Józefa Myszkowska, Polka mieszkająca na Krymie: wszyscy jesteśmy za Ukrainą
- To musia ło się w końcu stać. Ludzie mieli dość Janukowycza, który zbił majątek na korupcyjnych układach. Doskonale to widać na przykładzie jego posiadłości, wakacyjnych willi i samochodów. Ludzie to oglądają i nie mogą uwierzyć w jego bogactwo. Nie może tak być, że jeden człowiek trzyma w garści połowę państwa, a druga połowa żyje w skrajnym ubóstwie - mówi WP.PL Prezes Stowarzyszenia Polaków na Krymie Józefa Myszkowska.
WP: Jan Stanisławski, Wirtualna Polska: Jakie nastroje panują wśród Polaków na Krymie?
Józefa Myszkowska:Teraz jest spokojnie. Wszyscy jesteśmy za Ukrainą. I nie tylko Polacy. Są tu również Bułgarzy, Tatarzy, Czesi, Niemcy, Rumuni czy Tadżycy. Łącznie mamy tu zarejestrowane 82 związki narodowościowe, każdy po 800-1000 osób. Odkąd sytuacja zaogniła się, mamy wspólne spotkania, na których jesteśmy pytani: czy chcemy do Rosji, czy do Ukrainy? I znaczna większość opowiada się za przynależnością do Ukrainy. Póki co jest spokojnie i wszyscy mówimy jednym głosem.
WP: Czy obawia się Pani, że może dojść do wojny domowej?
- Nie. Jeżeli gdzieś miałoby dojść do tego typu zajść, to w Sewastopolu. Ale myślę, że nic z tego nie wyjdzie. Nastroje są unormowane. Ludzie pracują, dostają systematycznie pensje, emerytury i renty. Działają szkoły, urzędy i szpitale. Nie ma żadnych anomalii społecznych. Odbyła się, co prawda, manifestacja, ale przebiegła bardzo spokojnie.
WP: Jak Pani ocenia tragiczne zajścia na Majdanie i upadek prezydenta Wiktora Janukowycza?
- To musiało w końcu się stać. Ludzie mieli dość Janukowycza, który zbił majątek na korupcyjnych układach. Doskonale to widać na przykładzie jego posiadłości, wakacyjnych willi i samochodów. Ludzie to oglądają i nie mogą uwierzyć w jego bogactwo. Nie może być tak, że jeden człowiek trzyma w garści połowę państwa, a druga połowa żyje w skrajnym ubóstwie.
WP: A poza tym Ukraińcy głośno pokazali, że chcą wejścia do Unii Europejskiej…
- Tak. I jestem przekonana, że to niedługo się wydarzy. Zaraz wszyscy zaczną normalnie funkcjonować i sytuacja unormuje się. Zachodnie kraje zapowiedziały pomoc, zarówno finansową, jak i merytoryczną. Jestem przekonana, że wszystko ułoży się i będzie dobrze…
WP: Czyli jest Pani optymistką…
- Musi być dobrze. Ukraina to wielki kraj, który ma bardzo dobrą ziemię, pokaźne złoża gazu, piękne miasta i silnych obywateli. I ten wariat Janukowycz miałby to przekreślić? To (rewolucja na Majdanie – przyp. red.) już dawno powinno się wydarzyć. Szkoda tylko ludzi, którzy poszli na barykady i zginęli w tej nierównej walce. Trzeba jednak pamiętać, że na dzisiejszy dzień żołnierze i milicjanci przeszli na stronę obywateli.
WP: A jak Pani ocenia postać Julii Tymoszenko? Czy jest czymś w rodzaju symbolu, czy raczej jej wiarygodność została nadszarpnięta przez zarzuty korupcyjne i pobyt w więzieniu?
- Zdecydowanie jest symbolem. Ukraińcy i Polacy mieszkający na Ukrainie wierzą w jej uczciwość oraz darzą ją zaufaniem. U niej nie ma takiego bogactwa, jak w przypadku Janukowycza. Ma dwa mieszkania i jedną daczę. To nic w porównaniu z majątkiem byłego prezydenta. Poza tym Tymoszenko zapowiedziała wszelką pomoc merytoryczną, ale jednocześnie ucięła spekulacje, jakoby miała kandydować w wyborach prezydenckich. To także świadczy o jej wiarygodności.
WP: Jak odnoszą się do Polaków Rosjanie, Ukraińcy i Tatarzy mieszkający na Krymie? Jakie macie między sobą relacje?
- Mamy bardzo dobre relacje. Wszystko odbywa się bardzo spokojnie i w przyjaznej atmosferze. Zapraszamy się wspólnie na różne spotkania i prezentacje. Często też przychodzimy do siebie w gości. Wspólnie obchodzimy różne święta, ostatnio np. Dzień Języka. Nie ma między nami żadnych antagonizmów. Ludzie żyją tu ze sobą w zgodzie. Dlatego myślę, że wojna domowa nie wchodzi w grę. Obywatele prorosyjscy mieszkający Symferopolu są w zdecydowanej mniejszości.
Jan Stanisławski, Wirtualna Polska