"Kilometrówki" europosła Czarneckiego. Po wyborach straci immunitet?
Jak ustaliła Wirtualna Polska, jeśli europoseł PiS Ryszard Czarnecki dostanie się do Parlamentu Europejskiego, w pierwszej kolejności czeka go procedowanie wniosku o uchylenie immunitetu. Chodzi o sprawę wyłudzenia ponad 200 tysięcy euro z tytułu "kilometrówek".
23 lutego br. Prokuratura Okręgowa w Zamościu sformułowała do Przewodniczącej Parlamentu Europejskiego wniosek o wyrażenie zgody na pociągniecie do odpowiedzialności karnej europosła PiS Ryszarda Czarneckiego. Wniosek formalnie został przekazany przez Prokuraturę Krajową do Brukseli 5 marca.
Polityk ma usłyszeć zarzut dotyczący przedkładania nieprawdziwych oświadczeń co do odbywanych podróży służbowych, w tym przejechanych kilometrów, wskutek czego miał wyłudzić z Parlamentu Europejskiego 203 167 euro tytułem diet i zwrotu kosztów podróży. Sprawę ujawniła "Rzeczpospolita".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wszelkie nienależnie wypłacone kwoty powinny zostać odzyskane"
Z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że wniosek w marcu br. trafił do komisji prawnej Parlamentu Europejskiego.
- Otrzymany wniosek został przesłany do komisji prawnej zgodnie z procedurą. Ze względu na koniec kadencji, do komisji w następnej kadencji będzie należało odebranie oczekujących akt i kontynuowanie procedury. Pierwsze posiedzenia kolejnych komisji zaplanowano na lipiec 2024 r. Wszelkie nienależnie wypłacone kwoty powinny zostać odzyskane – informuje Wirtualną Polskę biuro prasowe Parlamentu Europejskiego.
Dochodzenie w sprawie zwrotu kosztów wyjazdów służbowych europosła PiS najpierw prowadził Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF). Dochodzenie zakończyło się w 2019 r., po zebraniu dowodów złożono zawiadomienie do prokuratury w kraju, który reprezentuje europoseł.
Kontrolerom OLAF i śledczym nie zgadzały się długości pokonywanych przez europosła tras. Czarnecki, choć zgłaszał, że mieszka w Jaśle, faktycznie przebywał w Warszawie. To miało powiększać kilometrówkę o 340 km. Podejrzenia wzbudziły również liczne przejazdy Czarneckiego różnymi samochodami, które nie należały do niego. Po sprawdzeniu okazało się, że właściciele tych aut zaprzeczyli, by pożyczali je posłowi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przykładowo: polityk w rozliczeniu wpisał, że odbywał w 2012 r. podróże fiatem punto cabrio. Tymczasem właściciel pojazdu stwierdził, że samochód 11 lat wcześniej – w roku 2001 – został rozbity na tyle poważnie, że nie nadawał się do jazdy i został... zezłomowany.
Według kontrolerów OLAF poseł zawyżał koszta podróży służbowych i diet niemal przez dekadę, od 2009 do 2018 r. Zastrzeżenia dotyczyły kwoty ok. 100 tys. euro. Z kolei zdaniem prokuratury w Zamościu kwota jest dwa razy wyższa. I dotyczy okresu 2009-2013.
Polscy śledczy uważają, że "w sporządzonych i podpisanych przez siebie dokumentach, podał nieprawdę, co do swojego miejsca zamieszkania w Polsce, wskazując, że miejsce to w kraju pochodzenia znajduje się pod dwoma adresami w Jaśle, w sytuacji, gdy jego faktycznym miejscem zamieszkania w Polsce była Warszawa, a nadto złożył 243 wnioski o zwrot kosztów podróży, w których podał nieprawdę, co do odbywanych podróży służbowych, w tym pojazdów, jakimi miał odbywać podróże i liczby przejechanych kilometrów, wprowadzając odpowiednie służby Parlamentu Europejskiego w błąd".
- Wynikało to z błędów moich asystentów, które naprawiłem. I w tej sprawie, w tych relacjach z Parlamentem Europejskim wszystko jest w porządku. Mówimy o wniosku prokuratury sprzed kilku miesięcy. Sprawa już dawno została wyjaśniona. Wszystkie środki zostały dawno zwrócone. Jestem w porządku, byłem w porządku – mówił na początku maja w TVN24 europoseł Ryszard Czarnecki.
"Wziąłem na klatę błędy asystentów"
Czarnecki od początku przekonywał, że winę za nieprawidłowości w rozliczeniach ponoszą jego asystenci, a on tylko podpisywał "to, co mu przekazywali". W styczniu 2023 roku, w Radiu Plus oświadczył, że zwrócił już nienależnie pobrane pieniądze.
- Tyle, ile Parlament Europejski zażądał, tyle oddałem. 100 tysięcy euro. Wziąłem na klatę błędy swoich asystentów, a także swoje błędy w postaci tego, że zamiast sprawozdania co tydzień podpisywać, to podpisywałem raz na kilka miesięcy. I oczywiście sprawa została załatwiona - mówił. Zdaniem śledczych, sprawa jednak nie została załatwiona.
Pytany przez Wirtualną Polskę europoseł Ryszard Czarnecki zapewnia, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
- To żadna sensacja, że wniosek o uchylenie immunitetu będzie procedowany przez komisję prawną w Parlamencie Europejskim. To formalność, zawsze się tak dzieje z każdym wnioskiem. Cieszę się, że wreszcie sprawa będzie wyjaśniona i rozstrzygnięta, ponieważ od dawna muszę na ten temat się wypowiadać i odpowiadać na pytania. Powtórzę, że nie mam sobie w tej sprawie do zarzucenia – powiedział europoseł Ryszard Czarnecki, który startuje w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego z nr 2 na liście PiS z Wielkopolski.
Z najnowszego oświadczenia majątkowego złożonego w kwietniu br., wynika, że polityk zaoszczędził 306 tys. zł, 220 tys. euro (937 tys. zł) oraz 10 tys. dolarów (ok. 40 tys. zł). Posiada też akcje, które są warte 78 tys. zł. Okazuje się, że w 2019 roku oszczędności europosła wyglądały skromniej. Wtedy posiadał 86 tys. zł, około 1,5 tys. dolarów i 131 tys. euro (558 tys. zł).
Z oświadczenia majątkowego wynika także, że za pracę w europarlamencie Ryszard Czarnecki zarobił w 2023 roku 120 tys. euro brutto, czyli "na rękę" zainkasował ok. 94 tys. euro, co daje ok. 400 tys. zł.
Śledztwo prokuratury w Zamościu prowadzone jest w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa opisanego w artykule 286 par. 1 kodeksu karnego, za którego popełnienie grozi od pół roku do ośmiu lat więzienia.
- Śledztwo nadal pozostaje na biegu i wykonywane są czynności procesowe, w tym w drodze Europejskich Nakazów Dochodzeniowych. Z uwagi na dobro śledztwa prokuratura nie udziela informacji, jakie czynności procesowe w sprawie wykonano. Ryszard Cz. nie był w sprawie przesłuchiwany w charakterze świadka. Przesłuchanie go w charakterze podejrzanego będzie możliwe dopiero po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku o uchylenie immunitetu i ogłoszeniu mu zarzutów - mówi Wirtualnej Polsce prokurator Rafał Kawalec, rzecznik zamojskiej prokuratury.
Sylwester Ruszkiewicz, Tomasz Waleński - dziennikarze Wirtualnej Polski