Jak daleko Google posunie się w cenzurze internetu?
Internetowy gigant firma Google od siedmiu tygodni rozważa, czy wycofać się z Chin po serii cyberataków na firmę oraz użytkowników jej poczty mailowej. Firma prawdopodobnie chce znaleźć wygodny kompromis - móc dalej działać w Chinach, a jednocześnie wyjść z twarzą z oskarżeń o cenzurę.
03.03.2010 | aktual.: 03.03.2010 05:59
Tymczasem demokratyczny amerykański senator Dick Durbin wzywa do wprowadzenia ustawy nakładającej na firmy internetowe obowiązek poszanowania prawa użytkowników sieci do wolności słowa.
Wiceprezes firmy Google i wiceszefowa jej działu prawnego, odpowiedzialna m.in. za kwestie cenzury, Nicole Wong powiedziała, że Google wciąż rozważa "kolejny krok" wobec Chin.
Siedem tygodni wcześniej firma zagroziła całkowitym zerwaniem współpracy z Pekinem, po atakach hackerów, które przypuszczono z Chin oraz po ustaleniu, że tamtejszy cyberwywiad starał się uzyskać informacje z prywatnych kont poczty mailowej, należących do chińskich dysydentów.
Gigant internetowy prowadzi jednak nieustanne rozmowy z chińskimi władzami, domagając się, by zrezygnował z wymogu blokowania dostępu do stron internetowych, które uznaje za "wywrotowe". Google stara się zapewne doprowadzić do sytuacji, w której mógłby nadal prowadzić operacje biznesowe w Chinach, tym razem jednak bez ustępstw wobec oficjalnej cenzury.
Postawę Google'a pochwalił senator Durbin, który zamierza przeforsować ustawę o "kodeksie postępowania" firm internetowych, które prowadzą interesy w krajach, gdzie wolność słowa jest ograniczana. Senator podkreślił nawet, że chciałby, by firmy, które nie "podejmą racjonalnych kroków na rzecz obrony praw człowieka" były karane sądownie.