Dżihadyści biorą odpowiedzialność za atak w Manchesterze. "Raniliśmy 100 krzyżowców"
Tak zwane Państwo Islamskie stwierdziło, że to ono stoi za zamachem bombowym w Manchesterze. Dżihadyści poinformowali o tym w komunikacie związanej z nimi agencji Amaq.
Dżihadyści twierdzą, że nie był to zamach samobójczy. Atak miał być przeprowadzony z użyciem materiałów wybuchowych wniesionych na teren hali. Osobę, która dokonała zamachu nazywają "żołnierzem kalifatu".
"Zraniliśmy 100 krzyżowców przez detonację ładunków wybuchowych" - piszą dżihadyści.
Już wcześniej w mediach społecznościowych pojawiały się wpisy zwolenników dżihadystów, którzy cieszyli się z tragedii w Manchesterze. Większość wiadomości szybko została usunięta przez administrację.
Wybuch w Manchesterze
W poniedziałek wieczorem po koncercie wokalistki Ariany Grande w Manchester Arena doszło do wybuchu. Było około 22.35 czasu lokalnego (23.35 czasu polskiego). Eksplozja miała miejsce
Na sali wybuchała panika.
Wstępnie mówiono o 19 zabitych. Później policja podała, żeliczba ofiar jest niestety wyższa - zginęły przynajmniej 22 osoby, a 59 jest rannych. Wśród nich dzieci, które były na koncercie. Wśród nich była także 18-letnia Georgina Callander. To pierwsza zidentyfikowana ofiara zamachu. Dziewczyna bardzo cieszyła sięna koncert. W internecie można znaleźć jej zdjęcie z artystką sprzed dwóch lat. 18-latka pisała, że jest bardzo podekscytowana wyjazdem na wydarzenie.
W tej chwili nie ma informacji, żeby wśród ofiar byli Polacy. Pojawiła się jednak niepokojąca informacja, że 20-letnia dziewczyna poszukuje swoich rodziców. Nazywają się Angelika i Marcin Klis. Nie ma z nimi kontaktu od czasu ataku.
Ministerstwo spraw zagranicznych przekazało, że konsulowie w Manchesterze są w kontakcie z rodzinami zaginionych i otoczyli ich opieką.
Policja uruchomiła specjalny numer infolinii dla osób, które obawiają się o zdrowie swoich najbliższych: (44) 0161 856 9400.
Źródło: AFP