Idzie upał, a nad morzem coraz taniej. Hotelarze obniżają ceny
Choć synoptycy zapowiadają w najbliższych dniach wysokie temperatury, to nad polskim morzem wciąż nie brakuje wolnych miejsc w hotelach i pensjonatach. Rezerwując pobyt w ostatniej chwili można sporo zaoszczędzić.
Jak donosi "Rzeczpospolita", w ostatnich tygodniach wczasowiczów wystraszyła brzydka pogoda i masowo odwoływali oni nadmorskie rezerwacje. Hotelarze zostali więc z wolnymi pokojami, na które próbują w ostatniej chwili znaleźć chętnych.
W sieci aż zaroiło się od promocji. Noclegi można zarezerwować z kilkudziesięcioprocentową zniżką. Mimo że właściciele pensjonatów oferują atrakcyjne ceny "tylko przez kilka godzin", to popyt jest niewielki. W efekcie oferty są aktualne znacznie dłużej - często przez kilka dni.
Taniej jest nie tylko nad morzem, ale również w górach. Mnóstwo wolnych pokoi znajdziemy m. in. w Białce Tatrzańskiej, Wiśle czy Krynicy-Zdroju. Podobnie w Sudetach i Borach Tucholskich, gdzie rezerwacja będzie tańsza, niż gdyby robić ją na początku sezonu.
- Tak, to prawda, obniżyliśmy ceny prawie o połowę, bo goście wyjeżdżają wcześniej, a nie chcemy zostać z pustymi pokojami w sytuacji, kiedy sezon nad polskim morzem jest taki krótki - mówi "Rz" właścicielka jednego z pensjonatów w Mielnie. I przyznaje, że widoki na sierpień wcale nie są lepsze.
To jednak wcale nie oznacza, że hotelarze zakończą ten sezon na minusie. Okaże się najwyżej, że nie będzie tak dobrze, jak wydawało się jeszcze dwa miesiące temu.
- Ostatni tydzień czerwca i pierwsze trzy tygodnie lipca były bardzo dobre pod względem frekwencji. Dopiero ostatnich kilka dni spowodowało, że goście masowo zaczęli odwoływać rezerwacje - przyznaje właścicielka pensjonatu.
Jak szacowała Pomorska Regionalna Izba Turystyczna, w zeszłym roku polskie kurorty odwiedziło 9 mln turystów. Pierwotnie wydawało się, że w tym roku ruch będzie nawet o połowę wyższy. Największy wzrost zainteresowania zanotowano w Rewalu, Władysławowie, Jastarni czy Gdyni - ponad 70 proc.
Później jednak zaczęło się masowe odwoływanie rezerwacji. - Ruch jest jak nigdy. Tyle że w obydwie strony. Chyba tyle samo mamy odwołań, co nowych rezerwacji - mówi Elżbieta Biliczak, właścicielka pensjonatu Kłos w Sianowie. - Dzwoni telefon, cały czas trzeba pilnować strony internetowej, bo sytuacja zmienia się z godziny na godzinę.
Biliczak przyznaje, że w najbliższych dniach liczy na większe zainteresowanie. Szczególnie, że w pobliskich lasach pojawiło się sporo grzybów.