Duńczycy nie chcą polskiej żywności
Jedna z duńskich sieci sklepów spożywczych chciała wprowadzić do oferty produkty z Polski. Negatywna reakcja klientów zmusiła ich do przemyślenia tych planów. Duńscy konsumenci uznali polskie jedzenie za niesmaczne i niezbyt bezpieczne.
11.01.2013 | aktual.: 14.01.2013 20:10
Duńska sieć sklepów Netto chciała zastąpić niektóre rodzime produkty tańszymi artykułami spożywczymi z Polski. Ostra reakcja klientów sprawiła, że sieć rozważa teraz zmianę planów i gęsto tłumaczy ze swojego pomysłu w prasie. Zdecydowany sprzeciw Duńczyków przeciwko polskiej żywności od początku opisuje dziennik "Politiken".
Polska żywność? Niezdrowa i niedobra
Niezgoda na polskie produkty na sklepowych półkach zaskoczyła zarówno pomysłodawców, jak i niektórych komentatorów. Okazało się, iż w Duńczykach pokutuje przekonanie, że polska żywność jest niewystarczająco przebadana, nie spełnia międzynarodowych norm, zawiera wiele sztucznych dodatków i konserwantów. "Politiken" cytował kilku ekspertów, którzy przekonywali, iż polskie jedzenie jest tak samo dobrej jakości jak duńskie, ale konsumenci i tak nie chcą słyszeć o zmianach.
Początkowo reprezentujący sieć Netto Claus Juel-Jensen zapowiadał, iż dyskont nie zmieni planów wprowadzenia polskiej żywności na półki, jednak po kilku dniach wypowiadał się już w innym tonie. Przyznał, że "wiele się przez ostatnie dni nauczył", lecz jednocześnie nie wycofuje się całkowicie z pomysłu. Na razie sieć koncentruje się na tłumaczeniu, że niższa cena nie oznacza niższej jakości oraz zapewnieniach, że priorytetem zawsze będzie dla niej wysoka jakość oferowanych towarów.
Swoje chwalicie, cudzego nie znacie
- Polskie jedzenie jest dobre - uważa Jens Moerch, redaktor portalu Polednu.dk przybliżającego Duńczykom Polskę, który wielokrotnie odwiedzał nasz kraj. - Problem tylko w tym, że Duńczycy go nie znają - dodaje.
Zdecydowana większość Skandynawów, która choć raz miała okazję i ochotę spróbować polskiego jedzenia, ma o nim dobre zdanie. Polskie produkty cieszą się zainteresowaniem w Szwecji i na Islandii. W Norwegii można je dostać tylko w nielicznych "sklepach etnicznych", bowiem przepisy celne są skuteczną zaporą dla zagranicznej żywności. Norwegowie, Szwedzi i Duńczycy, którzy odwiedzili Polskę i spróbowali naszej kuchni, bardzo chwalą kiełbasę, wędliny i słodycze.
- W mojej opinii wcale nie chodzi o polskie jedzenie, o którym przeciętny Duńczyk ma słabe pojęcie - przekonuje Bent, miłośnik polskich zup i pierogów, które od kilku lat serwuje mu żona Monika. - W tej żałosnej dyskusji problem zasadza się na przekonaniu, iż tańsze produkty są gorszej jakości. Wiele osób nie rozumie, że tam, gdzie koszty produkcji, a przede wszystkim ludzkiej pracy są o wiele niższe, wędlina czy warzywa mogą kosztować mniej, smakiem i jakością co najmniej dorównując duńskim wyjaśnia.
W opinii Benta duńscy konsumenci nie tyle bronią się przed polską żywnością, co przed zmianą i utratą znanych już i lubianych produktów duńskich.
Najlepiej u mamy
W głębi duszy Skandynawowie, podobnie jak cała reszta świata, uważają, że ich jedzenie jest najlepsze. Szwedzi lubują się w swoich klopsikach, Norwegowie zajadają dorszami i słodkim śledziem robionym według babcinego przepisu, Duńczycy świata nie widzą poza czerwonymi parówkami, zaś Islandczycy deklarują dozgonną miłość do baraniny i zupy rybnej. Jednocześnie z badań wynika, że wszystkie te nacje kupują coraz więcej gotowych, mrożonych dań, zastępując tradycyjne potrawy przetworzoną i - z punktu widzenia dietetyków bezwartościową pizzą i makaronem.
Niechęć do próbowania "obcych" potraw rozciąga się u Skandynawów również na jedzenie z innych regionów. Norweg z Troendelag nie bardzo rozumie jak na świąteczną kolację można spożywać rybę zamiast jego tradycyjnych żeberek, tak jak Szwed z północy gardzi potrawami uwielbianymi w Sztokholmie.
Na skandynawskich półkach w sklepach spożywczych jest mniej zagranicznych produktów niż w Polsce i wydaje się, że ochota na kulinarne wycieczki i eksperymenty jest tu nieco mniejsza niż u Polaków. Zdaje się, że najlepszy sposób na przełamanie kulinarnego sceptycyzmu, to... zaprosić Skandynawa na obiad.
Z Trondheim dla WP.PL Sylwia Skorstad