Jaskiernię trzeba ponownie zlustrować
Jerzy Jaskiernia, b. poseł SLD i b. minister sprawiedliwości, będzie ponownie lustrowany. Sąd Najwyższy uchylił z powodów formalnych wyrok oczyszczający go z zarzutu "kłamstwa lustracyjnego", a sprawę zwrócił Sądowi Lustracyjnemu II instancji, który ten wyrok wydał.
SN cofnął sprawę Jaskierni już po raz trzeci: raz uczynił to po wyroku o jego "kłamstwie lustracyjnym", dwa razy - po wyroku oczyszczającym go z tego zarzutu Rzecznika Interesu Publicznego.
Po rozpatrzeniu za zamkniętymi drzwiami kasacji Rzecznika - który podejrzewa 57-letniego Jaskiernię o zatajenie związków z SB z lat 70. - SN uchylił wyrok sądu z czerwca 2006 r.
Sąd ten stwierdził wtedy, że brak jest jakichkolwiek podstaw, by uznać, że Jaskiernia był agentem wywiadu PRL. Według sądu, Jaskiernię zarejestrowano jako tzw. kontakt operacyjny bez jego wiedzy i zgody. Współpracy materialnej nie było - uznał sąd. Według niego, sąd I instancji, uznając Jaskiernię za "kłamcę lustracyjnego", naruszył procedury, gdyż stwierdził, iż istniał raport, jaki Jaskiernia miał przekazać wywiadowi PRL po powrocie ze stypendium w USA w latach 70. Tymczasem dokument ten nie zachował się, choć instrukcje wywiadu nakazywały zmikrofilmowanie go. Dlatego sąd II instancji doszedł do wniosku, że raport ten "istniał tylko w notatce oficera".
SN dopatrzył się błędów w uzasadnieniu tego wyroku. Według SN, sąd II instancji naruszył procedurę nie stwierdzając, czy prawdziwa jest notatka SB z 1975 r. o tym, że Jaskiernia przekazał SB informacje dotyczące Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego (gdzie wtedy pracował) i czy były to dla SB informacje przydatne.
Według SN, sąd II instancji nie ustalił też, czy spotkań Jaskierni z oficerami SB było 10 (jak wynika z akt), czy 3 - jak twierdzi lustrowany oraz czy przekazywał on SB informacje ogólne znane (wtedy nie ma mowy o tajnej współpracy). Zarazem SN podkreślił, że sprawozdanie Jaskierni po powrocie ze stypendium w USA w latach 70. nie miało "żadnej wartości operacyjnej", bo były tam informacje ogólnie znane.
Jaskiernia, który oczekiwał, że SN utrzyma korzystny dlań wyrok, mówił dziennikarzom, że jest rozczarowany, bo nigdy nie był agentem, tylko "osobą rozpracowywaną w ramach gry służb specjalnych". Podkreślał, że to już kolejny raz SN uchyla wyrok z powodów błędów w uzasadnieniu Sądu Lustracyjnego.
Zastępca rzecznika Andrzej Ryński ujawnił po wyroku, że w swej kasacji kwestionował tezę Jaskierni, jakoby miał być on rozpracowywany.
Jeśli Sąd Lustracyjny nie zdąży rozpatrzyć zwróconej sprawy Jaskierni przed wejściem w życie w marcu nowej ustawy lustracyjnej (likwidującej ten sąd), będzie się ona toczyła przed sądem karnym, według prezydenckiego projektu tej ustawy - jeśli parlament zdąży ją ostatecznie uchwalić. Rolę Rzecznika przejąłby wtedy prokurator pionu lustracyjnego IPN.
Jaskiernia nie obawia się, że jego sytuacja procesowa pod rządami nowej ustawy mogłaby się pogorszyć. Nie ma to dla mnie znaczenia, bo nie mam nic do ukrycia - dodał. Ryński mówi, że nie ma podstaw do wniosku, jakie mogłoby być nowe orzeczenie.
W 2005 r. SN uwzględnił kasację obrony Jaskierni od wyroku Sądu Lustracyjnego II instancji, który w październiku 2004 r. orzekł, że Jaskiernia zataił związki z wywiadem. SN uznał wtedy, że sąd II instancji nie wyjaśnił powodów oddalenia wniosków dowodowych obrony. Jeszcze wcześniej - w 2003 r. - SN uchylił wyrok Sądu Lustracyjnego uwalniający Jaskiernię od zarzutu postawionego przez RIP. SN uwzględnił wtedy kasację rzecznika i zwrócił sprawę do sądu I instancji.
Według rzecznika, od 1973 r. do 1975 r. Jaskiernia był typowany przez wywiad do współpracy, a w latach 1975-1980 był zarejestrowany jako jego współpracownik. Sąd ujawnił, że z akt wywiadu PRL wynika, iż przy "zakończeniu współpracy" w 1980 r. stwierdzono, że w 1973 r. Jaskiernia zgodził się na pomoc "w rozpoznaniu instytutów politologicznych w USA", ale "przekazał informacje odnośnie tylko tego, gdzie pracował"; wskazano zarazem wtedy na "nikłe możliwości udzielania pomocy" przez Jaskiernię. Oficerowie służb specjalnych nie potwierdzili faktu współpracy Jaskierni.
Jak wielokrotnie przekonywał Jaskiernia, po powrocie z USA w latach 70. sporządził on jedynie oficjalne sprawozdanie - jak każdy stypendysta - dla władz Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ono było przedmiotem wykorzystywania przez innych ludzi, ja na to nie miałem żadnego wpływu - zapewniał.
W 1992 r. Jaskiernia znalazł się na "liście Macierewicza" jako tajny współpracownik wywiadu PRL.