Donbas bez chwili spokoju. Woda jako narzędzie wojny i metafora upadku
Na okupowanych terenach Donbasu woda stała się towarem deficytowym. Infrastruktura jest w ruinie, a nowe rozwiązania są iluzoryczne. W tle rozgrywa się nie tylko kryzys humanitarny, ale i kolejny akt wojny hybrydowej. Bo tam, gdzie kończy się woda, kończy się życie – i nadzieja.
Od Gorłówki po Toreck, od Doniecka po mniejsze miasteczka Donbasu – mieszkańcy okupowanych terenów codziennie doświadczają skutków wojny, które nie zawsze przychodzą w postaci wybuchów. Jednym z najbardziej palących, a jednocześnie najmniej nagłośnionych problemów jest brak dostępu do wody. Zniszczone systemy przesyłowe, przerwane linie energetyczne, zniszczone pompownie – to codzienność. Wojna w Donbasie wysusza nie tylko rzeki i zbiorniki. Wysusza całą cywilizację.
Infrastruktura zdemolowana, życie sparaliżowane
Zgodnie z informacjami z lokalnych rosyjskich serwisów społecznościowych, ostatnie regularne dostawy wody miały miejsce na początku czerwca. Latem – gdy temperatura tylko potęguje dramat – ciśnienie w rurach jest tak niskie, że mieszkańcy nie mogą liczyć na wodę nawet na parterze.
Ostrzały i zniszczenia z początku rosyjskiej inwazji, m.in. w regionie Torećka, pozbawiły pompownie energii i skutecznie odcięły ludzi od źródeł wody.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pojawia się bufonada". Pułkownik ostro o postawie Ukraińców
Rura z Donu nie uratuje Donbasu
W odpowiedzi na kryzys, samozwańcze władze Donieckiej Republiki Ludowej wybudowały wodociąg z rzeki Don – ukończony w maju 2023 roku. Problem w tym, że jego wydajność jest niewystarczająca, a lokalne zbiorniki są praktycznie puste.
To raczej symboliczny gest niż realne rozwiązanie. W okupowanym Donbasie coraz bardziej słychać pomruki społecznego niezadowolenia, choć oficjalna propaganda usiłuje to zagłuszyć.
Woda jako broń. Cichy front wojny
Brak wody to nie tylko efekt wojny – to coraz częściej element jej strategii. Przerwanie dostaw, kontrola infrastruktury, zaniedbanie – wszystko to uderza nie w armię, lecz w zwykłych ludzi. Woda w Donbasie stała się narzędziem presji, kolejną linią frontu w konflikcie, który dawno już wykracza poza pole bitwy.
Wysychające źródła wody to cichy krzyk o pomoc – i dowód na to, jak głęboko Rosja ingeruje w biologiczne podstawy życia na okupowanych terenach.
Bez wody nie ma życia, a bez życia nie ma przyszłości. Ukraina płaci dziś nie tylko krwią, ale też suchym gardłem cywilów, którym zakręcono kurek z dnia na dzień. I nikt nie wie, kiedy – i czy w ogóle – znów popłynie woda.
Źródło: Onet