Kolejna śmierć po interwencji policji we Wrocławiu. "Będzie jak z Igorem"
W nocy z soboty na niedzielę, podczas policyjnej interwencji, zasłabł młody mężczyzna. Zmarł w szpitalu. Z relacji świadka, który widział zajście, wynika, że jeden z policjantów kolanem przyciskał mężczyznę do ziemi.
W nocy z soboty na niedzielę przy ul. Grabiszyńskiej we Wrocławiu młody mężczyzna próbował włamać się do samochodu. Został zatrzymany przez trzech mężczyzn - informuje serwis wyborcza.pl, który dotarł do nagrań z monitoringu i świadków tego zdarzenia.
Po zatrzymaniu niedoszłego złodzieja, mężczyźni wezwali policję.
Z relacji świadka tego zdarzenia, do którego dotarł serwis wyborcza.pl, wynika, że nic nie wskazywało na tragiczny koniec tej historii. Obezwładniony nie był ani bity, ani duszony.
Na miejscu zdarzenia najpierw pojawiła się karetka pogotowia, potem nieoznakowany radiowóz z dwoma nieumundurowanymi policjantami z komisariatu przy ul. Trzemesznej.
Powód pojawienia się karetki wyjaśniła w piątek podczas konferencji prasowej rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Dziewońska. Z jej słów wynika, że policjanci dostali dwa zawiadomienia w tej sprawie. Pierwsze z nich dotyczyło próby kradzieży samochodu, drugie bójki przy ul. Grabiszyńskiej. To właśnie z powodu tego drugiego zgłoszenia na miejsce zadysponowano karetkę pogotowia.
Zatrzymany mężczyzna zasłabł podczas interwencji
Funkcjonariusze próbowali zakuć domniemanego złodzieja samochodów. Jak relacjonuje serwisowi świadek zdarzenia, policjanci przewrócili go na brzuch, wykręcili ręce, jeden przytrzymywał kolanem plecy.
Świadek, młoda kobieta, dwa razy pytała jednego z medyków, czy obezwładniony mężczyzna jest bezpieczny. Medyk miał dwukrotnie odpowiedzieć, że tak.
Chwilę później zatrzymany mężczyzna zasłabł. Do akcji wkroczyli ratownicy. Rozpoczęła się reanimacja. Powiodła się. Mężczyznę załadowano na nosze i karetką odwieziono do szpitala. Niestety, w placówce zmarł.
"Będzie jak z Igorem"
- Ten człowiek przedstawiał zerową wartość dla społeczeństwa, ale módlmy się, żeby wrócił do siebie - miał powiedzieć jeden z policjantów do świadków zdarzenia chwilę po tym, jak odjechała karetka.
Wcześniej, gdy trwała jeszcze reanimacja, jeden z policjantów miał powiedzieć do kolegi: "Będzie jak z Igorem".
Policjant najprawdopodobniej nawiązał w ten sposób do sprawy śmierci Igora Stachowiaka. Mężczyzna zmarł w 2016 roku po tym, jak został zatrzymany przez policjantów i torturowany przez nich na komisariacie przy ul. Trzemesznej.
Śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny prokuratura wszczęła już w niedzielę. Jak wyjaśniła serwisowi wyborcza.pl rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Dziewońska, dotyczy ono nieumyślnego spowodowania śmierci. Śledczy przesłuchali świadków, zabezpieczyli monitoring i przeprowadzili oględziny miejsca zdarzenia.
W piątek podczas konferencji rzeczniczka prokuratury tłumaczyła, że nie wiadomo, co było przyczyną śmierci mężczyzny, którego tożsamości jeszcze nie ustalono. Na pewno nie były nią jednak obrażenia, jakie odniósł podczas zatrzymania. Prokurator zlecił w tej sprawie dodatkowe badania.
Źródło: wyborcza.pl