Ekspertka: weto Polski na szczycie - niewygodne dla Tuska
Weto Polski na szczycie klimatycznym UE odłożyłoby porozumienie na przyszłość, ale niczego nie rozwiąże, a w dodatku byłoby niewygodnie dla Donalda Tuska, który potem musiałby się zająć tym problemem - oceniła brukselska ekspertka z EPC Annika Hedberg.
W czwartek i piątek w Brukseli unijni przywódcy mają uzgodnić nowy cel redukcji emisji gazów cieplarnianych po 2020 roku. Projekt porozumienia na to spotkanie zakłada 40-procentowe zmniejszenie emisji CO2 do 2030 roku w stosunku do emisji z 1990 roku.
- Sądzę, że w UE jest ambicja, by było jakieś porozumienie. Jak ono będzie wyglądało, jakie będzie niosło konsekwencje dla danego kraju, jest wciąż kwestią otwartą - powiedziała Hedberg, która w brukselskim think-tanku European Policy Center zajmuje się sprawami klimatyczno-energetycznymi.
Jej zdaniem nie bez znaczenia jest to, że będzie to ostatni szczyt obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, dlatego on sam również mocno będzie parł do tego, żeby doprowadzić do zgody przywódców.
Według Hedberg, jest ogólne zrozumienie dla 40-procentowego celu redukcji emisji gazów, a także dla 27-procentowego celu udziału energii ze źródeł odnawialnych oraz 30 proc. celu zwiększenia efektywności energetycznej. Dopiero na szczycie okaże się, w jaki sposób spełnione zostaną postulaty Polski. Projekt wniosków przewiduje, by biedniejsze, zapóźnione gospodarczo kraje nie ponosiły zbyt dużych dla nich obciążeń ambicji całej UE.
- Ramy porozumienia są skomplikowane i jest tak dużo elementów, w których jeden może grać przeciwko drugiemu, że dochodzenie do porozumienia to bardzo wyrafinowana gra dyplomatyczna. Chodzi o to, żeby każdy mógł powiedzieć na końcu, że coś uzyskał - oceniła.
Ekspertka wskazała, że weto, którego nie wykluczała premier Ewa Kopacz, mogłoby być problematyczne dla byłego premiera Donalda Tuska, który od 1 grudnia będzie przewodził Radzie Europejskiej.
- Z polskiej perspektywy lepiej byłoby mieć to porozumienie teraz, tak, żeby Donald Tusk nie musiał się zajmować w pierwszej kolejności po objęciu stanowiska kwestiami klimatu i energii, gdzie Polska ma swoje bardzo mocne interesy - wskazała.
Przypomniała, że Van Rompuy stara się być bezstronnym negocjatorem, który szuka porozumienia w różnych kwestiach między krajami UE. - Sądzę, że jest takie oczekiwanie, że Tusk, jako przewodniczący Radu Europejskiej, będzie działał w taki sam sposób. Wszyscy będą bardzo dokładnie obserwować, jak podchodzi on do kwestii związanych z narodowym interesem, zwłaszcza jeśli chodziłoby o sprawy klimatyczne - podkreśliła Hedberg.
Podobną opinię ma Paweł Świdlicki z brytyjskiego Open Europe. - Chociaż Tusk będzie mógł za kulisami subtelnie ukierunkować negocjacje, nie będzie mógł w oczywisty sposób pchać "polskiej agendy", bo straciłby na wiarygodności - powiedział.
- Jeśli przywódcom unijnym nie uda się uzgodnić nowej polityki energetycznej i klimatycznej na nadchodzącym szczycie, będzie to świadczyć o tym, że pozycje negocjacyjne poszczególnych państw są głęboko zakorzenione, i zmiana Van Rompoya na Tuska nie będzie miała na to dużego wpływu - dodał.
W ocenie Hedberg odłożenie decyzji na temat nowych celów klimatycznych UE byłoby kupowaniem sobie dodatkowego czasu na kolejne dyskusje, ale nie zmieniłoby za wiele. Przypomniała, że propozycja KE w tej sprawie znana jest od dawna i było wiele czasu na dyskusję.
- W interesie UE jest dojście do jakiegoś porozumienia klimatycznego (...). Czy jego kształt będzie znacznie różny, jeśli nie podejmiemy decyzji teraz? (...) Dyskusje dotyczą detali - oświadczyła ekspertka.