Dzięki psychologii politycy mogą lepiej kłamać
Ignorancja i lenistwo wyborców oraz znajomość psychologii pozwala politykom tak naginać prawdę, by zyskać i utrzymać poparcie - informuje "New Scientist".
Obecna kampania prezydencka w USA jest pięknym przykładem naginania prawdy. Sarah Palin upiera się wbrew faktom, że była przeciw finansowaniu "mostu donikąd" między lądem Alaski, a wyspą zamieszkałą przez 50 osób. Natomiast Demokraci twierdzą że McCain chce sprywatyzować ubezpieczenia społeczne i pozbawić emerytów ich pieniędzy.
Choć w obu przypadkach mamy do czynienia z nieprawdą, politycy upierają się przy niej, a wyborcom to jakoś nie przeszkadza. Wielu z nich i tak nie wie o co chodzi, bo nigdy nie czytają gazet ani nie oglądają programów przedstawiających rzeczywisty stan rzeczy. Kolejnym czynnikiem jest wybiórcze działanie naszego mózgu, który nawet postawiony wobec całej prawdy wybiera to, co mu się spodoba.
Dzięki tendencji do szufladkowania faktów nasz mózg może mniej myśleć, co pozwala szybciej reagować. Nawet najmniej zaangażowany wyborca wie że McCain to Republikanin, zalicza go więc do tej samej kategorii, co innych republikanów i obdarza typowymi cechami republikanina. Na przykład zakłada, że podobnie jak inni Republikanie popierał inwazję na Irak.
Problem pojawia się, gdy coś nie pasuje do schematu. W latach 80. XX wieku Milton Lodge i Ruth Hamill ze State University of New York w Stony Brook badali wpływ stereotypów i przekonań na analizowanie potencjalnych kandydatów przez wyborców. Okazało się, że jeśli prawdziwa informacja o kandydacie okazuje się sprzeczna z ustalonym sądem, bywa często zapominana lub niewłaściwie interpretowana. Gdy czarnoskóry pastor Jesse Jackson ubiegał się w roku 1988 o urząd prezydenta, popularny był dowcip: w obecności przedstawicieli prasy pastor Jackson dokonuje cudu i chodzi po wodzie. Nazajutrz gazety informują: "Jackson nie umie nawet pływać".
Na podobnej zasadzie ignoruje się wiadomości o marnotrawnych pomysłach Palin - ponieważ wiadomo, że Republikanie chcą ograniczać wydatki rządu. Zaś troska o emerytów to wyłączny przywilej Obamy, bo jest pełnym współczucia Demokratą.
Jak wynika z badań Nathana Collinsa, politologa z Santa Fe Institute w San Francisco, wyborcy zwykle mają problemy z zapamiętaniem stanowiska kandydata, jeśli stoi ono w sprzeczności z linią partii. Specjaliści od polityki i PR-u na pewno twórczo wykorzystają osiągnięcia politologów.