PolskaHorror polskich turystów w Burgas. "Zostawili nas na pastwę losu"

Horror polskich turystów w Burgas. "Zostawili nas na pastwę losu"

- To były świetne wakacje. Horror zaczął się, gdy dotarliśmy na lotnisko - opowiada WP Dominika Cebrat, jedna z polskich turystek, która utknęła na lotnisku w Burgas w Bułgarii. - Porzuciło nas biuro podróży, przewoźnik nawet nie odbierał telefonów - dodaje. Turyści mieli wrócić do Polski w sobotę rano, wrócą - w poniedziałek w nocy.

Horror polskich turystów w Burgas. "Zostawili nas na pastwę losu"
Źródło zdjęć: © Facebook.com | Paweł Gacek
Violetta Baran

Turyści, którzy utknęli na lotnisku w Burgas, byli klientami biura podróży TUI. Mieli wracać do Polski wyczarterowanym samolotem linii Small Planet. Wylot zaplanowano na godzinę 1:15 w nocy, w sobotę. Niestety, okazało się, że lot odwołano. Samolot miał awarię.

Pasażerowie spędzili noc na lotnisku, na kartonach. - Nikt się nami nie zainteresował, nie pojawił się nikt z biura podróży, ani żaden reprezentant Small Planet - opowiada WP pani Dominika.

W weekend infolinia Small Planet nie działa, więc nie udało się zasięgnąc żadnej informacji od przewoźnika. TUI też nie potrafił odpowiedzieć na pytania turystów.

Po 19 godzinach niepewności, w sobotę wieczorem okazało się, że znalazł się samolot, którym Polacy będą mogli wrócić do kraju. - Samolot był jednak zbyt mały, okazało się, że nie wszyscy się do niego zmieścimy - opowiada pani Dominika.

W Burgas pozostało 26 osób. Z mętną obietnicą, że wrócą do Polski w niedzielę. 6 zdesperowanych turystów samodzielnie kupiło sobie bilety i wróciło do kraju. Reszta czekała.

W niedzielę okazało się, że samolotu nie ma i nie wiadomo, kiedy będzie. Kolejnych dwóch turystów kupiło więc bilety na własną rękę i wróciło do Polski.

Zdenerwowani Polacy zaczęli dzownić do polskiej ambasady w Sofii, do polskiego konsulatu, prosząc o pomoc. Dowiedzieli się, że najprawdopodobniej wrócą do Polski w poniedziałek.

- Pół godziny temu dostaliśmy informację, że znaleziono dla nas miejsca w samolocie, który odlatuje z Burgas po 21. Ale dopóki nie będziemy w samolocie, dopóki nie wrócimy do domu, to nie uwierzymy - mówi pani Dominika.

Nasza rozmówczyni jest zszokowana tym, że zarówno biuro TUI, jak i linie lotnicze kompletnie nie interesowały sie ich losem. - Byli szczęśliwi, że udało im się zabrać 180 turystów. Nas zostawili na pastwę losu. Nikt się nami nie zajmował, nie dostaliśmy od nich żadnych informacji. To pracownica lotniska załatwiła dla nas hotel. Powiedziała, że nie odpuści, póki nie znajdzie dla nas lotu powrotnego - opowiada pani Dominika.

- Współczuję i TUI, i Small Planet. Jak wrócimy do Polski, natychmiast zaczniemy walczyć o odszkodowania. Nie odpuścimy - zapewnia rozmówczyni WP.

bułgariaburgasturysta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (78)