IPN nie wiedział o dokumencie prof. Paczkowskiego
Informacje zawarte w dokumencie ujawnionym
przez prof. Andrzeja Paczkowskiego, dotyczącym domniemanego
politycznego mocodawcy zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki, nie były
dotąd znane Instytutowi Pamięci Narodowej - powiedział w
Gdańsku prezes IPN prof. Leon Kieres.
06.10.2004 | aktual.: 06.10.2004 18:14
Prof. Paczkowski poinformował we wtorek, że posiada notatkę nieżyjącego już mjr. Wiesława Górnickiego - adiutanta gen. Wojciecha Jaruzelskiego, z której wynika, iż politycznym inspiratorem porwania w 1984 r. księdza Popiełuszki był ówczesny sekretarz KC PZPR gen. Mirosław Milewski.
Zdaniem Kieresa, dzięki dokumentowi może powiększyć się grono świadków w tej sprawie. Nie mam wątpliwości; spodziewam się poszerzenia kręgu świadków, którzy będą poproszeni do pionu śledczego IPN w celu ustosunkowania się do informacji zawartych we wspomnieniach Wiesława Górnickiego - dodał Kieres.
Oczywiście mam na myśli osoby wymienione w dokumencie. Na razie tego dokumentu nie widziałem, więc nie będę się wypowiadał. O jednej z tych osób publicznie jest w tej chwili mowa, nazwisko tej osoby podał pan profesor Paczkowski - zaznaczył szef IPN.
Według prof. Paczkowskiego, dokument stanowi zapis z dyskusji, która odbyła się 25 października 1984 roku o godz. 11.45 w Urzędzie Rady Ministrów na temat działań politycznych w związku z politycznymi konsekwencjami uprowadzenia ks. Jerzego Popiełuszki 19 października 1984 roku. Obecni byli: ówczesny premier gen. Wojciech Jaruzelski, szef URM gen. Michał Janiszewski, płk (brak imienia - PAP) Kołodziejczak i mjr Wiesław Górnicki.
Biorę na siebie odpowiedzialność za upublicznienie tego dokumentu, który nie jest żadnym dokumentem ostatecznym czy rozstrzygającym. W historii jest bardzo mało takich dokumentów - podkreślił Paczkowski. Jego zdaniem, dokument jest wiarygodny, choć nie zna on oryginału, tylko jest w posiadaniu jego kserokopii. Przemawia za tym znajomość innych dokumentów z tej samej kancelarii, które - w jego ocenie są - "absolutnie wiarygodne". "Stąd też sądzę, że i ten został sporządzony 25 października (1984 r. - PAP)" - powiedział.
Kieres uważa, że "najistotniejsze będzie dotarcie do oryginału tego dokumentu". Jego zdaniem, odpowiada za to prokurator prowadzący śledztwo IPN w sprawie zabójstwa księdza. Jestem przekonany, że dokument w sposób istotny może uzupełnić informacje, którymi dysponuje prokurator. On jest gospodarzem tego śledztwa - powiedział.
Od 2001 r. pion śledczy IPN w Lublinie prowadzi śledztwo w sprawie działalności "związku przestępczego" w MSW z lat 80., które ma m.in. ustalić, czy za zabójstwem księdza Popiełuszki mogły stać osoby "wyżej postawione w hierarchii partyjno- państwowej".
Gen. Milewski zaprzeczył informacjom podawanym przez prof. Paczkowskiego. Powiedział w wywiadzie radiowym, że nigdy nikogo nie zabił, "tym bardziej księdza". Mogę absolutnie powiedzieć, bez cienia wątpliwości, że nigdy nikogo nie zabiłem, tym bardziej księdza jakiegoś. Mówię uczciwie i szczerze - ja nigdy nikogo nie zabiłem, nigdy. Mimo że były nawet ciężkie sytuacje, że trzeba było strzelać - mówił w Radio Zet gen. Mirosław Milewski.
Milewski powiedział także, że nie znał osobiście ks. Popiełuszki i nigdy go nie widział. W rozmowie przyznał, że od kilku lat o całej sprawie nie rozmawiał z gen. Wojciechem Jaruzelskim, ponieważ w ogóle z nim się nie kontaktuje.
Według historyków PRL, Milewski uchodził za zaufanego człowieka Moskwy, opowiadającego się w latach 80. za twardą rozprawą z "Solidarnością". Milewski, który w PRL pracował przez długi czas w wywiadzie, by w 1981 r. zostać szefem MSW, a w latach 80. - sekretarzem i członkiem Biura Politycznego KC PZPR. Został odsunięty w połowie lat 80. przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego za udział w aferze "Żelazo" z lat 70. (przemyt złota i biżuterii przez wywiad PRL).
W 1995 roku, zeznając przed komisją odpowiedzialności konstytucyjnej (która zajmowała się wnioskiem o postawienie przed Trybunałem Stanu autorów stanu wojennego), nie krył swych kontaktów z warszawskimi rezydentami KGB. Podkreślał tylko, że były one częścią jego "służbowych obowiązków".
W 1997 r. Milewski został oskarżony o bezprawne uwięzienie i przekazanie władzom sowieckim żołnierza AK. 20 marca 1947 r., jako pracownik WUBP w Białymstoku, Milewski zatrzymał w Milkach i przekazał władzom sowieckim Czesława B. W 2001 roku sąd w Giżycku uniewinnił Milewskiego z powodu braku wystarczających dowodów. Prokuratura odwołała się od wyroku, a sprawę przejął IPN.