PolskaKłopotliwe zabójstwo

Kłopotliwe zabójstwo


Dla rządzących Polską komunistów śmierć ks. Jerzego Popiełuszki była niewygodna. Starano się więc bagatelizować jej religijny i historyczny wymiar.

Kłopotliwe zabójstwo
Źródło zdjęć: © PAP

17.10.2011 | aktual.: 17.10.2011 14:59

Kilka dni po oficjalnym komunikacie o porwaniu kapelana „Solidarności”, w drugiej połowie października 1984 r. w Warszawie doszło do pewnego spotkania. Urzędnika Urzędu do Spraw Wyznań Edwarda Kotowskiego (który był na etacie niejawnym w departamencie IV MSW, a w latach 1979–1983 sekretarzem Ambasady PRL w Rzymie) odwiedził prałat Bronisław Piasecki. Niegdyś sekretarz i kapelan zmarłego w 1981 r. kardynała Wyszyńskiego ksiądz Piasecki skierował rozmowę na temat przyczyn uprowadzenia ks. Popiełuszki.

„Wśród nich – wspomina Kotowski – na czołowym miejscu postawił on hipotezę, że porwanie ks. J. Popiełuszki może być wymierzone przeciwko »Solidarności«, a siłą faktu przeciwko kierownictwu państwa. Jest ono według niego prowokacją zorganizowaną przez ludzi aparatu władzy, a jej celem mogło być zaostrzenie sytuacji politycznej w kraju, doprowadzenie do zamieszek i w wyniku tegoż przejęcie władzy przez tak zwany beton partyjny”.

Kotowski po skończonej rozmowie z księdzem Piaseckim zadzwonił do swojego przełożonego – generała Zenona Płatka z departamentu IV MSW i prosił o przysłanie samochodu z kierowcą i odebranie notatki, którą sporządził jako sumienny oficer.

„Po przeczytaniu tej notatki – pisze Kotowski – generał Zenon Płatek natychmiast oddzwonił do mnie i pytał o to, w jakich okolicznościach doszło do tej rozmowy. W tle naszej rozmowy [telefonicznej] słyszałem wyraźnie mocno zdenerwowanego pułkownika Adama Pietruszkę, który domagał się, aby ksiądz Piasecki własnoręcznie napisał doniesienie, bo tylko wówczas może ono być brane pod uwagę, co dla mnie wydało się absurdem i wzbudziło moje podejrzenie, że pułkownik Adam Pietruszka może mieć jakiś związek z tym porwaniem.

Generał Zenon Płatek jakby nie słyszał tego, co wykrzykiwał pułkownik Adam Pietruszka, i po odebraniu ode mnie wyjaśnień zakończył ze mną rozmowę i już nigdy do niej nie nawiązywał”.

Okazuje się, że właśnie takie wytłumaczenie uprowadzenia i zabójstwa księdza Popiełuszki zaczęła lansować wkrótce komunistyczna władza (nawiasem mówiąc: jej przedstawiciele – wśród nich m.in. generał Kiszczak – robią to do dziś).

Początek

Na wiele dni przed oficjalnym komunikatem o wyłowieniu zwłok księdza Popiełuszki z Wisły koło Włocławka w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu rozpoczęło się wielodniowe czuwanie. Świątynia była od pewnego momentu otwarta dzień i noc. Na plebanii działało Biuro Prasowe, które wydawało specjalne biuletyny i organizowało konferencje dla dziennikarzy. Ktoś przynosił kanapki, ktoś inny herbatę.

W powstających wówczas raportach oficerów Służby Bezpieczeństwa można było wyczytać, ilu ludzi modliło się w kościele i obok niego, jacy księża odprawiali msze święte i o czym mówiono w tłumie. Kazania wygłaszane w tamtych szczególnych dniach bezpieka skrupulatnie nagrywała.

Kiedy 30 października 1984 r. oficjalnie ogłoszono znalezienie zwłok księdza, cała ulica Krasińskiego zapłonęła od zniczy. Jak wspomina Anna Szaniawska, ludzie płakali i modlili się. Tego się nie zapomni i ktoś, kto to przeżywał, nie jest w stanie mówić o tym spokojnie nawet po tylu latach.

To w tamtych dniach narodził się kult męczennika. Z jednej strony policyjny parasol nad nieprzewidywalnym tłumem (gdzieś w tle śledztwo i aresztowania w MSW), a z drugiej – przygotowania do pogrzebu.

Pierwotnie grób męczennika miał być usytuowany na Powązkach. Planowano też pogrzeb w rodzinnej parafii księdza Jerzego w Suchowoli (koło Białegostoku). Dopiero interwencje rodziny i przyjaciół (a także proboszcza parafii św. Stanisława Kostki – księdza Boguckiego) sprawiły, że kardynał Józef Glemp wydał zgodę na złożenie zwłok do grobu obok kościoła, w którym pracował ksiądz Jerzy.

Do stolicy ściągnięto kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy z ramienia MSW mieli ochraniać „imprezę”. Oczekiwano „wybuchu społecznego niezadowolenia”, „awantur na ulicach” i demonstracji.

Władza bała się, ale i nie wiedziała, w jaki sposób mówić o pogrzebie. Na dzień przed uroczystością w oficjalnej prasie nie pojawiły się żadne informacje na ten temat. Dopiero w wieczornym „Dzienniku Telewizyjnym” – jak pisze Jerzy Dobrowolski – „na dalekim miejscu w hierarchii ważności, daleko po pierwszym sekretarzu, po plenum KW w Gorzowie, czy gdzieś tam, po jabłkach, surówkach, Jemenie, traktorach (…) pan spiker powiedział: – Jak się dowiadujemy, pogrzeb księdza Popiełuszki odbędzie się jutro w Warszawie”.

„Poboczne skutki śmierci”

Znakomitym źródłem wiedzy o nastrojach w Watykanie i polskim Kościele po pogrzebie księdza Popiełuszki są dokumenty departamentu I MSW, przede wszystkim raporty sporządzane przez oficerów na podstawie informacji otrzymywanych od agentów i informatorów. Głównie (i niestety) w sutannach.

Najciekawsze z nich dotyczą beatyfikacji męczennika.

Tydzień po pogrzebie jeden z oficerów uspokaja, że episkopat nie przewiduje „rozwijania tzw. pobocznych skutków śmierci ks. P., np. jego kanonizacji [tak w oryginale – P.L.]. Kościół jest zainteresowany wyciszeniem całej sprawy i uspokojeniem nastrojów społecznych. Nie wyklucza to jednak nacisków na władze zmierzających do wyjaśnienia całokształtu okoliczności śmierci P. Episkopat prowadzi odrębne śledztwo w tej sprawie. Jego rezultaty nie będą jednak publikowane”.

Według arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego „naciski opozycji na beatyfikację mogą tylko skomplikować sprawę, gdyby ona była podejmowana w odległej przyszłości. Wówczas trudno byłoby oddzielić rację wiary od racji politycznych, co właśnie skomplikowałoby sprawę”.

Dla wywiadu PRL temat beatyfikacji zamordowanego kapłana stał się niezwykle istotny w niespełna dwa lata po jego śmierci – i na kilka miesięcy przed planowaną trzecią pielgrzymką Jana Pawła II do Polski.

Według zachowanych raportów doradcy papieża uspokajał on, że „w programie pobytu Jana Pawła II w Polsce nie należy spodziewać się żadnych działań z jego strony, mogących wywołać sensacje o charakterze politycznym”.

I dalej: „Oprócz wizyty na grobie ks. J. Popiełuszki papież nie zamierza podejmować jakichkolwiek działań dających pretekst dla podjęcia starań o jego beatyfikację”.

Przebaczyć mordercom

Jeszcze w lutym 1987 r. generał brygady Zdzisław Sarewicz w „informacji sygnalizacyjnej”, która według rozdzielnika trafiła na biurka m.in. generałów: Kiszczaka i Jaruzelskiego, wspomina o niedawnym spotkaniu Jana Pawła II z matką tureckiego zamachowca Aliego Agčy, który strzelał do papieża 13 maja 1981 r.

„Spotkanie to – pisał generał i szef wywiadu cywilnego – zaaranżowane miało być pod kątem odwiedzenia przez Jana Pawła II grobu ks. J. Popiełuszki podczas czerwcowej wizyty w Polsce.

Papież Jan Paweł II rzekomo chciałby, aby wydarzenie to stanowiło wskazówkę dla Kościoła polskiego lub rodziny ks. Popiełuszki w celu dokonania podobnego gestu wobec jego zabójców [z MSW].

Papież chciałby w ten sposób rzekomo wpłynąć na złagodzenie napięcia i emocji, które mogłaby wywołać jego wizyta na grobie ks. Popiełuszki. Uważa, że ten fragment wizyty powinien współgrać z ogólną jej koncepcją, która ma akcentować przebaczenie, pojednanie i dialog.

Przebaczenie ks. Popiełuszki swym zabójcom dane w jego imieniu przez rodzinę lub Kościół, biorąc pod uwagę jego postawę życiową, mogłoby być w perspektywie elementem ułatwiającym ewentualną jego beatyfikację, na czym zależy władzom kościelnym w Polsce”.

Prawdopodobnie dało to początek „pomysłowi” dalszego zmniejszenia kar dla skazanych w „procesie toruńskim” czterech oficerów MSW, co stało się już po wizycie papieża.

Pierwsza amnestia nastąpiła dwa lata po śmierci księdza.

10 lipca 1986 r. generał Czesław Kiszczak spotkał się w budynku MSW w Warszawie z przedstawicielami Kościoła: arcybiskupem Bronisławem Dąbrowskim i księdzem Alojzym Orszulikiem. Rozmowa dotyczyła między innymi amnestii zapowiedzianej na X Zjeździe PZPR.

Gra ułaskawieniami

W rozmowie pojawił się temat zwolnienia skazanych za spowodowanie śmierci sierżanta Zdzisława Karosa – jednej z najgłośniejszych spraw stanu wojennego. 18 lutego 1982 r. (podczas próby rozbrojenia) w warszawskim tramwaju młody chłopak postrzelił milicjanta, który kilka dni później zmarł. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego wydał surowe wyroki. Na 25 lat więzienia skazano chłopaka, który postrzelił milicjanta, zaś ksiądz Sylwester Zych, który przechowywał broń, z jakiej padł strzał, miał przesiedzieć za kratami sześć lat.

Kiszczak zaproponował ludziom Kościoła swoistą „wymianę” – ułaskawienia dla skazanych za śmierć Karosa w zamian za zmniejszenie kar skazanym w „procesie toruńskim”.

Strona kościelna nie chciała „łączyć sprawy zabójców ks. Popiełuszki ze sprawą zabójców [sierżanta] Karosa, ponieważ wywoła to zły oddźwięk w społeczeństwie. Zabójstwo ks. Popiełuszki było dokonane przez funkcjonariuszy MSW z premedytacją, podczas gdy zabójstwo Karosa dokonało się w szczególnych okolicznościach – początek stanu wojennego – i było raczej przypadkowe”.

„Przyznaję – replikował generał Kiszczak – że sprawa jest nieporównywalna. Gdyby zastosować wobec zabójców ks. Popiełuszki pewien akt łaski, to może władza na tym ucierpieć. Władza zyskała przez to, że udowodniła, iż nie ma nic wspólnego z zabójstwem ks. Popiełuszki. Proces odbył się publicznie, sprawcy mogli się bronić i mówić, co chcieli. Nie należałoby zaprzepaścić tego, co zostało osiągnięte. Sprawa jest delikatna”.

Dwa miesiące później generał Kiszczak rozpoczął jednak starania o przeprowadzenie zamysłu, o którym dyplomatycznie powiadomił stronę kościelną.

Podwójnie zastosowana amnestia wobec skazanych w „procesie toruńskim” była złamaniem PRL-owskiego prawa.

Odwiedziny grobu

Władze obawiały się wizyty papieża przy grobie męczennika. Księdzu prałatowi Boguckiemu postawiono twarde warunki: kościół ma być zamknięty na kilkanaście godzin przed papieską wizytą, na teren przykościelny nie zostaną wpuszczeni dziennikarze, wizyta ma mieć charakter prywatny.

11 czerwca 1987 r. agent o pseudonimie Buran donosił, że „księża pracujący w parafii świętego Stanisława Kostki są ostatnio dziwnie zamknięci w sobie. Nie rozmawiają na temat wizyty papieskiej, tym bardziej nie ujawnili ewentualnych przygotowań do antypaństwowych wystąpień”.

Papież odwiedził grób księdza Popiełuszki w niedzielę 14 czerwca 1987 r. Oficjalnie wizyta ta miała trwać około kwadransa. Przedłużyła się prawie do 40 minut. Papież nie wygłosił przemówienia, ale jego gest – przybycie do grobu męczennika i pełna skupienia modlitwa – zaniepokoiły władze.

W krótkim meldunku, który przekazano do Gabinetu Ministra, czytamy: „Według uzyskanych informacji niektórzy biskupi polscy oraz część duchowieństwa wyraża pogląd, że wg starego obyczaju kościelnego modlitwa papieża przy grobie zmarłego oznacza automatycznie jego beatyfikację.

W tej sytuacji modlitwa przy grobie Popiełuszki będzie dla kleru sygnałem, że papież pragnie beatyfikacji Popiełuszki i uznaje go za męczennika za wiarę”.

I tak się stało.

Piotr Litka

Podczas pisania korzystałem z dokumentów przechowywanych w archiwum IPN, fragmentów książki Petera Rainy „Rozmowy z władzami PRL. Arcybiskup Dąbrowski w służbie Kościoła i narodu”, tom 2 (1982–1989), Warszawa 1995; fragmentów niewydanych „Wspomnień” Edwarda Kotowskiego z lat 1971–1990 ukończonych w roku 2007; fragmentów „Wspomnień moich pamiętników” Jerzego Dobrowolskiego, Łomianki 2009 oraz z własnej książki „Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Dni, które wstrząsnęły Polską”, Kraków 2010.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)