Dramat na Podlasiu. Jak kobieta z Hipolitowa ukrywała swoje ciąże?
Z Janem Leszczewskim, sędzią Sądu Okręgowego w Łomży rozmawia Agnieszka Kaszuba.
03.11.2012 | aktual.: 03.11.2012 08:20
Fakt: Rodziną Beaty Z. sąd interesuje się już przynajmniej od ośmiu lat...
Jan Leszczewski, sędzia Sądu okręgowego w Łomży: - Od 2004 roku. Wtedy właśnie wpłynął do sądu rodzinnego wniosek o ograniczenie kobiecie władzy rodzicielskiej. Nadużywała alkoholu, w domu pojawiali się różni mężczyźni, nie potrafiła zaopiekować się dziećmi, zadbać o dom i gospodarstwo.
Ile wtedy miała dzieci?
- W domu z małżeństwa były dzieci już w szkole średniej, a najmłodsze pochodziły z innego związku. Beata Z. nie chciała nawet ustalenia ojcostwa, ale po namowach kuratora, zgodziła się na to. Ojcem okazał się jej konkubent. Łożył na dzieci, zajmował się nimi.
Dlaczego więc Beata Z. nie chciała ustalenia tego ojcostwa?
- Nikt tego nie wie. Nie potrafiła powiedzieć. W ogóle z raportów kuratorów wynika, że była zamknięta w sobie, trudno było do niej dotrzeć, coś od niej wydobyć. Była nerwowa, paliła bardzo dużo papierosów, ale przestała nadużywać alkoholu, bo jak sama mówiła, miała chorą nerkę.
Jak często Beatę Z. odwiedzał kurator?
- Przynajmniej raz w miesiącu, czasami dwa razy. Zawsze z zaskoczenia. Często w domu panował nieład, bałagan, ale dzieci głodne nie chodziły. Po wizytach kuratora matka nawet pojawiała się w szkołach na wywiadówkach. Dzieci uczyły się dobrze. Na świadectwach były same piątki i czwórki.
Jak to możliwe, że kurator nie zauważył żadnej z ciąż?
- Kuratorów w ciągu ośmiu lat było aż pięciu, a kobieta robiła wszystko, aby ciąże ukryć. Zimą było jej łatwiej pod ciepłymi ubraniami, latem wkładała obszerne sukienki, bluzy. Często znikała w lesie na jagodach, bo w ten sposób sobie dorabiała. Kiedy odwiedzał ją kurator, przyjmowała nienaturalne pozycje, brała się za pielenie ogródka, albo mówiła, że jest chora i leżała w łóżku. Często nie wstawała od stołu, żeby ukryć brzuch.
Ostatniemu kuratorowi jednak udało się spostrzec to, czego inni nie widzieli...
- Tak. Pracownica ośrodka pomocy społecznej, która pełniła funkcje kuratora społecznego od kilkunastu miesięcy zauważyła w okolicach maja 2012 roku, że kobieta ma brzuch. Napisała o tym w raporcie. Beata Z. zaprzeczyła. Powiedziała, że jest już za stara, że już ma czworo dzieci i po co jej kolejne. Wtedy pracownica socjalna powiedziała jej, że niechciane dziecko można oddać do adopcji, do okna życia, ale Beata Z. ciągle zaprzeczała ciąży. Mówiła, że utyła zimą, że było świniobicie i za tłusto jadła... Wypierała się ciąży.
Ta dziewczynka urodziła się w czerwcu i od razu matka je zabiła...
- Tak wynika z ustaleń prokuratora. Kurator odwiedziła Beatę Z. w czerwcu. Ta była szczupła, jak kiedyś. Kiedy zapytała ją o to, powiedziała, że ma teraz więcej pracy w ogrodzie i zrzuciła zbędne kilogramy. Pracownica socjalna nie dała jednak za wygraną, obdzwoniła szpitale, okna życia. Bezskutecznie szukał noworodka. Wtedy powiadomiła policję.
Czy zostaną wyciągnięte konsekwencję wobec pozostałych kuratorów?
- Za wcześnie na takie wnioski. Trwa postępowanie wyjaśniające.
Polecamy również w internetowym wydaniu Fakt.pl:Dlaczego wieś milczała? Gdzie był kurator?