Jerzy Gorzelik: Śląska Partia Regionalna chce być ogniwem każdej koalicji
- W naszym wspólnym interesie – działaczy lokalnych i regionalnych – jest to, by partie warszawskie miały jak najmniejszy udział w zarządzaniu regionem i naszymi miastami – tłumaczy Jerzy Gorzelik, sekretarz generalny zarządu Śląskiej Partii Regionalnej.
- Śląska Partia Regionalna ma dziś czterech radnych w sejmiku województwa śląskiego. Po wyborach chciałaby mieć ich więcej, ale najważniejszym celem jest uzyskanie realnego wpływu na rządy w regionie.
- - Docelowo nasz cel jest taki, by Śląska Partia Regionalna była niezbędnym elementem wszelkich konfiguracji politycznych w regionie – stwierdza Jerzy Gorzelik, sekretarz generalny zarządu ŚPR.
- Na szczeblu gmin ŚPR gotowa jest współpracować z lokalnymi komitetami.
Na jaki wynik w wyborach samorządowych liczy Śląska Partia Regionalna?
- Dla skutecznej realizacji naszych celów programowych najważniejsze jest to, żebyśmy mieli tyle mandatów, by być niezbędnym ogniwem koalicji rządzącej województwem.
Czyli chcecie być języczkiem uwagi…
- Tak, języczkiem uwagi. Mamy w tej chwili cztery mandaty, chcielibyśmy więcej. Zdajemy sobie sprawę, że startujemy teraz z szerszego ugrupowania, ale młodego i pewnie jego rozpoznawalność jest mniejsza niż Ruchu Autonomii Śląska. To jest pewne ryzyko, natomiast najważniejsze jest to, żeby mieć wpływ na rzeczywistość, bo czasami można mieć wiele mandatów, a zasiadać w ławach opozycji. Nie chcielibyśmy być statystami. Docelowo nasz cel jest taki, by Śląska Partia Regionalna była niezbędnym elementem wszelkich konfiguracji politycznych w regionie, tak aby regionalizm jako sposób myślenia w polityce regionalnej był obecny.
Czy są jakieś ugrupowania, z którymi absolutnie nie wyobrażacie jednak sobie takiej koalicji? Jakoś trudno mi wyobrazić sobie was w koalicji z PiS-em.
- Wszystkie legalnie działające ugrupowania są naszymi potencjalnymi partnerami. Nam zależy na koalicjach programowych, nie fotelowych. Oczywiście można powiedzieć, że najłatwiej sobie wyobrazić to, czego już doświadczyliśmy, ale jesteśmy zakładnikami arytmetyki. Teraz koncentrujemy się na tym, żeby uzyskać jak najlepszy wynik, a później będziemy rozmawiali o koalicjach i realnie o nich myśleli, jeśli będziemy „w grze”. Teraz byłyby to czyste fantazje.
Mocno koncentrujecie się na sejmiku, a co z gminami?
- Nie rezygnujemy także z walki o udział w radach miejskich, a także wystawiania kandydatów na prezydentów: w Katowicach, w Chorzowie, w Rudzie Śląskiej czy Piekarach Śląskich. Trzeba pamiętać, że specyfiką naszego regionu są lokalne komitety. W niektórych sytuacjach będziemy z nimi konkurować, ale w innych sytuacjach zapewne w jakimś stopniu udzielać sobie wsparcia, bo w naszym wspólnym interesie – działaczy lokalnych i regionalnych – jest to, by partie warszawskie miały jak najmniejszy udział w zarządzaniu regionem i naszymi miastami.
Strategia „języczka uwagi” będzie miała zastosowanie także na szczeblu rad gmin?
- To jest możliwe, ale czy tak się stanie, to zależy od wyborców. Jeżeli powierzą nam taką rolę, która umożliwi bycie „języczkiem uwagi”, to z pewnością nie zawiedziemy ich oczekiwań. To jest pewna realna polityka, gdy arytmetycznie ma się wpływ na rzeczywistość i można realizować swój program. Jesteśmy pragmatykami i ta cnota powinna przyświecać nam także w polityce. Dla nas jest najważniejsze, by jak najwięcej tych elementów, które wskazujemy jako istotne dla poprawy naszej śląskiej rzeczywistości, doczekało się realizacji po 21 października.
Ta arytmetyka mogłaby zapewne być bardziej sprzyjająca, gdyby w trakcie tworzenia Śląskiej Partii Regionalnej udało się skutecznie porozumieć z władzami Związku Górnośląskiego…
- Może tak, a może nie. Mimo iż władze Związku Górnośląskiego zdecydowały się na zacieśnienie swoich związków z jedną z warszawskich partii, to jednak wśród nas są ludzie Związku Górnośląskiego. To jest nie tylko wieloletni prezes tego stowarzyszenia, Joachim Otte, który będzie startował do sejmiku województwa śląskiego z drugiej pozycji w okręgu chorzowskim, ale także działacze lokalni. Ja na swojej liście do sejmiku w okręgu katowickim mam zaszczyt gościć Bernadetę Ficek, która zakładała Związek Górnośląski w Imielinie i która jest doświadczonym samorządowcem i wieloletnią przewodniczącą rady gminy Imielin. A zatem „na dole” ta współpraca ze Związkiem Górnośląskim faktycznie ma miejsce. Oczywiście, gdyby władze Związku nie zdezerterowały na pewnym etapie tworzenia partii, wizerunkowo wyglądałoby to lepiej. Ludzie lubią, kiedy środowiska pokrewne sobie, przynajmniej w deklaracjach, łączą się, a nie dzielą.
Tymczasem w tym przypadku wyglądało to tak, że regionaliści nie potrafią się w swoim własnym gronie dogadać…
- Zdaję sobie sprawę, że takie mogło być postrzeganie tych smutnych faktów, które miały miejsce, ale od tego czasu Śląska Partia Regionalna wykonała solidną pracę i przyciągnęła nowe twarze. Niekoniecznie w swoje szeregi, ale na swoje listy. Jeśli idzie natomiast o władze Związku Górnośląskiego, to nasza ręka była i jest wyciągnięta do zgody, ale z partiami warszawskimi konkurujemy. Czynimy to ze względów absolutnie zasadniczych. Nasza filozofia polityki jest odmienna. Jeżeli wśród konkurencji znajdą się ludzie, którzy myślą podobnie jak my, bez względu na obecne partyjne szyldy, to przywitamy to z ogromnym zadowoleniem, bo będzie to zwiastun lepszej jakości w samorządzie województwa śląskiego.
Autor: Michał Wroński
Zobacz także: Cezary Tomczyk o zdjęciu Dudy z Trumpem. Mocno dociął PiS-owi
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl