Jasielscy “łowcy skór”?
Za informację o zgonie przedsiębiorcy pogrzebowi mieli płacić do 250 złotych. Super Nowości dotarły do osoby, która kilka tygodni temu złożyła na policję doniesienie o praktykach, jakie miały mieć miejsce w jasielskim szpitalu. To Stanisław Wojdyła, właściciel zakładu pogrzebowego “Hades” w Jaśle.
04.05.2005 | aktual.: 04.05.2005 10:42
- To było pod wpływem impulsu, ale różne sytuacje ciągnęły się od dawna. W pewnym momencie nie wytrzymałem. Nie chciano mi wydać ciała, specjalnie żebym nie zdążył na pogrzeb. Złożone przeze mnie doniesienie dotyczy wyłudzania pieniędzy przez pracownika prosektorium - twierdzi Stanisław Wojdyła.
Nasz rozmówca nic więcej nie chciał na ten temat powiedzieć. W Jaśle uważa się powszechnie, że kwitł w tym mieście handel informacjami o zgonach, podobny do głośnej afery łódzkich “łowców skór” oraz proceder wyłudzania pieniędzy od rodzin zmarłych za ubieranie zwłoki.
Przedsiębiorcy pogrzebowi mieli płacić za “skórę” od 120 do nawet 250 złotych. Policja i prokuratura twierdzą, że aktualnie nie prowadzą w tej sprawie oficjalnego postępowania. Z zebranych przez nas informacji wynika jednak, że prowadzone są działania operacyjne, zaś funkcjonariusze policji byli w tej sprawie w szpitalu. Poszlaki, które do nas dotarły, wskazują, że sytuacje, o których mówi się w Jaśle, rzeczywiście jeszcze niedawno mogły mieć miejsce.
Kilka tygodni temu do policji jasielskiej trafiło doniesienie o przestępstwie, którego miano się dopuścić w miejscowym szpitalu. Pogłoski o handlu “skórami” w Jaśle krążą od dłuższego czasu. Wymieniane są ceny za informacje o zmarłych. Oficjalnie wszyscy przez nas pytani temu zaprzeczają, ale fakty, do których dotarliśmy, mogą wskazywać na coś innego.
- Nasza jednostka nie prowadzi żadnego postępowania przygotowawczego w tej sprawie - powiedział nam rzecznik prasowy jasielskiej policji, Mariusz Skiba, proponując naszemu dziennikarzowi podzielenie się informacjami na ten temat.. Wiemy jednak, że działania w tej sprawie są prowadzone. W dwóch niezależnych źródłach potwierdzono nam informacje, że w jasielskim szpitalu zjawili się funkcjonariusze policji sprawdzający księgi z danymi dotyczącymi zmarłych.
Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że niedawno pracę w prosektorium stracił jeden z pracowników. Dyrektor jasielskiego szpitala, Zbigniew Betlej, przyznał nam, że ta osoba została wyrzucona z powodów dyscyplinarnych. Nieoficjalnie wiadomo, że po skardze właściciela jednego z zakładów pogrzebowych. Miało to miejsce kilka tygodni temu.
- Ten pracownik nie wywiązywał się ze swych obowiązków. Miałem w tej sprawie skargę. Nie mogę pozwolić na żerowanie na cudzym nieszczęściu. Podjąłem tę decyzję po konsultacji z kierownikiem prosektorium - powiedział nam dyrektor Zbigniew Betlej, unikając szczegółów na temat zwolnienia pracownika.
Jak się dowiedzieliśmy, zwolniony pracownik podejrzewany był przez przełożonych o wyłudzanie pieniędzy od rodzin za ubieranie zwłok. To miało być bezpośrednim powodem zwolnienia go z pracy, z zachowaniem jednak dwutygodniowego okresu wypowiedzenia. Sytuacja, która doprowadziła bezpośrednio do jego zwolnienia, związana była z nieuzasadnionym, zbyt długim przetrzymywaniem zwłok w prosektorium, co wzbudziło pewne podejrzenia.
Dyrektor szpitala w Jaśle zapewnia, że o handlu zwłokami w swojej placówce nic nie wie. Dodaje jednak, że planowane są pewne zmiany w funkcjonowaniu prosektorium.
- Czy ręczy pan za swoich pracowników, że nie uczestniczyli w handlu zwłokami? - pytamy wprost dyrektora szpitala. - Dla mnie nie ma skargi, jeżeli nie wpłynie ona drogą oficjalną, w formie pisemnej - słyszymy odpowiedź.
O domniemanym handlu zwłokami oficjalnie nie wie także starosta jasielski, Marian Gancarz, któremu podlega szpital. - Nic takiego, nawet nieoficjalnie, do mnie nie doszło - twierdzi starosta. Mówi, że o przypadku byłego pracownika dowiaduje się od nas. Dodaje, że jeżeli doszło do zwolnienia, to świadczy to tylko o odpowiedniej reakcji dyrekcji szpitala. W czerwcu, jak co kwartał, cały szpital, w tym prosektorium, mają być dogłębnie rozliczane ze swej pracy.
Dyrektor Betlej: - Jeżeli chodzi o zakłady pogrzebowe, to traktowałbym to ostrożnie. Każdy walczy o jakieś dochody. Nawiązują być może jakieś nieformalne kontakty. Ale ja tego nie jestem w stanie udowodnić.
- Wyjście na światło dzienne tej sprawy mogło mieć związek z walką konkurencyjną zakładów pogrzebowych. Jeden z właścicieli zdenerwował się, że inni mają lepsze układy i więcej zleceń, zaczęły się więc szepty o handlu zwłokami - twierdzi nasz informator. - Według nieoficjalnego cennika kursującego w Jaśle, osoba informująca zakład pogrzebowy o “skórze” otrzymywała za to 120 złotych. Inny nasz rozmówca mówił nawet o kwocie 150 - 250 złotych za informację.
W naszym dziennikarskim śledztwie ustaliliśmy, że to - mimo głośnej afery w łódzkim pogotowiu - wciąż powszechne zjawisko. Podkarpaccy przedsiębiorcy pogrzebowi twierdzą, że w innych regionach kraju za “skórę” płaci się nawet 500 złotych. Dla obu stron to znakomity – i uznawany za normalny - interes. Informator zarabia niezłe pieniądze, podobnie jak zakład pogrzebowy, który faktycznie finansuje wykonaną usługę za pieniądze Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Szymon Jakubowski
sjakub@pressmedia.com.pl
Z autorem artykułu można kontaktować się pod numerem telefonu (17) 852 55 55 w.210 lub tel. kom. 0697 635 913
Nasz komentarz
Informacje do jakich dotarliśmy wskazują, że niepokojące zjawiska związane z odrażającym handlem zwłokami mogły rzeczywiście mieć miejsce. Nikogo nie oskarżamy o ten niecny proceder, przedstawiamy jednak pewne poszlaki, którymi powinny zainteresować się zarówno odpowiednie służby, jak i dyrekcja szpitala, kierownictwo tamtejszego prosektorium oraz starostwo.
Z docierających do nas sygnałów wynika, że sprawa dotyczy jednak nie tylko Jasła. Także innych miast województwa. Zakłady pogrzebowe walczyć o wyrwanie jak największych kąsków z tak intratnego “interesu” często nie wahają się przed niczym. Dla wielu osób pokusa zarobienia łatwych pieniędzy może się okazać ważniejsza od ludzkiej przyzwoitości i szacunku dla zmarłych oraz ich rodzin.
Nasz tekst niech będzie więc sygnałem ostrzegawczym dla innych dyrektorów i samorządowców nadzorujących pracę placówek służby zdrowia. Hieny, zwane od czasów afery w łódzkim pogotowiu “łowcami skór” mogą czychać wszędzie...
Szymon Jakubowski