Karetka nie chciała przyjechać - Karinka umarła
To historia nie powinna się wydarzyć. Kilka dni temu Karinka (+9 l.) z miejscowości Sąsiadka (woj. lubelskie) zachorowała. Dziecko dostało bardzo wysokiej gorączki. Nie skutkowały leki przepisane przez lekarza rodzinnego. Mała gasła w oczach. Przerażona matka dziewczynki zaczęła wydzwaniać na pogotowie do Zamościa. Ale to nie chciało przyjechać. Zdesperowana kobieta z sąsiadami zawiozła dziecko do najbliższego szpitala. Niestety na pomoc było już za późno. Karinki nie dało się uratować. Zmarła w ramionach swojej mamy.
24.11.2011 | aktual.: 24.11.2011 10:10
Kłopoty mieszkającej z mamą, siostrą i babcią w maleńkim parterowym domu dziewczynki zaczęły się w ubiegły poniedziałek. Dziewczyna zaczęła się uskarżać na przeziębienie. Matka nie puściła jej do szkoły. Zabrała do lekarza rodzinnego. Ten przepisał antybiotyk i kazał zostać kilka dni w domu. Niestety lek nie chciał zadziałać. Z godziny na godzinę Karinka czuła się coraz gorzej. Gorączka doszła do 42 stopni.
- Córka robiła jej nawet okłady z zimnej wody ale to też nie pomagało. Zaczęła więc dzwonić po pogotowie - opowiada babcia małej. Ale karetka z Zamościa przyjechać nie chciała. Ponieważ było już po północy dyspozytorka odesłała do szpitala, który nocami prowadzi opiekę ambulatoryjną. Ale tam powiedziano matce, że nie mają możliwości przejazdu i musi sama przywieźć dziecko.
Kobieta widząc że stan córeczki jest coraz gorszy znów wykręciła numer pogotowia. I znów spotkała ją odmowa. Doprowadzona do kresu wytrzymałości matka obudziła sąsiadów i ich samochodem ruszyli po pomoc. Niestety kiedy udało się dotrzeć do szpitala w Szczebrzeszynie Karinka była już umierająca. Nie pomogła reanimacja. Dziecko zmarło.
- Wszczęliśmy postępowanie. Trwają przesłuchania. Kluczowa będzie opinia biegłych, która wyjaśni przyczynę śmierci dziecka. Po zebraniu materiału będziemy mogli zdecydować czy będziemy stawiać komuś zarzuty czy nie - mówi Romuald Sitarz rzecznik prokuratury okręgowej w Zamościu.
W szpitalu im. Jana Pawła II odmawiają komentarza, tłumaczą że dopóki sprawą zajmuje się prokuratura „nie będą ustosunkowywać się do tego zdarzenia”. Szefowie pogotowia też nie czują się winni. Wyjaśniają, że takie są procedury i nocą opieką zajmuje się ktoś inny. Po za tym – jak mówią – nic nie wskazywało, że z dzieckiem jest tak źle, bo matka była spokojna i rzeczowa...
Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere.
- Ta historia to skandal. To przecież my wszyscy finansujemy służbę zdrowia i mamy prawo oczekiwać pomocy. A tej w tym wypadku nie było. Argumenty, że matka nie przeklinała żeby uzyskać pomoc nie mieszczą mi się w głowie!
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Ukradli bankomat i wyrzucili go w lesie!