Głodujące pielęgniarki: zaostrzymy protest
W trwającej już 11 dni głodówce w Wojewódzkim
Podkarpackim Szpitalu Psychiatrycznym w Żurawicy (Podkarpackie)
uczestniczy nadal pięć sióstr. Rozmowy z dyrekcją nie
przyniosły rozwiązania. Siostry zapowiadają zaostrzenie protestu.
29.02.2008 | aktual.: 29.02.2008 15:38
Pielęgniarki, protestujące z przerwami od 1 lutego, domagają się 750 zł podwyżki (wcześniej żądały 1500 zł przy średniej pensji 1560 zł). Ostatnia propozycja dyrekcji to wzrost wynagrodzeń o 15% dla pielęgniarek (około 220 zł) i 6% dla pozostałych grup zawodowych.
Pielęgniarki w piśmie przekazanym dyrektorowi napisały, że "proponowane przez pana 15% brutto do płacy zasadniczej potraktowałyśmy jak drwiny i całkowity brak szacunku dla zawodu, który wykonujemy". Uprzedziły go także o zamiarze masowego odchodzenia z pracy.
Przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych w tym szpitalu, Alicja Kłyż w powiedziała, że nie podjęto jeszcze ostatecznej decyzji w tej sprawie.
Ciągle słyszymy, że nie ma pieniędzy, że jeżeli otrzymamy podwyżkę, jakiej się domagamy, to niektórzy lekarze będą protestować, że ich wynagrodzenie jest takie samo. Tymczasem otrzymałyśmy pismo od lekarzy, że popierają nasze żądania - mówiła Kłyż.
Dyrektor Janusz Kołakowski mówił na początku głodówki, że popiera żądania pielęgniarek, ale w takiej wysokości są one niemożliwe do realizacji. Podwyżki w kwocie proponowanej przez siostry kosztowałyby szpital 1,1 mln zł, a jego budżet wynosi niewiele ponad 12 mln zł. Tymczasem proponowane przez dyrekcję podwyżki obciążą budżet szpitala na kwotę 505 tys. zł.
Głodówkę rozpoczęły w ubiegły wtorek rano trzy pielęgniarki, wieczorem dołączyły kolejne trzy oraz dyrektor. Później dołączały kolejne. Dyrektor przerwał protest we wtorek, po tygodniu głodowania. Wyjaśnił, że osiągnął swój cel, jakim było uświadomienie decydentom i opinii publicznej, że dyrektorzy szpitali zostali sami z problemami finansowymi, a nie tylko oni są odpowiedzialni za sytuację w służbie zdrowia.
W ciągu minionych dni dziewięć głodujących pielęgniarek musiało przerwać głodówkę ze względu na zły stan zdrowia. Niektóre z nich wróciły od razu do domów, a kilka dopiero po podaniu im w szpitalu kroplówek.
Głodujące pielęgniarki wykonują normalnie swoje obowiązki, nie wypełniają jednak dokumentacji pielęgniarskiej. Ponadto przez dwie godziny rano okupują gabinet dyrektora. Po zakończeniu dnia pracy siostry nie opuszczają szpitala, ale rozkładają materace w gabinecie naczelnej pielęgniarki. Siostry, które nie biorą udziału w głodówce, na znak protestu noszą czarne koszulki.
W czwartek ok. 20 pielęgniarek z Żurawicy, które nie głodują, pikietowało Urząd Marszałkowski w Rzeszowie. Delegacja spotkała się z marszałkiem, jednak rozmowy nie przyniosły konkretnych rozwiązań.
Jest to drugi szpital na Podkarpaciu, w którym pielęgniarki włączyły się w głodówkę. Wcześniej taką akcję podjęły siostry z Przemyśla, ale po sześciu dniach głodówki podpisały porozumienie z dyrektorem. Otrzymały 550 zł do pensji zasadniczej, ale wrócą do rozmów po restrukturyzacji szpitala, jaką zamierza przeprowadzić dyrektor w drugiej połowie roku. Pielęgniarki domagały się podwyżki płacy zasadniczej o 1200 zł.
W przemyskim szpitalu od ubiegłego tygodnia trwa głodówka pracowników, m.in. analityków medycznych, techników RTG, rehabilitantów, diagnostyków laboratoryjnych. Domagają się podwyżek w wysokości 550 zł. (ap)