PolskaGdański IPN umorzył śledztwo ws. deportacji Polaków do byłego ZSRR

Gdański IPN umorzył śledztwo ws. deportacji Polaków do byłego ZSRR

Pion śledczy gdańskiego oddziału IPN umorzył śledztwo dotyczące przymusowych deportacji Polaków z regionu gdańskiego do byłego ZSRR, przeprowadzonych w 1945 r. Wywieziono wtedy co najmniej 1,3 tys. osób podejrzewanych m.in. o niechętny stosunek do państwa radzieckiego.

O umorzeniu śledztwa poinformował naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku, prokurator Maciej Schulz. Jak wyjaśnił, przyczyną umorzenia był fakt, że osoby odpowiedzialne za deportacje nie żyją.

Dodał, że bezprawne zatrzymania Polaków i przymusowe wywózki były przeprowadzane na podstawie decyzji wydanych przez Państwowy Komitet Obrony ZSRR, w skład którego wchodzili m.in. Ławrientij Beria, Wiaczesław Mołotow, Józef Stalin czy Kliment Woroszyłow.

W czasie śledztwa gdański IPN ustalił nazwiska 1362 Polaków, którzy w 1945 r. zostali deportowani w głąb b. ZSRR z terenu ówczesnego województwa gdańskiego. Wiadomo jednak, że przymusowe wywózki dotknęły o wiele więcej osób: szacuje się, że z terenu całego Pomorza deportowano nawet 40 tys. osób, w tym także narodowości niemieckiej.

Jak wyjaśnił Schulz, problem w dokładnym ustaleniu listy poszkodowanych wynika m.in. z faktu, iż w dokumentach radzieckich stosowano różną pisownię polskich nazwisk i nazw miejscowości, z których pochodzili wywożeni ludzie. - Czasem stosowano nazwy polskie, w innych przypadkach niemieckie - dodał Schulz.

Kolejna przeszkoda w sporządzeniu dokładnej listy polegała na tym, że część osób przeznaczonych do deportacji umierała - czy to wskutek chorób, czy to z powodu złego traktowania, jeszcze na terenie Polski - w obozach przejściowych. Obozy te znajdowały się m.in. w Działdowie, Grudziądzu i Iławie, a prowadzona w nich dokumentacja - jeśli istniała, nie zachowała się.

W trakcie postępowania śledczy ustalili, że decyzja o przymusowej wywózce dotyczyła najczęściej osób, które były podejrzewane o współpracę z ruchem oporu lub o niechętny stosunek do państwa radzieckiego. - Często jednak dobór deportowanych był kwestią przypadku lub następował poprzez masowe aresztowania, tzw. łapanki - wyjaśnili śledczy.

Po umieszczeniu w tzw. obozach filtracyjnych wśród zatrzymanych dokonywano selekcji, po czym formowane były transporty kolejowe, w których Polaków wywożono do azjatyckiej części b. ZSRR, ale także do obozu w Szawlach na terenie Litwy. - Deportowani osadzani byli w obozach i zmuszani do niewolniczej pracy przeważnie w kopalniach i w tajdze przy wyrębie drzew - wyjaśnili śledczy.

Ustalono, że część zesłańców wróciła do Polski - pierwsi z nich już we wrześniu 1945 r., a następni w kilku kolejnych latach. Wielu deportowanych zmarło jednak na zesłaniu, los wielu z nich jest nieznany.

Pion śledczy gdańskiego IPN prowadził śledztwo ws. deportacji od 2000 r. W jego trakcie śledczy dotarli do ok. 300 żyjących jeszcze świadków zdarzeń sprzed prawie 70 laty, wśród nich - osób deportowanych. - Zebrane relacje pokrzywdzonych stanowią bezcenny dowód ogromu cierpień, jakich doznali zesłani - powiedział Schulz.

Częścią śledztwa były też kwerendy, które prokuratorzy prowadzili m.in. w Centralnym Archiwum Wojskowym, Archiwum Akt Nowych, Archiwum Miasta Stołecznego Warszawy, Archiwach Państwowych i Litewskim Archiwum Specjalnym.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)