Frankowicze protestowali przed sejmem. "Nie oczekujemy pieniędzy od państwa"
Przed gmachem polskiego parlamentu odbył się dziś protest osób zadłużonych we frankach szwajcarskich. - Chcemy przekazać społeczeństwu, że nie oczekujemy od państwa żadnej pomocy finansowej. Nasz podstawowy postulat dotyczy tego, aby w Polsce przestrzegane było prawo - tłumaczył Wirtualnej Polsce Piotr Dembny ze stowarzyszenia Pro Futuris, które było organizatorem protestu.
Zdaniem Dembnego w umowach kredytowych frankowiczów są zapisy uznane prawomocnymi wyrokami sądów za niewiążące. - Banki nie respektują tych wyroków, dlatego chcemy przedstawić nasz problem parlamentarzystom, bo odnosimy wrażenie, że nie wiedzą albo nie chcą wiedzieć na czym on polega - tłumaczył rozmówca WP.
Do manifestujących wyszli m.in. parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości oraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Manifestacja była również odpowiedzią na informację o samobójstwie mężczyzny, który targnął się na swoje życie. Zrobił to, bo nie mógł spłacić kredytu. O śmierci samobójcy jako pierwsze poinformowało Radio Zet. Do tragedii doszło w Bielsku-Białej. Samobójca, 35-letni ochroniarz, zastrzelił się podczas pracy, gdy pilnował jednostki wojskowej. Do tego czynu skłoniła go zła sytuacja finansowa, co potwierdziła prokuratura. Mężczyzna zostawił żonę i 6-letnią córkę. Rodzina odziedziczyła po nim również dług.
Matka zmarłego powiedziała Radiu ZET, że winę za śmierć jej syna ponosi bank, który kilka miesięcy temu zagroził rodzinie eksmisją. Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita" w związku z samobójstwem bank wstrzymał egzekucję długu. Jego wartość wynosi obecnie około 400 tys. złotych.
Od 2008 roku wartość franka szwajcarskiego wzrosła dwukrotnie. Zdaniem posiadaczy kredytów, obniżka stóp procentowych oraz likwidacja tak zwanych spredów nie wpłynęła znacząco na wysokość rat.