PolskaJoanna Racewicz mówi o kłamstwie TVP. "Będę o siebie walczyć"

Joanna Racewicz mówi o kłamstwie TVP. "Będę o siebie walczyć"

- Z pełną odpowiedzialnością mówię: nie było żadnych wielokrotnych upomnień. TVP kłamie - powiedziała Joanna Racewicz. W ostrych słowach komentuje swoje zwolnienie z telewizji.

Joanna Racewicz mówi o kłamstwie TVP. "Będę o siebie walczyć"
Źródło zdjęć: © East News
Katarzyna Bogdańska

16.04.2018 | aktual.: 16.04.2018 07:56

- Ja poleciałam osiem lat temu do Moskwy z przekonaniem, że muszę wszystkiego dopilnować sama. Obiecałam synowi, że znajdę tatę i dotrzymałam słowa" - mówi w najnowszym "Newsweeku" Joanna Racewicz. 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku straciła męża - Pawła Janeczka.

"i 94 inne ofiary”

- Od początku boli mnie, że w opowieści smoleńskiej powtarza się tylko jedno nazwisko. To prawda, najważniejszej osoby na pokładzie, z tym nie dyskutuję. Ale pan prezydent nie poleciał do Katynia sam. Wyłącznie w towarzystwie małżonki. Tymczasem o całej reszcie mówi się "i 94 inne ofiary”. Idę o zakład, że gdyby poprosić przechodniów na ulicy o wymienienie choćby pięciu osób, które zginęły 10 kwietnia 2010 roku - nikt nie byłyby w stanie tego zrobić - mówi Racewicz.

- Kto dał jednym i drugim prawo, aby szarpać pamięcią ofiar - tych, co niosą transparenty i tych, którzy w odpowiedzi wymachują białymi różami - zastanawia się.

"Byłam z Pawłem do samego końca"

Jest przeciwna ekshumacjom. Jej zdaniem "nie ma żadnego sensu, aby teraz, po ośmiu latach, fundować mnie, mojemu synowi i rodzinie ponowny pogrzeb". Dla niej sposób, w jaki Rosjanie traktowali ciała, "nie mieści się w żadnym wyobrażeniu". - Jeśli ktokolwiek myśli, że w trumnie kapitana Pawła Janeczka jest czyjaś ręka, noga, czy niedopałek papierosa, to się myli - przekonuje. I tłumaczy: "Byłam z Pawłem do samego końca, do zalutowania metalowego wieka i zabicia gwoździami drewnianej skrzyni".

"TVP kłamie"

Opowiada także o swoim rozstaniu z TVP. - Rozstałam się z telewizją publiczną, bo postawiono mi absurdalny zarzut. - mówi.

Zarzucano jej, że dopuściła się lokowania produktu, a co za tym idzie kryptoreklamy, posługując się wizerunkiem własnym i programu. "Chodziło o posty, w których pokazywałam stosowaną przeze mnie dietę i ubrania, w których występowałam w programie. Istotnie, scenografia Pytania na śniadanie była tłem kilku zdjęć i filmów - sama wtedy tłumaczyła.

W "Newsweeku" dodaje, że wówczas przeczytała w komentarzach, że jest wdową gorszego sortu. Zgadza się w tym określeniem.

- Byłam na jednej miesięcznicy, bo chciałam spojrzeć w oczy ludziom, którzy którzy twierdzą, że chcą prawdy i pamięci - dodała.
Jej zdaniem powód zwolnienia jej z telewizji to był jedynie pretekst. Powodem miało być wielokrotne mimo upomnień publikowanie postów, które zawierały lokowanie produktów. - TVP kłamie - podkreśla Racewicz. Zastanawia się nad pozwem przeciwko telewizji.

- Mam się potknąć o pudełka z dietą. Chcą, żebym się rozbiła na nich jak Hanka z "M jak miłość"? Będę o siebie walczyć - mówi. Opowiada też, że jej syn wrócił pewnego dnia do domu, pytając czy zostaną bez dachu nad głową. - Jak na swoje niecałe 10 lat przeżył zbyt wiele - mówi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1058)