Jarosław Marek Rymkiewicz ma przeprosić wydawcę "Gazety Wyborczej"
Poeta i pisarz Jarosław Marek Rymkiewicz ma przeprosić wydawcę "Gazety Wyborczej" i wpłacić 5 tys. zł na cel społeczny za swe słowa m.in., że redaktorzy "Gazety" nienawidzą Polski i chrześcijaństwa jako "duchowi spadkobiercy Komunistycznej Partii Polski".
22.03.2012 | aktual.: 22.03.2012 12:54
Prawomocny wyrok wydał Sąd Apelacyjny w Warszawie. Oddalił on apelację Rymkiewicza od niekorzystnego dla niego wyroku z 2011 r. Sądu Okręgowego w procesie cywilnym, jaki wytoczyła mu spółka Agora SA. - Rozważamy kasację - powiedział mec. Sławomir Sawicki, adwokat Rymkiewicza. On sam nie odpowiedział na pytanie, czy teraz przeprosi Agorę.
Przyczyną procesu była wypowiedź Rymkiewicza dla "Gazety Polskiej" z 2010 r., gdy - komentując sprawę krzyża przed Pałacem Prezydenckim - mówił: "Polacy, stając przy nim, mówią, że chcą pozostać Polakami. To właśnie budzi teraz taką wściekłość, taki gniew, taką nienawiść - na przykład w redaktorach "Gazety Wyborczej", którzy pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami". Dodał, że redaktorzy "GW" są "duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski".
Według niego "rodzice czy dziadkowie wielu z nich byli członkami tej organizacji, która była skażona duchem "luksemburgizmu", a więc ufundowana na nienawiści do Polski i Polaków. Tych redaktorów wychowano tak, że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża. Uważam, że ludzie ci są godni współczucia - polscy katolicy powinni się za nich modlić".
Agora wezwała Rymkiewicza do przeprosin, a gdy nie dało to skutku, złożyła pozew. Mec. Sawicki wnosił o jego oddalenie, twierdząc, że Rymkiewicz przedstawiał dopuszczalne opinie w ramach debaty publicznej i nie przekroczył granic dozwolonej krytyki. Rymkiewicz mówił, że podpisuje się pod każdym swym słowem. Dodał tylko, że nie miał na myśli wszystkich redaktorów "Gazety Wyborczej", lecz tych, "którzy założyli "Gazetę" i nadają jej oblicze".
W lipcu 2011 r. sąd zasadniczo uwzględnił pozew. Nakazał pozwanemu przeprosić Agorę w "Gazecie Polskiej" za "nieprawdziwe i obraźliwe wypowiedzi", które "nie miały oparcia w faktach" oraz wpłacić 5 tys. zł na cel społeczny (pozew żądał 10 tys. zł). Sąd uznał, że doszło do bezprawnego i zawinionego naruszenia dóbr osobistych "Gazety Wyborczej" i jej wydawcy. Rymkiewicz nie dowiódł zaś prawdziwości swych twierdzeń, bo np. samo pochodzenie redaktorów "Gazety Wyborczej" o tym nie świadczy.
Po wyroku sądu Rymkiewicz powiedział: "Musi to na Rusi, a w Polsce, jak kto chce". - Nie zmusicie nas do milczenia; Rusi tu nie będzie! - dodał.
W apelacji jego prawnik wnosił albo o oddalenie pozwu, albo o zwrot sprawy do sądu. - Pozwany w ogóle nie mówił ani o Agorze, ani o jej interesach komercyjnych, ale tylko o osobach w niej zatrudnionych - mówił mec. Sawicki. Jego zdaniem osoba prawna nie ma takiej ochrony dóbr osobistych jak osoba fizyczna.
Pełnomocnik Agory mec. Piotr Rogowski wniósł o uznanie apelacji za "oczywiście bezzasadną". - Wolność słowa nie ma charakteru nieograniczonego i nie oznacza zgody na mówienie kłamstw - powiedział. Dodał, że to wydawca broni dobrego imienia swych dziennikarzy.
Trzyosobowy skład Sądu Administracyjnego uznał, że apelacja jest niezasadna, bo Rymkiewicz naruszył dobra osobiste Agory i jej dziennikarzy, nie podając argumentów na prawdziwość swych twierdzeń. Według sądu Agora miała prawo występować jako powód, bo "ochrona osób prawnych jest analogiczna jak fizycznych".
Zarzucenie zdrady polskiej racji stanu w kontekście wydarzeń przed Pałacem Prezydenckim stanowi wyjątkowo ciężki zarzut - mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Aldona Wapińska. Dodała, że godziło to zarówno w dobre imię Agory, jak i deprecjonowało dziennikarzy "Gazety Wyborczej".
Podobnie sąd ocenił inne zarzuty poety wobec środowiska "Gazety Wyborczej", w tym - kwestię rzekomego dziedzictwa komunizmu. Sędzia zwróciła uwagę, że ojciec naczelnego "Gazety" Adama Michnika, w młodości działacz KPP, odciął się od swego "młodzieńczego zauroczenia" i walczył o obalenie ustroju komunistycznego. Przypomniała też, że sam Michnik był działaczem podziemia w PRL oraz współuczestnikiem przemian, które doprowadziły do dzisiejszej wolności.
Zdaniem sądu pozwany nie wykazał, by jego zarzuty polegały na prawdzie, a jego wypowiedź nie była uzasadniona interesem społecznym. Sąd podkreślił, że debata publiczna winna być rzeczowa, a informacje o faktach - zgodne z rzeczywistością.
Według sądu nie wystarczy samo powoływanie się na konstytucyjną zasadę wolności słowa, gdyż nie może ona ochronić wypowiedzi nieprawdziwych lub pozbawionych podstawy w faktach. Sędzia dodała, że Sąd Najwyższy i trybunał w Strasburgu wiele razy orzekały, iż wolność wypowiedzi nie ma charakteru absolutnego i podlega ograniczeniom związanym z ochroną praw i wolności innych osób.
Spytany, czy przeprosi Agorę, Rymkiewicz odparł: "Wszystkiego dowiedzą się państwo za kilka dni z "Gazety Polskiej". Dodał, że Michnik popełnił tym procesem cywilne samobójstwo. - Proszę byście go traktowali jako trupa - zwrócił się do swych sympatyków.
Rymkiewicz (rocznik 1935) to poeta, pisarz, tłumacz, dramaturg i krytyk literacki, autor głośnych książek eseistycznych m.in. o Adamie Mickiewiczu. Za zbiór wierszy "Zachód słońca w Milanówku" otrzymał w 2003 r. Nagrodę Nike (jej fundatorem jest m.in. "GW"). Poeta nie przyszedł na uroczystość; pieniądze odebrał.