Kandydaci-kameleony
Oni zmieniają partie jak rękawiczki
Polityk, który to zrobi, jest skreślony? - zobacz zdjęcia
Polityczne transfery nie narodziły się w polskiej polityce wraz z przejściem Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Bartosza Arłukowicza pod skrzydła Platformy Obywatelskiej. Te dwa głośne przypadki to tylko wierzchołek góry lodowej. Surfowanie po listach partyjnych nie jest bowiem niczym nowym. Kto najczęściej zmieniał barwy partyjne? Oto lista najsłynniejszych "politycznych skoczków".
* Aleksandra Dulian, Wirtualna Polska*
Przez PiS i PJN do PO
Joannę Kluzik-Rostkowską bez wątpienia można nazwać mistrzynią politycznych transferów. Tylko ona w ciągu jednej kadencji potrafiła zmienić krzesełko partyjne aż trzy razy. Najpierw porzuciła PiS dla PJN, by potem znaleźć sobie miejsce w Platformie Obywatelskiej.
Na konwencji PO w Gdańsku przekonywała, że "bardzo podoba jej się w tym towarzystwie". A jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie szczędziła słów krytyki pod adresem premiera. - Donald Tusk jest premierem ciepłej wody w kranie i niczego więcej. Ciepłej wody w kranie i powolnych kroków, które w istocie są dreptaniem w miejscu - mówiła.
Jak widać lanie ciepłej wody bardzo się Joannie Kluzik-Rostkowskiej spodobało - w nadchodzących wyborach startuje z pierwszego miejsca do sejmu z list Platformy Obywatelskiej na Śląsku.
"Twarz Lewicy" po stronie PO
Wielkim politycznym zaskoczeniem było także przejście "gwiazdy Lewicy" Bartosza Arłukowicza na stronę PO. Polityk znany był bowiem z ciętego języka i bardzo krytycznych wypowiedzi pod adresem rządu i Donalda Tuska.
- Platforma jest tak plastikowa, że aż mnie to boli. Nie rozumiem dlaczego ten plastik tak straszenie się ludziom podoba. A Donald Tusk jest królem cynizmu - grzmiał jeszcze niedawno polityk Lewicy. Dzisiaj, jako pełnomocnik premiera ds. wykluczenia społecznego chyba już tego nie powtórzy - szczególnie jako "jedynka" na listach PO w Zachodniopomorskiem...
Ryszard Czarnecki
Rekordzistą w dziedzinie zmiany barw partyjnych bez wątpienia jest także Ryszard Czarnecki. Mało kto pamięta, że obecny europoseł PiS zaczynał w Unii Polityki Realnej, którą w 1987 roku współtworzył z Januszem Korwinem-Mikke. Dwa lata później było Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe. W 1997 r. - pozostając w ZChN - zdobył mandat z list AWS-u.
W 2005 r. związał się z Andrzejem Lepperem i Samoobroną, by dwa lata później, efektownie i w atmosferze skandalu wylecieć z partii.
Ostatniej zmiany barw Ryszard Czarnecki dokonał w 2008 roku, gdy został członkiem Prawa i Sprawiedliwości.
Z SLD do Samooborny
Sporo zamieszania wywołał swego czasu również Leszek Miller, który przed wyborami w 2007 roku odszedł z SLD i ogłosił, że wystartuje z pierwszego miejsca na liście Samoobrony w Łodzi. Jednocześnie powołał do życia nową partię pod nazwą "Polska Lewica", której został przewodniczącym.
Powodem tej decyzji był konflikt z władzami partii. Mimo poparcia lokalnych działaczy, SLD nie dopuściło Leszka Millera na swoją listę, chociaż były premier był gotów wystartować nawet z ostatniego miejsca.
Leszek Miller nie uzyskał jednak mandatu z list Samoobrony. W 2010 roku opuścił "Polską Lewicę" i wrócił do SLD.
Teraz były premier walczy o sejm z pierwszego miejsca na liście SLD w Gdyni.
Wojciech Mojzesowicz
Chyba niewielu polityków zaliczyło tyle partyjnych maratonów, co Wojciech Mojzesowicz.
Najpierw było ZSL, potem PSL, a następnie Samoobrona. Zapisał się, bo jak mówił: "Z Andrzejem Lepperem znaliśmy się ze szkoły średniej i powiedział mi: Wojtek, przyjdź, pomóż". Szybko jednak popadł w konflikt z dawnym kolegą i odszedł z partii. Z grupą kilku posłów, którzy także opuścili Samoobronę założył koło poselskie Polski Blok Ludowy, którego został przewodniczącym.
W 2005 przystąpił do Prawa i Sprawiedliwości. Odszedł jednak rok później w sprzeciwie wobec obecności Samoobrony w rządzie. Wrócił w 2007 r. po dymisji Andrzeja Leppera.
W listopadzie 2010 Mojzesowicz znowu pożegnał się z PiS, tym razem by zasilić szeregi PJN.
Teraz - ku zaskoczeniu i rozżaleniu wielu posłów - oświadczył, że nie będzie kandydował. - Bycie w sejmie przez następne cztery lata przestaje mieć dla mnie sens. Widzę, że teraz przestaje się w sejmie myśleć - tłumaczył swoją decyzję.
Zobacz film: Jego najbardziej będzie posłom brakowało
Stefan Niesiołowski
Niezwykle barwną postacią na scenie politycznej jest również Stefan Niesiołowski. Znany z ciętego języka, w ciągu kilkuletniej kariery zdążył obdzielić niewybrednymi przymiotnikami prawie całą scenę polityczną.
Zaczynał w ZChN. W 2001 roku wystąpił jednak ze Zjednoczenia i w tym samym roku na krótko związał się z Przymierzem Prawicy.
W 2003 wraz ze Zbigniewem Romaszewskim i Janem Rulewskim współtworzył ugrupowanie Suwerenność-Praca-Sprawiedliwość.
W 2005 roku związał się z Platformą Obywatelską i został senatorem z ramienia tej partii. Ta decyzja z pewnością zdziwiła wielu obserwatorów sceny politycznej. Kilka lat wcześniej Niesiołowski nie krył bowiem swojej niechęci do PO. - To partia dająca popisy hipokryzji i cynizmu - mówił w 2001 roku.
Zreflektował się po dziewięciu latach, gdy przyznał, że jego opinia na temat PO była "surowa i niesprawiedliwa". - Mówiłem, że PO jest niedookreślona, ale potem się określiła. Platformę tworzyli wtedy trochę inni ludzie niż dziś - tłumaczył.
W sejmie VI kadencji Stefan Niesiołowski był wicemarszałkiem senatu. Obecnie kandyduje z numerem 2 z list PO w woj. lubuskim.
Z PiS do PO
W 2007 roku polityczną burzę w szeregach PiS wywołał Antoni Mężydło. Polityk ogłosił, że zmienia polityczne barwy i odchodzi do Platformy Obywatelskiej.
Pytany o powody odejścia z partii Mężydło tłumaczył, że "PiS mocno zacieśnił więzy z mediami ojca Rydzyka". Zaznaczył także, że na toruńskiej liście - z której miał startować - nie odpowiadało mu towarzystwo kilku osób.
W najbliższych wyborach parlamentarnych Antoni Mężydło startuje z trzeciego miejsca w woj. kujawsko-pomorskim z list PO.
Zyta Gilowska
Przez wiele lat Zyta Gilowska była twarzą Platformy Obywatelskiej. Partię opuściła jednak w atmosferze skandalu i oskarżeń o nepotyzm. Swoje odejście tłumaczyła jednak "gwałtowną i bezpowrotną utratą zaufania do osób, z którymi pracowała".
W 2006 roku została ministrem finansów w rządzie Marcinkiewicza, a później w gabinecie Jarosława Kaczyńskiego. W latach 2007-2008 zasiadała w sejmowych ławach PiS.
Od 2010 jest członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Zgodnie z ustawą musiała więc zawiesić działalność polityczną. Odmówiła udziału w debacie wyborczej jako przedstawiciel PiS, ale udzieliła wsparcia Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jak tłumaczyła: Jako obywatel i człowiek mogę powiedzieć, że kogoś wspieram, a kogoś nie.
Radosław Sikorski
Radosław Sikorski karierę polityczną zaczynał u boku Jana Olszewskiego - był wiceministrem MON w jego rządzie, a w '97 startował do sejmu z list Ruchu Odbudowy Polski. Mandatu jednak nie uzyskał, więc zapobiegliwie rozstał się z ugrupowaniem. Rok później był już wiceministrem w rządzie Jerzego Buzka, w AWS.
Zwrot w karierze Sikorskiego nastąpił w 2005 roku, gdy z ramienia PiS został senatorem, a następnie ministrem obrony narodowej w rządzie Marcinkiewicza, a potem Kaczyńskiego.
Miłość do PiS-u była jednak krótka. W 2007 roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi, Sikorski zmienił barwy partyjne i przeszedł do Platformy, gdzie zapowiedział ostrą walkę z dawnymi kolegami z PiS: - Donku, jeszcze jedna bitwa, jeszcze dorżniemy watahy. Wygramy tę batalię - grzmiał wtedy Sikorski.
Andrzej Celiński
Członek "Solidarności" i Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. W 1989 roku został wybrany senatorem i związał się kolejno z Obywatelskim Klubem Parlamentarny, Ruchem Obywatelskim Akcją Demokratyczną, potem z Unią Demokratyczną, a następnie z Unią Wolności.
W 1999 roku przystąpił do SLD. Został nawet jednym z wiceprzewodniczących tej partii.
W 2004 roku opuścił jednak Sojusz i razem z Markiem Borowskim współtworzył Socjaldemokrację Polską.
Obecnie jest posłem niezrzeszonym.
Dlaczego politycy zmieniają barwy partyjne?
- Powód jest najczęściej prozaiczny. Nie odnajdują się w swojej partii i idą tam, gdzie dostaną więcej: lepsze miejsce na liście lub możliwość realizacji - tłumaczy Wirtualnej Polsce dr Anna Materska-Sosnowska z Instytutu Nauk Politycznych UW.
Zdaniem politolog, takie podejście do polityki jest bardzo praktycznie i nie należy zawsze oceniać go negatywnie. - Bez transferów w polityce nie byłoby żadnego ruchu. Partie cały czas ewoluują i w tej grze wszystko może się wydarzyć - podkreśla dr Sosnowska.
Okazuje się jednak, że Polacy nie lubią politycznych transferów. 65% ocenia tę sytuację jako nie do zaakceptowania - wynika z sondażu MillwardBrown SMG/KRC przeprowadzonego dla "Faktów" TVN. Jedynie 29% ankietowanych nie widzi w transferach nic złego i uważa, że to całkiem normalna sytuacja w polityce.
Respondenci byli również pytani, czy zagłosowaliby na polityka, który przeszedł do ich partii z innej. 73% deklaruje "nie", w tym 39% - "zdecydowanie nie". Przeciwnego zdania jest 23%.