Kazał ukraść napis z Auschwitz, teraz drży o swoje życie
Anders Hoegstroem, który przebywa w krakowskim areszcie pod zarzutem namawiania do kradzieży napisu z Auschwitz, obawia się o bezpieczeństwo swoje i rodziny w Szwecji. Twierdzi, że dostawał listy, w których grożono mu śmiercią - pisze gazeta "Sydoestran".
Hoegstroem wystąpił do urzędu skarbowego, odpowiedzialnego za prowadzenie ewidencji ludności, z wnioskiem o utajnienie swego adresu w Szwecji. Twierdzi, że jemu i jego rodzinie grożono śmiercią aż 62 razy, a zanim został aresztowany w związku z kradzieżą napisu z Auschwitz, zaatakowano go igłą od strzykawki, przez co ma teraz kłopoty zdrowotne. Hoegstroem obawia się, że nie będzie mógł bezpiecznie wrócić do domu z Polski.
Jak podaje "Sydoestran", urząd skarbowy odmówił Szwedowi utajnienia jego danych adresowych. Hoegstroem zaskarżył decyzję urzędnika do rzecznika praw obywatelskich. Twierdzi, że to celowe działanie pracownika urzędu podatkowego, będącego - jego zdaniem - "działaczem ruchu przeciwko apartheidowi w Afryce".
Hoegstrom jest oskarżony o podżeganie do kradzieży napisu z Auschwitz. Obecnie przebywa w areszcie w Krakowie, gdzie trafił ze Szwecji na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Podczas przesłuchania Szwed nie przyznał się do winy i przedstawił własną wersję wydarzeń, która jest weryfikowana przez prokuraturę.
NaSygnale.pl: Dożywocie i 25 lat dla braci z piekła rodem?