Głupi żart na pokładzie samolotu: "Mam Ebolę!"
Na pokładzie samolotu lecącego ze Stanów Zjednoczonych na Dominikanę doszło przedwczoraj do tragikomicznego incydentu - poinformował "The Daily Mail". Jeden z pasażerów zaczął nagle krzyczeć "Mam Ebolę". Po jego zatrzymaniu okazało się, że... jest przeziębiony.
Do incydentu doszło podczas lotu nr 845, na pokładzie samolotu linii US Airways. Amerykanin podczas czterogodzinnego rejsu kichał i kaszlał (są to pierwsze objawy Eboli), potem zaczął krzyczeć: "Mam Ebolę".
Amerykanina zatrzymano i poddano testom w pobliskim centrum medycznym. W tym czasie 255 pasażerów było zmuszonych pozostać na pokładzie samolotu.
Po dwóch godzinach oczekiwań okazało się, że mężczyzna nie cierpi na tę groźną chorobę.
Alberto Smith, dyrektor Zarząd Portu lotniczego Punta Cana poinformował w rozmowie z Acento.com.do, że mężczyzna jest "niezrównoważony" i "uczynił to dla zwrócenia na siebie uwagi". Dodał, że jego paszport nie zdradza podróży do Afryki w ostatnim czasie. - Najbliżej niej znajdował się w 2012 roku, kiedy podróżował do Europy - oświadczył.
Z kolei Walter Zemialkowski z zarządu portu lotniczego poinformował, że mężczyzna prawdopodobnie jest przeziębiony.