Drożej w Unii
W minionym roku najbardziej zszokowały nas podwyżki cen cukru i wołowiny, mile natomiast zaskoczyły taniejące owoce - pisze "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska".
04.05.2005 | aktual.: 04.05.2005 08:45
Tylko przez dwa miesiące po naszym wstąpieniu do Unii Europejskiej ceny żywności dramatycznie pięły się w górę. W końcu osiągnęły taki pułap, że zabrakło kupujących. Teraz systematycznie spadają, choć do dawnego poziomu już nie wrócą.
Wrocławiance Krystynie Olechowskiej wejście Polski do Unii Europejskiej kojarzyć się będzie z pustoszejącym portfelem. – Emerytura ta sama, ale wydatki na utrzymanie domu coraz wyższe. Żyje mi się ciężej, nie mam szans na szastanie pieniędzmi i uważnie wybieram to, co wkładam do koszyka w sklepie – twierdzi. Pani Krystyna – tak jak większość Polaków – aż 30% domowego budżetu wydaje na jedzenie.
– Żeby lepiej kontrolować wydatki, gromadzę paragony i wpisuję ceny do specjalnego zeszytu – twierdzi Leon Czermak z ul. Energetycznej we Wrocławiu. – Przeciętnie każdego miesiąca wydatki na żywność dla dwóch osób to 500 – 600 złotych.
Zanim przyszła Unia
Szaleństwo cenowe rozpoczęło się na dwa miesiące przed akcesją. Zupełnie nieoczekiwanie zaczął szybko drożeć cukier. A to dlatego, że klienci ulegli panice. Niewykluczone, że sprytnie wywołanej przez hurtowników, których magazyny pękały w szwach. – To artykuł, który może być przez wiele miesięcy przechowywany i nie straci swej wartości – mówi Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. – W marcu 2004 roku rozpoczął się jego masowy wykup, bo spekulanci mieli nadzieję, że zarobią na nim krocie. W efekcie na sklepowych półkach w kwietniu cukier był droższy o połowę, a w sklepach trwało szaleństwo.
Hipermarkety musiały go wręcz racjonować, ograniczając sprzedaż do dziesięciu kilogramów na głowę. Gdy okazało się, że pod drzwiami polskich mleczarni zaczęły się ustawiać kolejki tirów-chłodni, w górę poszybowały ceny nabiału. Kilogram żółtego sera na przełomie czerwca i lipca kosztował tyle, co wysokogatunkowe mięso. Ser goni mięso, owoce tanieją – W pewnym momencie wytwórnie były już tak pewne siebie, że z każdą dostawą towaru wystawiały nowe, coraz wyższe ceny – tłumaczy Anna Gajewska z wrocławskiej hurtowni Agolma.
Kiedy otworzył się rynek europejski, Polska zyskała status zagłębia wołowiny, która po akcesji podrożała z 13 do blisko 20 zł. Ten sam schemat dotyczy polskiego drobiu. Za to podwyżkę cen wieprzowiny zawdzięczamy sezonowym kłopotom. Wiosna to okres tzw. świńskiego dołka i co roku w tym czasie ceny zawsze rosną. Wysokie ceny chleba i mąki to rezultat słabego urodzaju zbóż latem 2004 roku. Po wejściu Polski do Unii staniały krajowe owoce. Kilogram porzeczek, malin, truskawek czy śliwek można było kupić za grosze.
Podrożały za to banany i ryż. – W te artykuły kraje unijne zaopatrują się w swych dawnych koloniach, a my w Ameryce Południowej i na Dalekim Wschodzie – twierdzi Krystyna Świetlik. – Odkąd weszliśmy do wspólnoty, musimy importować towary z tych samych krajów. A afrykańskie owoce są nie tylko gorsze, ale i droższe.
Raport nie kłamie
Pod koniec sierpnia rynek się uspokoił, a ceny stanęły. Z podsumowania Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wynika, że przez pierwsze pół roku obecności w UE ceny w Polsce poszły w górę średnio o 7,2%. W raporcie przygotowanym przez Urząd Komitetu Integracji Europejskiej to wyliczenie jest mniej optymistyczne. Wołowina okazała się droższa o 39,7%, wieprzowina – o 20,2%. Nawet za jogurt trzeba było płacić o 4,3% więcej.
Z powodu wyższych cen klienci zniechęcili się do zakupów. Teraz ceny spadają, bo producenci mają ogromne zapasy. Od stycznia tanieje mięso: wieprzowe i drobiowe o 5%, natomiast wędliny i wołowina – o 2%. Jeszcze większy spadek dotyczy cukru – przez ostatnie 3 miesiące staniał o 8%. Tylko mleko nadal trzyma się mocno. – Nasze ceny będą coraz bardziej zbliżały się do poziomu unijnego. Ten proces potrwa kilka lat – twierdzi Krystyna Świetlik. – Nie ma jednak obaw, że dołączymy do grona krajów z najwyższymi cenami. Będziemy pod tym względem europejskim średniakiem.
Przez kilka pierwszych miesięcy po naszym wejściu do Unii obserwowaliśmy zmiany cen w wybranych sklepach na Dolnym Śląsku. Teraz je porównaliśmy. Prawie wszędzie podrożały masło, mleko i szynka. Ceny poszły w górę, bo te wyroby chętnie kupowali zagraniczni handlowcy, więc momentalnie wzrosły oczekiwania naszych rolników. Pozornie dziwnie zachowywały się ceny wołowiny. Dziś jest ona w niektórych miejscach tańsza niż w ubiegłym roku. To skutek wywindowania cen na taki pułap, że polscy klienci zastrajkowali i zmniejszyli zakupy. Ciekawe, że mniej zdarza się nam płacić za bochenek chleba. Jest to możliwe, bo ostatnie żniwa były udane, więc staniała mąka. Inna sprawa, że wielu piekarzy zmniejszyło wagę bochenka, by nie stracić klientów i wyjść na swoje.
Agata Ałykow, Janusz Michalczyk