PolskaDon Null

Don Null

Donald Tusk ponosi niepowodzenia w kolejnej kampanii wyborczej. To, co specom od marketingu wydawało się zaletą doskonale pozbawionego właściwości produktu, stało się jego największą wadą. Polityk bez poglądów, ugniatany dla celów marketingowych jak plastelina, wysyła od lat wzajemnie sprzeczne komunikaty co do tego, kim jest i czego chce. Coraz więcej obserwatorów zauważa, że to tylko Don Null, Pan Nikt, za którym nie stoi nic poza interesami grupy, której obyczaje coraz mniej pasują do rządzenia rozwijającym się europejskim krajem.

Don Null
Źródło zdjęć: © AFP

09.10.2007 | aktual.: 09.10.2007 12:46

No bo jakie właściwie poglądy ma Don Null? Wczoraj – polityk występujący u boku Jana Rokity ścigającego się w komisji Rywina ze Zbigniewem Ziobro w tropieniu postkomunistycznych układów. Dziś – lider partii zbliżającej się coraz bardziej do koalicji z postkomunistami.

Wczoraj – zwolennik prywatyzacji według modelu kojarzonego z nazwiskiem Janusza Lewandowskiego, który skutkował tym, że wielu Polaków zaczęło nazywać liberałów "aferałami". Dziś – polityk zarzucający Kaczyńskim, że to oni uwłaszczyli się w tamtych czasach na majątku państwowym.

Wczoraj – jeden z głównych rzeczników przyjętej w 1992 r. przez Kongres Liberalno-Demokratyczny ideologicznej linii sprzeciwiającej się konserwatyzmowi Kościoła, np. karaniu za aborcję czy ocenom z religii na świadectwie. Dziś – organizator rekolekcji w Łagiewnikach, zawierający słynny przedwyborczy ślub kościelny.

Plastelina

W jakich sprawach zmienił jeszcze, albo zmieni, w najbliższym czasie zdanie Don Null? Są już pierwsze jaskółki. W przypadku koalicji z LiD zapewne zacznie chyłkiem wycofywać się z poparcia lustracji. A potem z jedynego, z czym można by go w miarę trwale kojarzyć – liberalizmu gospodarczego. Zresztą Don Null już teraz się z lekka z niego wycofuje, skoro okazał się on nie pomagać w zdobyciu władzy. Na razie to zmiana akcentów. A jutro?

Don Null, jeśli brać jego wypowiedzi na serio, to polityk niewiarygodny dla myślących wyborców niezależnie od ich poglądów – katolików i antyklerykałów, antykomunistów i zwolenników grubej kreski, zwolenników Polski solidarnej i liberalnej, ścigania afer i tezy, że pierwszy milion trzeba ukraść.

Czy inni politycy nie zmieniają zdania? Ależ oczywiście, że zmieniają. Ale tym pierwszoligowym zazwyczaj o coś jednak chodzi. Nie sposób wyobrazić sobie Jarosława Kaczyńskiego wspierającego postkomunistyczne układy, uzależnienie naszego kraju od rosyjskiej ropy czy gazu, przeciwnego sojuszowi ze Stanami Zjednoczonymi. Niektórzy uważają, że Don Null podobny jest do Aleksandra Kwaśniewskiego, także tworu medialnego, polityka z plasteliny. Ale mimo wszystko nawet Kwaśniewski to ktoś bardziej uchwytny, konkretny, owszem – lawirujący nieznośnie pomiędzy PRL a europejskimi salonami, ale jednak obliczalny w swych wypowiedziach. Poza tym antykomunistyczną prawicą ogłosić się z powodu życiorysu nie może. Don Null z racji na brak właściwości odpycha od siebie wszystkich tych, którzy je posiadają. Głoszą jakiekolwiek, choćby szczątkowe, poglądy. Przyciąga zaś takich, którzy gotowi są, odpowiednio do zmieniającej się sytuacji, zawsze tym samym agresywnym tonem bronić dowolnej tezy. Dlatego u jego boku nie ma już Jana
Rokity, a są Stefan Niesiołowski i Bronisław Komorowski.

Elegancja

No dobrze, ale skoro Don Null to Don Null, to dlaczego mimo to całkiem sporo, relatywnie, osiągnął?

Don Null był zawsze człowiekiem eleganckim. 1992 r. – w sali balowej hotelu Marriott ogłaszane są wyniki konkursu "Elegancja 92". Z relacji "GW" dowiadujemy się, że do najelegantszych Polaków należą Donald Tusk, Leonard Praśniewski i Waldemar Dąbrowski. Elegancja bije z młodego polityka także w ankiecie wspomnianej gazety, w której mówi, że słucha różnych gatunków muzyki oprócz rapu i metalu. Fakt, nieeleganckie brzmienia.

Elegant Don Null to produkt łatwiejszy od innych do wypromowania. Ale w jego otoczeniu są produkty mniej eleganckie. Z "GW" z 8 lipca 1992 r. dowiadujemy się, jak ciężkie życie ma inny z obecnych liderów PO przedstawiony jako, cytat dosłowny: "Mirosław Drzewiecki (produkcja i eksport odzieży, poseł, Kongres Liberalno-Demokratyczny)". Ma on problemy z wrogami elegancji: "Nina Drzewiecka (żona) opowiada, że po jej bmw ludzie najczęściej rysują gwoździami".

Piętro 18

Kim jest towarzystwo polskiego lidera elegancji? By się tego dowiedzieć, nie musimy opuszczać hotelu Marriott. Przeniesiemy się tylko z sali balowej na 18. piętro (i o dwa lata wstecz).

1990 r. – na 18. piętrze Marriotta mieści się apartament wynajmowany przez Wiktora Kubiaka, służący mu jako biuro firmy Batax. O Wiktorze Kubiaku będzie wkrótce głośno, jako o sponsorze musicalu "Metro", lansującym skutecznie Edytę Górniak (brzmi elegancko).

Ale póki co apartament Kubiaka to miejsce spotkań liderów Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Czy to oficjalne biuro, czy nieformalnie użyczany przez przyjaciela lokal, mało kto dziś już pamięta. W każdym razie Donald Tusk i Paweł Piskorski czują się tu jak u siebie w domu. Wiktor Kubiak jest w ich otoczeniu kimś szczególnym. Podczas programowej narady twórców KLD w Cetniewie ląduje helikopter z Kubiakiem, który w asyście liderów tej partii pozdrawia głowiących się nad programem liberałów i po odebraniu honorów odlatuje.

Kto to taki Wiktor Kubiak? Wróćmy na łamy naszego przewodnika po eleganckim świecie, czyli "Gazety Wyborczej". W 1992 r., gdy o musicalu "Metro" robi się głośno, dowiadujemy się z niej, że to "tajemniczy przedsiębiorca" unikający kontaktów z mediami. Tajemniczość potęguje fakt, że Kubiak to obywatel szwedzki. Absolwent ekonomii i prawa wyjechał tam w 1965 r. "W Szwecji zajmowałem się biznesem. Nigdy nie pracowałem dla innych. Pośredniczyłem, organizowałem kolekcje mody, zajmowałem się transportem" – czytamy. Od 1986 r., mając szwedzki paszport, Kubiak robi interesy w PRL. Dalej dowiadujemy się, że Kubiak to przedstawiciel firmy Batax Ltd. z siedzibą na pięknych Bahamach, zajmującej się bankowością oraz właściciel przedsiębiorstwa zagranicznego Batax PZ. Gdy chodzi o politykę – honorowy członek Kongresu Liberalno-Demokratycznego, z którego nadania został pełnomocnikiem ministra ds. przekształceń własnościowych Janusza Lewandowskiego w sprawie Thomson-Polkolor. Także "New York Times", pisząc 12 kwietnia 1992
r. o sponsorze "Metra", zauważa, że Kubiak finansował KLD. Dziś Kubiak, człowiek po przejściach, m.in. tajemniczym wyjeździe z kraju, znów robi u nas interesy. Tylko z elegancją bywa u niego różnie. Gdy kilka miesięcy temu chcieliśmy z nim porozmawiać, rzucił słuchawką. Szmugiel i kasyno

Powodem naszego zaproszenia do rozmowy był fakt, że nazwisko Kubiaka pojawiło się w raporcie o WSI. Pisaliśmy o tym w artykule "Prywatyzacja z agenturą w tle". Z raportu wynika, że firma Batax w latach 80. wspólnie z Grzegorzem Żemkiem, oficerem wywiadu PRL, szmuglowała do Związku Sowieckiego sprzęt komputerowy objęty międzynarodowym zakazem COCOM. Mowa w nim też o "operacji udzielenia kredytu firmie Batax Wiktora Kubiaka w kwocie 32 mln dolarów". "Żemek, który wówczas działał w imieniu Banku Handlowego w Luksemburgu jako dyrektor komitetu kredytowego, twierdził, że ten kredyt nie został zrealizowany, wydano jedynie promesę kredytową" – czytamy. Kawałek dalej pojawia się też nasz ulubiony hotel Marriott: "Wywiad zakładał na terenie Polski – poprzez tajnych współpracowników działających w firmach krajowych – wspólne przedsięwzięcia (joint venture), mające przynieść szczególnie wielkie zyski. Do takich należała m.in. inwestycja polegająca na założeniu przez LOT oraz powołaną w Chicago firmę ABI kasyna gier
hazardowych w Hotelu Marriot w Warszawie. Pośrednikiem w tej operacji – na konto którego ABI przekazało milion dolarów – była spółka BATAX Wiktora Kubiaka".

Mister elegancji odchodzi w niepamięć

O Kubiaku już tylko słówko, wszak nie o nim miał być ten tekst: sponsorowane przez niego "Metro" poniosło druzgocącą klęskę na Broadwayu. Ale nowojorską porażkę zrekompensowały mu sukcesy, które święciło w Moskwie, gdzie w 1999 r. otrzymało "Złotą Maskę" – najważniejszą nagrodę kulturalną w Rosji za najlepszy spektakl sezonu. Czemu przy okazji tekstu, którego głównym bohaterem jest nasz Don Null, piszę tak wiele o Kubiaku? Wszak rzeczy, o których tu mowa, nie są już tajne, nie wymagały nawet długiego dziennikarskiego śledztwa, ot, parę rozmów i przypomnienie kilku zapomnianych publikacji, których jakoś nikt nie chce przypominać.

Sprawa pokazuje jednak, z kim związali się wtedy liderzy dzisiejszej PO. Nieoficjalna ideologia KLD z tamtych czasów, zaakceptowana także przez niektórych ludzi z solidarnościowym życiorysem, głosząca, że biznes opanowany przez służby i nomenklaturę nie jest niczym specjalnie złym i można z nim współdziałać, to grzech pierworodny tej formacji.

To wtedy, na początku lat 90. zdecydowało się, czym PO jest dzisiaj. Postawa Don Nulla i jego przyjaciół z 4 czerwca 1992 r. i lat 2005–2007 jest już tylko konsekwencją tamtego grzechu pierworodnego. Typ interesów, w które wdało się to środowisko, jest już dziś w będącej członkiem UE Polsce archaiczny. Tak jak archaiczni są oligarchowie wywodzący się z firm polonijnych czy central handlu zagranicznego, które – owszem – we wczesnych latach 80. przyczyniły się do rozkładu komunizmu.

W sporze między III i IV Rzeczpospolitą stawia to obecnych liderów PO nieodwołalnie po stronie tej pierwszej. Don Null udawał jeszcze niedawno, że jest po stronie IV RP. Teraz dowodzi, że znajduje się gdzieś po środku. Udając kogoś, kim nie jest, szarpie się tylko bezradnie. A z tą zaciętą miną nikt nie wybrałby go już dziś misterem elegancji.

Piotr Lisiewicz

Współpraca: Teresa Wójcik

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)