Francja wzywa do jak najszybszej interwencji zbrojnej w Mali
Prezydent Francji Francois Hollande wezwał do jak najszybszej interwencji zbrojnej przeciwko powiązanym z Al-Kaidą fundamentalistom islamskim, którzy opanowali północ Mali - donosi Reuters.
18.10.2012 | aktual.: 18.10.2012 18:52
Francuski przywódca obawia się, że północ Mali, która stała się bastionem Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu (AQIM), będzie bazą wypadową dla terrorystów mogących uderzyć we francuskie cele na kontynencie afrykańskim, a nawet w samej Europie.
Reuters podkreśla, że źródła dyplomatyczne i wywiadowcze mówią o "wiarygodnych" dowodach na to, iż AQIM planuje kolejne ataki terrorystyczne, po nieudanych próbach przeprowadzenia zamachów bombowych na ambasady Francji w Mali i Mauretanii. Władze w Paryżu wskazują również, że w obozach dla dżihadystów w północnej Afryce szkoli się liczna grupa francuskich muzułmanów.
Francja, była metropolia kolonialna, od dawna zabiegała o interwencję, którą przeprowadziłyby państwa afrykańskie sąsiadujące z Mali, przy wydatnym wsparciu logistycznym, finansowym i wywiadowczym ze strony Zachodu. W piątek Rada Bezpieczeństwa ONZ wydała zgodę na taką operację.
Czas ucieka
Jednak Reuters zwraca uwagę, że tak naprawdę samo wyekwipowanie i wyszkolenie ewentualnego korpusu ekspedycyjnego, zajęłoby długie tygodnie. Nie mówiąc już o wytropieniu ukrywających się pośród piasków pustyni bojowników AQIM.
Wszystko to sprawia, że operacja rozpoczęłaby się nie wcześniej niż w marcu. Trzeba również wziąć pod uwagę, że działania militarne na większa skalę zaraz trzeba byłoby przerwać z powodu sezonowych burz piaskowych i palącego lata. Dlatego najbardziej realistycznym terminem rozpoczęcia akcji wydaje się dopiero jesień przyszłego roku.
Tymczasem Hollande uważa, że każdy kolejny dzień istnienia kalifatu Al-Kaidy na południowym skraju Sahary, zwiększa ryzyko ataków terrorystycznych wymierzonych w jego kraj.
- Francja znalazła się między młotem a kowadłem, wzywając do jak najszybszej interwencji, ale mówiąc, że musi ona zostać przeprowadzona przez państwa afrykańskie. Jeśli chcemy działać w przeciągu pięciu najbliższych miesięcy, rzeczywistość jest taka, że nie mamy co liczyć na Afrykę, musimy sami zrobić to, co konieczne. To będzie trudna decyzja - twierdzi źródło dyplomatyczne cytowane przez agencje Reutera.
Hollande obiecuje wsparcie logistyczne, ale na razie nie ma mowy o wysyłaniu francuskich żołnierzy. USA sceptycznie podchodzą do interwencji, natomiast sąsiedzi Mali są w tej kwestii podzieleni. Granicząca od północy Algieria boi się, że ewentualna akcja zbrojna rozleje się na jej terytorium.
Francuski prezydent ma nie lada dylemat - musi zdecydować, czy zagrożenie ze strony AQIM jest wystarczająco duże, by usprawiedliwić prewencyjną operację militarną. - To przypomina nam retorykę George'a Busha z początku wieku, wszyscy wiemy, jakie z tym wiąże się ryzyko - konkluduje w rozmowie z agencją Reutera Mathieu Guidere, ekspert od AQIM z Uniwersytetu w Tuluzie.
Powstanie zamieniło się w islamską rewolucję
Obecna sytuacja Mali jest konsekwencją wydarzeń, które miały miejsce na początku bieżącego roku. Wtedy to tuarescy powstańcy sprzymierzyli się z radykalnymi muzułmanami z takich ugrupowań jak Obrońcy Wiary (Ansar ud Din) czy Al-Kaida Islamskiego Maghrebu (AQIM) w walce o utworzenie w północnym Mali własnego państwa. Uzbrojeni w broń wykradzioną z arsenałów armii Muammara Kadafiego szybko pokonali siły rządowe i na początku kwietnia ogłosili niepodległość.
Jednak po opanowaniu północy Mali, fundamentaliści zwrócili się przeciwko niedawnym sojusznikom, dążąc do stworzenia republiki islamskiej opartej na prawie szariatu. Wyparli partyzantów z zajętych obszarów i zaczęli wprowadzać na nich własne porządki.
Zachód, a także Unia Afrykańska od pół roku żądały, by malijski prezydent Dioncounda Traore poprosił o obcą interwencję wojskową, która spacyfikowałaby północ Mali, kontrolowaną od wiosny przez partyzantów z Al-Kaidy. W końcu list w tej sprawie Traore napisał w taki sposób, że trudno z niego wyczytać, czy prosi o inwazję na swój kraj, czy też się jej sprzeciwia.