Haker - gatunek pod ochroną
Hakerzy-wolontariusze wciąż odgrywają istotną rolę w cyklu rozwojowym oprogramowania open source, mimo iż w wielu firmach zadaniem programistów jest wyłącznie praca z aplikacjami wykorzystującymi otwarte kody źródłowe. "Kiedy haker wykazuje lukę w zabezpieczeniach dowolnego protokołu, zainteresowana firma dokłada starań, aby jej produkt stał się lepszy i bezpieczniejszy. Producent, który stara się sprawę zatuszować lub deprecjonować, w ostateczności naraża większe grono użytkowników na niebezpieczeństwo. Komercyjni producenci aplikacji niezmiernie skorzystali na działalności hakerów", przekonuje w wywiadzie udzielonym dziennikarzom IDG Michael Tiemann, wiceprezes firmy Red Hat.
IDG: Uważa się, że hakerzy odgrywają coraz mniejszą rolę w rozwoju projektów open source, co jest wynikiem udziału korporacji w cyklu rozwojowym wolnego oprogramowania.
04.09.2006 14:29
Michael Tiemann: Społeczność hakerów od zawsze pracowała niejako na uboczu. Nie oznacza to, że ich praca nie odgrywała żadnej roli w przeszłości, ani że nie będzie mieć znaczenia w przyszłości. Wciąż jednak pozostaje ona poza głównym nurtem rozwoju oprogramowania. W tym samym czasie komercyjni producenci aplikacji niezmiernie skorzystali na działalności hakerów-buntowników. Kiedy haker znajduje lukę w zabezpieczeniach dowolnego protokołu, zainteresowana firma dokłada starań, aby jej produkt stał się lepszy i bezpieczniejszy. Producent, który stara się sprawę zatuszować lub deprecjonować, w ostateczności naraża większe grono użytkowników na niebezpieczeństwo.
Czy Open Source Initiative [organizacja, w której zasiada M. Tiemann - red.] może uczynić cokolwiek, aby stworzyć hakerom bardziej komfortowe warunki pracy w odmienionym środowisku open source, gdzie giganci pokroju IBM opłacają programistów zajmujących się wyłącznie rozwojem projektów open source?
Fakt, iż IBM utworzyło zespół developerów rozwijających narzędzia open source to świetna inicjatywa i wielu ludzi uważa, że ci programiści są hakerami. Są to jednak "renegaci", którzy otrzymują wynagrodzenie od IBM. Oczywiście znajdziemy wśród nich "zwykłych" developerów.
Myślę, że powodem, dla którego środowisko open source nie zostało skomercjalizowane jest fakt, że kapitał jest dla przedstawicieli tej społeczności nieistotny. Jeśli spojrzeć na daną gałąź przemysłu, jak choćby kolej, okazuje się, że do uzyskania jakichkolwiek dochodów wymagane są ogromne nakłady finansowe na budowę trakcji kolejowej, pociągów i stacji. W przypadku oprogramowania najważniejszą rzeczą jest to, aby rozwój oprogramowania opierać na kapitale intelektualnym, a nie pieniężnym.
Patrząc na rozwój projektów open source z perspektywy kapitału intelektualnego, nie istnieje na świecie taka firma, której potencjał finansowy można by odnieść do potencjału intelektualnego mieszkańców Ziemi. Inwestycje IBM i innych korporacji w kapitał intelektualny to zaledwie kropla w morzu. Dlatego właśnie nie skorumpowały dotąd - i nie mogą skorumpować - środowiska open source.
Czy ze wzrostem zainteresowania komercyjnych firm środowiskiem open source nie wiąże się ryzyko wprowadzania przez nie różnorakich barier i ograniczeń lub tzw. "forkingu" [termin ten, oznaczający w jęz. angielskim "rozwidlanie" odnosi się do niezależnej pracy nad tym samym projektem przez kilka grup developerów. Więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj - http://ksiewicz.net/?p=13 - red.]?
Musimy rozpatrzyć tutaj dwie kwestie. Jednym z wielkich celów środowiska open source i wolnego oprogramowania jest doprowadzenie do sytuacji, w której wszelakie istniejące bariery nie stanowią dla developerów przeszkody w tworzeniu indywidualnego wkładu w rozwój oprogramowania, w byciu zdolnym do jego poprawy. Wierzę, że licencje GPL w wersjach 2. i 3. zapewniają ten rodzaj ochrony.
"Rozwidlanie" to wolność i demokracja. Jeżeli więc developer A stwierdzi, że nie ufa już developerowi B i zamierza skierować tok swoich prac na odrębne tory, możliwość "rozwidlenia" staje się w istocie realizacją procesów demokratycznych. W społeczności open source ludzie mają możliwość wyboru, w jaki sposób chcą uczestniczyć w procesie rozwoju oprogramowania, czy jest to wybór licencji czy też gałęzi kodu. I nie stracimy tej wolności.
Jaki jest pana pogląd na nową wersję licencji GPL3, promowaną przez Free Software Foundation?
Z pozycji firmy Red Hat uczestniczymy w panelach dyskusyjnych nad formą licencji GPL. Udzielamy się zarówno w dyskusjach toczonych w łonie społeczności, jak i w panelach rozstrzygających kwestie prawne. Uważam, że FSF jest świadoma opinii i komentarzy dochodzących do niej z obu stron. Jako prezes OSI, jestem zainteresowany tym, aby w środowisku wolnego oprogramowania toczyła się dyskusja nad kształtem licencji GPL, która dostarczyłaby nam informacji niezbędnych do podjęcia decyzji, czy powinniśmy zaakceptować licencję GPL3 i czy spełnia ona kryteria Definicji Otwartego Źródła ( ang. OSD, open source definition - http://www.opensource.org/docs/definition.php ).
Jako członek społeczności open source, ale nie przewodniczący OSI i nie wiceprezes Red Hata ds. open source, osobiście z chęcią ujrzałbym masową popularyzację licencji GPL3. Moim zdaniem jest ona odpowiednia dla osób doceniających rolę wolności w przyszłości oprogramowania, dlatego też jestem zainteresowany tym, aby GPL3 uzyskała pozytywny odzew w środowisku.
Wydaje się, że debata nad trzecią wersją licencji GPL odzwierciedla rozbieżność pomiędzy FSF i społecznością open source, dotyczącą postrzegania oprogramowania. Środowisko developerów wolnego oprogramowania kładzie nacisk na wydajność, a Free Software Foundation skupia się na wolności w procesie rozwoju projektów.
Można żyć w obu tych światach. To prawda, że na świecie żyje kilka osób, którym zależy wyłącznie na jednym z nich, ale uważam, że te dwa światy mogą koegzystować. Ludzie mogą myśleć o wolności i ekonomii jednocześnie. Nie lubię wybierać którejkolwiek ze stron i mówić o drugiej, że jest zła.
Co na to wszystko Red Hat?
Nie uważam, aby Red Hat, jak firma, zajęła stanowisko, iż jedna ze stron tego konfliktu jest gorsza od drugiej. Red Hat wierzy, że model rozwoju środowiska open source jest doskonalszą metodą tworzenia oprogramowania, lepszym sposobem na stworzenie ekonomicznego silnika na miarę XXI wieku.