Kaja Godek była ostatnią osobą, która zabrała głos podczas piątkowego posiedzenia Sejmu. - Dziękuję osobom, które zabrały merytoryczny głos w tej dyskusji. Wystąpienie reprezentanta inicjatywy jest na stronie, możecie państwo przeczytać, czego przestraszył się marszałek Hołownia - zaczęła Godek, nawiązując do przerwania obrad Sejmu przez Szymona Hołownię.
W swoim wystąpieniu mówiła o "nachalnie wciskanym terrorze LGBT". - Ludzie oddolnie nie chcą, żeby pewne osoby w ogóle zbliżały się do ich dzieci. Na piedestał wynosi się środowiska patologiczne - zwróciła się do niemal pustych ław na sali plenarnej.
Godek stwierdziła, że osoby związane ze środowiskiem LGBT "to nie homoseksualiści, a mitomani, narcyzi, ściemniacze".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rolnicy opanowali Poznań. Padły gorzkie słowa. "Polskie rolnictwo padnie"
Godek nawiązała też do przerwanego wystąpienia Krzysztofa Kasprzaka, który wygłosił oświadczenie, w którym oskarżył środowiska LGBT o działania zagrażające zdrowiu i życiu dzieci.
Wicemarszałek Sejmu Monika Wielichowska upominała Godek, aby mówiła na temat czytania. - Pani minister ds. równości Katarzyna Kotula protestuje, bo to jej oczko w głowie. Na paradach równości działacze LGBT werbują dzieci - kontynuowała Godek.
- Szanowna pani, proszę mówić na temat czytania obywatelskiego, a nie odbiegać od tematu - ponownie upomniała działaczkę wicemarszałek Wielichowska.
Po raz kolejny wicemarszałek Sejmu przywołała Godek do porządku, kiedy ta, jako dowód na wykorzystywanie dzieci przez osoby homoseksualne, chciała cytować badania z publikacji "Homoseksualizm. Przegląd światowych analiz i badań".