Egzorcysta Smejkal poszedł dalej. Rozdeptanie dyń to za mało
Proboszcz parafii w czeskim Kurdejovie sabotuje nadchodzące Halloween, zmieniając życie mieszkańców w koszmar. Zaczęło się kilka dni temu od zniszczenia wyżłobionych dyń. Teraz pojawiły się przerażające opowieści rodem z krypty, mające zniechęcić lokalną ludność do zabawy Halloween.
Nękanie mieszkańców czeskiego Kurdejova przez miejscowego proboszcza rozpoczęło się kilka dni temu. Wtedy to duchowny w ramach walki z siłami zła bezlitośnie zadeptał wydrążone dynie. Jego czyn spotkał się z dezaprobatą biskupa.
Próby straszenia i nękania
Jak wyjaśnia czeski dziennik "Blesk", Jaromír Smejkal to ksiądz i egzorcysta, który najwyraźniej wziął sobie w tym roku za punkt honoru ocalenie dusz swoich parafian w obliczu nadchodzącego Halloween. Minęło kilka dni od zdemolowania dyniowych dekoracji, gdy postanowił kolejny raz zakłócić spokój mieszkańcom, tym razem strasząc ich rzekomo prawdziwymi historiami.
Podczas mszy ksiądz przeczytał w trakcie kazania tajemniczy i budzący grozę list. Z jego treści wynikało, że lata temu podczas jednej z uroczystości Halloween w Hanuszowicach powiesił się woźny. Zgodnie z listem tamtejszy nauczyciel miał być zwolennikiem halloweenowych dekoracji i to właśnie ta fascynacja miała doprowadzić do tragedii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Migranci wpadli w szał na granicy. W ruch poszły płonące konary
- Umieścili figury powieszonych mężczyzn, a następnego dnia znaleźli wśród nich powieszonego woźnego. Nieszczęsny nauczyciel opuścił szkołę i załamał się psychicznie. Do tego może dojść, gdy zło nie jest zwalczane - czytał z listu Smejkal.
Mieszkańcy dementują
Jak podają media, nie wiadomo, kto jest autorem przedstawionego przez proboszcza listu, z samym zainteresowanym zaś nie ma kontaktu. Mieszkańcy Hanuszowic zgodnie kręcą głowami i zaprzeczają, by sytuacja przedstawiona na kazaniu faktycznie miała kiedyś miejsce.
- Żaden woźny się tu nie powiesił, to wszystko, co mogę powiedzieć - zapewnił František Felner, dyrektor miejscowej szkoły podstawowej.
Za ostatnie czyny Smejkal ma trafić "na dywanik" u swoich przełożonych. - Wciąż zajmujemy się sytuacją z proboszczem. Spotkałem się z nim osobiście w piątek i nadal się z nim komunikuję w tym tygodniu. Jedną z kwestii, które z nim omówię, jest list, o którym wspomniałeś, a który został odczytany podczas niedzielnego kazania - odpowiedział Pavel Kafka, wikariusz generalny diecezji brneńskiej.