Jadwiga Staniszkis ws. Sądu Najwyższego: Znam Kaczyńskiego. Jest wewnętrznie zdruzgotany

Już 3 lipca wchodzi w życie jeden z najważniejszych elementów reformy sądownictwa PiS. - Cofną się tylko wtedy, gdy nacisk z zewnątrz (Unii Europejskiej i USA - red.) będzie wystarczająco stanowczy - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Jadwiga Staniszkis.

Jadwiga Staniszkis ws. Sądu Najwyższego: Znam Kaczyńskiego. Jest wewnętrznie zdruzgotany
Źródło zdjęć: © PAP
Patryk Osowski

02.07.2018 | aktual.: 02.07.2018 10:01

Zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym, 3 lipca w stan spoczynku mają przejść z mocy prawa sędziowie SN, którzy ukończyli 65. rok życia. Dotyczy to aż 27 z 74 sędziów. By pełnić swoją funkcję dalej, musieli złożyć stosowne oświadczenie i zaświadczenia lekarskie, ale część z nich tego nie zrobiła.

Patryk Osowski, Wirtualna Polska: Dzisiaj 2 lipca. Czy Prawo i Sprawiedliwość wycofa się jeszcze z tej reformy sądownictwa?

Profesor Jadwiga Staniszkis: PiS ma obsesję dotyczącą kontroli. Wydaje im się, że jeśli przejmą wszystkie instytucje, to ta kontrola się zwiększy. To nie jest prawda, bo kontrola sprowadza się do sterowności, czyli zdolności osiągania założonych celów, a nie wzięcia instytucji za gardło.

Myślę, że jeśli będzie silniejszy nacisk z zewnątrz, czyli z Komisji Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, to mogą odpuścić. Oni się nie spodziewali, że to będzie zauważone w tak dużym stopniu. Myśleli, że przemkną niezauważeni i staną się władzą prawie totalitarną. Szczęśliwie te reakcje są, więc nie wszystko jeszcze stracone.

Decyzję, o wycofaniu poparcia dla tak ważnego elementu reformy sądownictwa, musiałby zapewne poprzeć prezes PiS. To w ogóle możliwe?

Tacy ludzie jak Jarosław Kaczyński, są prawnikami i zdają sobie sprawę z tego, co robią. Myślę, że te działania to wynik ich frustracji i obsesji. Nie rozumiem tego, bo to działania, które zamiast wzmacniać państwo, tylko je niszczą.

Znam Kaczyńskiego i myślę, że jest wewnętrznie zdruzgotany, stąd takie działania niszczenia wszystkiego wokół siebie.

Były prezydent Lech Wałęsa zapowiedział, że jeśli "obecna ekipa zaatakuje Sąd Najwyższy, 4 lipca pojawi się w Warszawie". Postraszył też bronią i wyraził nadzieję, że swoją obecnością wesprze go co najmniej 100 tys. Polaków.

Byłam w stoczni w latach 80. To było wiele lat temu, a Wałęsa był młodszy. Teraz chyba próbuje tylko odbudowywać swój wizerunek. Ale ten wizerunek jest już popsuty nie tylko w Polsce, ale również na Zachodzie. Może te 100 tys. przyjdzie, ale nawet jeśli, to nie dla Lecha Wałęsy, tylko dla bronienia konstytucji.

Czemu ma służyć mówienie o pozwoleniu na broń palną? Ze strony Lecha Wałęsy jest to w ogóle poważne?

Oczywiście, że nie. Nie powinien o tym mówić. To jest trochę absurdalne. To tak samo sięganie do argumentów z pogranicza legalności. Myślę, że to brak wyczucia dramatyzmu. Dla niego niszczenie demokracji nie jest może jeszcze dostatecznie dramatyczne.

Jego prawo, ale ja głosowałam na PiS i Andrzeja Dudę. Teraz gorzko żałuję i poziom dramatyzmu jest już dla mnie zdecydowanie wystarczający.

A czy jakikolwiek wpływ na zatrzymanie reformy może mieć jeszcze prezydent Andrzej Duda?

Prezydent Duda jest absolutnie bez charakteru. On wywącha, skąd wiatr wieje i się przechyli na tą stronę, która wyda mu się silniejsza. Nie jest więc żadnym oparciem dla demokracji.

Pani też pojawiłaby się na proteście przed Sądem Najwyższym?

Cały czas się wypowiadam w tych sprawach, bo to cały czas krok po kroku niszczenie naszego państwowego oparcia w prawie.

Poczucie istnienia czegoś, co władzę ogranicza, było podstawą demokracji po walącym się poprzednim systemie. Odbieranie nam tego teraz jest przerażające.

To jest sprzeczne z całą moją filozofią życiową i filozofią funkcjonowania państwa prawa.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (771)