Ekstremiści z Al-Kaidy, Hamasu i Hezbollahu próbowali zinfiltrować służby wywiadowcze USA

Według CIA z danych co piątego kandydata ubiegającego się o pracę w agencji wynika, że mógł on mieć "znaczące powiązania z terrorystami lub wrogimi służbami wywiadowczymi" - zgodnie z poufnym dokumentem dostarczonym "WP" przez b. współpracownika Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) Edwarda Snowdena, który niedawno otrzymał azyl polityczny w Rosji.

Chociaż dokument nie ujawnia szczegółów dotyczących charakteru powiązań terrorystycznych poszczególnych kandydatów, najczęściej cytowane są w nim takie organizacje jak radykalny palestyński Hamas, libański Hezbollah, Al-Kaida i powiązane z nią ugrupowania.

Obawa przed infiltracją była tak duża, że w zeszłym roku NSA zaplanowała przeprowadzenie dochodzenia w sprawie co najmniej 4 tysięcy osób, które przeszły pozytywnie weryfikację lojalności.

NSA śledziła potencjalnie podejrzane działania członków personelu, szczegółowo badając miliardy uderzeń w klawiaturę służbowych komputerów.

Na podejrzane zachowania składały się m.in.: konsultowanie tajnych baz danych przez osoby, które normalnie nie miały do nich dostępu, czy ściąganie pewnych dokumentów - wyjaśniają amerykańskiej gazecie dwie osoby obeznane z programem wykorzystywanym do śledzenia personelu agencji.

Jednak program, który kosztował miliony dolarów, pracował w ostatnich latach ze znacznym opóźnieniem i przede wszystkim nigdy nie wykrył Snowdena, kopiującego olbrzymie ilości ściśle tajnych dokumentów NSA.

Z dokumentu, na który powołuje się "WP", wynika, że NSA była w trakcie tworzenia gigantycznej bazy danych o nazwie Wildsage, mającej na celu wymianę poufnych informacji między centrami bezpieczeństwa informatycznego. Amerykańskie agencje wywiadowcze obawiają się, że sama baza mogła być infiltrowana.