji? A może są tak pewni siebie, że nawet nie śledzą tego wszystkiego?
Agnieszka Skarbińska