Hakerski atak na rodzinę Bushów
Rodzina Bushów padła ofiarą hakerskiego ataku. Incydent wywołał w USA debatę o etyce dziennikarskiej, gdyż jeden z portali ujawnił treść prywatnych maili i zdjęcia pokazujące ciężko chorego George'a H.W. Busha oraz malarskie hobby jego syna George'a W. Busha.
Haker, ukrywający się pod pseudonimem "Guccifer", wykradł prywatne maile i zdjęcia kilku członków rodziny Bushów, w tym córki Busha seniora, Dorothy, a następnie przekazał je portalowi "Smoking Gun". Ten nie opublikował maili w całości, ale w artykule poświęconym atakowi hakerskiemu na Bushów zacytował niektóre wiadomości, obrazujące prywatne życie dwóch byłych prezydentów USA.
I tak np. w ujawnionej prywatnej korespondencji z grudnia 2012 roku, kiedy stan zdrowia 88-letniego George'a H.W. Busha znacznie się pogorszył, jego dzieci omawiały między sobą kwestie dotyczące choroby, a także przygotowywań do ewentualnego pogrzebu. George W. Bush pisał 26 grudnia, że "myśli o mowie pogrzebowej" i dlatego prosi członków rodziny o pomoc w przypomnieniu historii czy ulubionych żartów, które najlepiej ilustrowałyby charakter ojca. Portal opublikował też zdjęcie George'a H.W. Busha w szpitalu, ale usunął je po kilku godzinach
"Smoking gun" ujawnił też nieznane dotąd hobby George'a W. Busha - malarstwo. W artykule poinformowano, że dwa miesiące temu 43. prezydent USA wysłał siostrze zdjęcia swych prac, w tym dwóch autoportretów - jeden pokazujący go pod prysznicem, a drugi - w wannie.
Rodzina Bushów potwierdziła, że zdjęcia i maile zostały wykradzione, ale nie wydano oświadczenia w tej sprawie. Służby specjalne chroniące byłych przywódców potwierdziły, że zajęły się już kradzieżą.
Cały incydent ilustruje słabość zabezpieczeń danych osobowych w internecie i bezradność przed hakerami. W mediach sprawa wywołała też debatę o etyce dziennikarskiej. Ujawnione maile i zdjęcia nie dotyczą bowiem działalności publicznej Bushów, nie przynoszą niczego ważnego z punktu widzenia interesu publicznego, natomiast pokazują momenty z prywatnego życia dwóch byłych prezydentów.
Redaktor naczelny portalu "Smoking gun" William Bastone zapewniał, że redakcja długo rozważała, czy wykorzystać otrzymany od hakera materiał. Tłumaczył, że biorąc pod uwagę skalę ataku i ilość wykradzionych informacji, nie mogli przejść koło tego obojętnie. - Zdecydowaliśmy się wykorzystać małą porcję tych materiałów, by zilustrować naturę i wagę ataku - powiedział Bastone, cytowany przez "Washington Post".
Dziennik cytuje etyków, którzy odrzucają tę argumentację. Są zdania, że nawet bardzo ważne osoby mają prawo do pewnej prywatności. - Gdyby hakerzy wykryli coś niedobrego, to moglibyśmy im nawet podziękować - powiedział Richard Wild, profesor dziennikarstwa z Uniwersytetu Columbia. "Washington Post" nie zdecydował się zresztą na opublikowanie żadnego ze zdjęć, a jedynie opisał incydent. Sprawa została jak na razie pominięta w drukowanej wersji "New York Timesa".