Ta kampania nie może się stać okazją do używania prostych rozwiązań siłowych w celu rozwiązania skomplikowanych problemów. Przede wszystkim nie możemy zamienić wojny z terroryzmem w wojnę z islamem - powiedział w wywiadzie udzielonym "Gazecie" Zbigniew Brzeziński.
Na pytanie jak Ameryka powinna zareagować na atak terrorystyczny, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta USA Jimmy'ego Cartera powiedział, że USA powinny reagować, wychodząc z założenia, że to długofalowa i bardzo skomplikowana kampania zbrojna, choć nie wojna. W pierwszym etapie ta kampania na pewno wymaga jakiejś silnej i wyrazistej odpowiedzi militarnej. Taka akcja byłaby w oczach świata potwierdzeniem potęgi Ameryki i jej możliwości militarnych - powiedział Brzeziński.
Zapytany jak powinno wyglądać pierwsze uderzenie odparł, że nie powinno być ograniczone jedynie do serii wystrzałów rakietami bez udziału sił lądowych. Tego rodzaju symbolika podkreśla - jego zdaniem - wizerunek Ameryki jako kraju wysoko rozwiniętego, ale nie gotowego do podejmowania trudnych i czasami kosztownych decyzji.
Mówimy tu o decyzjach wojskowych, które będą miały olbrzymi wymiar i koszty polityczne. Dlatego właśnie jakiś bardziej agresywny akt ze strony USA, np. użycie amerykańskich odpowiedników polskiego GROM-u lub wojsk spadochronowych, jest niezbędny - dodał Brzeziński. (mag)