PolskaEkspert: więźniowie boją się, że na wolności będą bezradni

Ekspert: więźniowie boją się, że na wolności będą bezradni

Osoby, które opuszczają więzienie boją się, że poza nim będą bezradne. Rygor więzienny nauczył ich wykonywania poleceń, ale nie rozwijania kreatywności czy zaradności - powiedział ekspert ds. więziennictwa Paweł Moczydłowski.

Ekspert: więźniowie boją się, że na wolności będą bezradni
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

10.02.2014 | aktual.: 10.02.2014 13:12

- Więźniowie boją się opuszczenia zakładu karnego, bo oni się boją swojej bezradności po wyjściu na wolność. Ta bezradność spycha ich natychmiast na margines - powiedział kryminolog, były szef Służby Więziennej dr Paweł Moczydłowski.

Dodał, że dotyczy to zwłaszcza tych skazanych, którzy wychodzą na wolność po wieloletnich wyrokach. Wyjaśnił, że nie mają oni ani wiedzy ani umiejętności do radzenia sobie w zmienionej rzeczywistości, a przez lata w więzieniu przyzwyczaili się do panujących w nich specyficznych warunków.

- Im dłuższy był ten pobyt, tym trudniej wrócić do społeczeństwa. Więzień, który odbywał długi wyrok, wykształcił różne sposoby na przetrwanie i adaptację w warunkach więziennych. Kontakt ze światem zewnętrznym dla niego jest trudny i ograniczony; wydaje się on całkowicie obcy - powiedział Moczydłowski.

Według niego cały proces resocjalizacji skazanego - od pierwszych dni pobytu w więzieniu - jest w istocie przygotowywaniem go do wyjścia na wolność. Więźniowie mają możliwość nauki i pracy, mogą także uczestniczyć w specjalnych programach resocjalizacyjnych lub terapeutycznych. Dostęp do terapii jest jednak ograniczony, a w niektórych zakładach karnych zainteresowanie więźniów uczestnictwem i nich jest tak duże, że muszą kilka miesięcy czekać na swoją kolej.

- Ośrodków, które realizują takie programy jest zdecydowanie za mało. Szacuję, że przynajmniej połowa populacji więziennej ma problemy z alkoholem lub narkotykami i mogłaby się z tego leczyć - powiedział Moczydłowski. Dodał, że liczba wychowawców odpowiedzialnych za resocjalizację skazanych jest mocno ograniczona - na jednego wychowawcę w zakładach karnych przypada średnio kilkudziesięciu więźniów.

Odpowiedzialność wychowawców za resocjalizację skazanych kończy się po ich wyjściu z więzienia, jednak państwo stara się wspierać wychodzących na wolność więźniów. Ministerstwo Sprawiedliwości dysponuje funduszem celowym, w ramach którego udziela tzw. pomocy postpenitencjarnej. Przeznaczona jest ona m.in. na finansowe wsparcie dla osób pozbawionych wolności, zwalnianych z zakładów karnych i aresztów śledczych oraz ich rodzin.

Przepisy mówią, że dyrektor więzienia przed zwolnieniem może udzielić więźniowi pomocy pieniężnej, jednak wsparcie to jest ograniczone - wynosi nie więcej niż nieco ponad tysiąc złotych. W 2012 r. na pomoc postpenitencjarną było zarezerwowanych 24 mln zł; ponad połowa tej kwoty przeznaczona była do rozdysponowania przez Służbę Więzienną.

- Podstawowy problem po wyjściu na wolność to naznaczenie - to rodzaj ponownego karania więźnia przez społeczeństwo, mimo że odbył już karę za popełnione przestępstwa. O osobach, które wyszły z więzienia panuje przekonanie, że są to osoby niesolidne i groźne - wyjaśnił Moczydłowski.

Skazani, wychodząc na wolność po odbyciu wieloletnich kar więzienia, uczą się wszystkiego od nowa. - Jeżeli nie mają wsparcia rodziny lub przyjaciół, którzy sami są osadzeni w życiu społecznym, to brakuje takiej drabiny, dzięki której człowiek mógłby odbudować swój status społeczny - mówił ekspert.

Moczydłowski zwrócił uwagę, że wieloletnie więzienie często skutkuje rozpadem rodzin, więc wychodzący na wolność nie znajduje żadnego oparcia. - Jeżeli go brakuje, a były kiedyś relacje ze światem przestępczym, to taki więzień próbuje je odnowić, bo one stwarzają mu jakieś szanse na przetrwanie - dodał.

Stygmatyzacja więźniów skutkuje też trudnościami w znalezieniu pracy. - Ci, którzy siedzieli w zakładach karnych, mają zdecydowanie mniejsze szanse na znalezienie zajęcia niż osoby niekarane - uważa były szef Służby Więziennej. W jego opinii prowadzi to do dalszej marginalizacji, a w efekcie do powrotu do kryminału. - Determinizm społeczny spycha człowieka do przestępstwa, jako najlepszego znanego mu sposoby na życie i przetrwanie - powiedział.

Jak mówił Moczydłowski powszechnie przyjmuje się, że jeżeli były więzień utrzyma się na wolności trzy lata bez popełnienia przestępstwa, to prawdopodobieństwo powrotu do kryminału spada o 50 proc.; współczynnik ten maleje z każdym kolejnym rokiem po odbyciu kary.

Z informacji Służby Więziennej wynika, że w polskich zakładach karnych i aresztach śledczych przebywa ok. 79 tys. osób odbywających karę lub aresztowanych, co stanowi 92,8 proc. pojemności wszystkich miejsc, jakimi dysponuje system penitencjarny. W grupie tej ok. 1,6 tys. więźniów odbywa karę 25 lat pozbawienia wolności, a ok. 370 osób to skazani na dożywocie. Blisko 39 tys. osób przebywających w więzieniach to recydywiści.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)